49.

30.5K 1K 420
                                    

MIKE POV


Liczyłem na to, że będę mógł trochę sobie poużywać na facecie, którego mózg widocznie spierdolił na wakacje. W końcu zajebał na całej linii i nie widziałem, żadnego logicznego powodu, dla którego mógłby zniknąć ot tak. Mieliśmy tu biznes do wykonania, plan do obgadania a Archer po prostu się rozpłynął i liczył...no właśnie? Na co? 
Jednak się pomyliłem. 
Hale nie został odnaleziony.

-Diego, coś się stało, mówię ci- William był lekko poddenerwowany.- Archer nie zostawił by tak samochodu!
-Co się stało?- zapytałem, nie ogarniając kompletnie co się wyprawia. 

Scarlett kompletnie nie zwracała na nas uwagi, od razu rozłożyła laptopa na stoliku i zaczęła stukać głośno klawiszami. Diego nabrał głośno powietrza w płuca, wypuszczając je ze świstem. Wszczepił palce w swoje ciemne włosy, chodząc po salonie jak z piórkiem w dupie. 
Sam zaczynałem mieć jakieś złe przeczucia. 

-Znaleźliśmy auto Archera za miastem- mruknął Will.- Po nim samym nie ma śladu. 
-A komórka?- zapytałem. 
-Została na siedzeniu- odpowiedział. 
Nastała chwila ciszy, która zaczęła mi nawet uwierać. Z czymś takim, nigdy się nie mierzyliśmy a w obliczu zaistniałej sytuacji, było nam to nie na rękę. Nagłe zniknięcie Archera, pachniało problemami. 
-Myślicie, że coś...odjebał?- zapytałem cicho, ale poważnie.
-Archer?- zapytał Diego.- Nie ma szans, nic sobie nie zrobił...
-No nie wiem- wzruszyłem ramionami- wyszedł stąd w nerwach. Ponoć.
-Nie pierdol głupot, Mike- DeVitto, którego ostatnio drażniło dosłownie wszystko, teraz stawał się nieznośny.- Co sobie miał niby zrobić?!
-Jezu, dobra spokojnie- mruknąłem.- Rozważam opcje. 
-Może zapytajmy Scarlett- podsunął Marrero, patrząc na dziewczynę wyczekująco. 

Fanning miała w sobie coś takiego, że coraz częściej myślałem o tym, iż to ona jest naszym mózgiem a nie Diego. Facet zaczął na niej za bardzo polegać, jakby zapominając że to nasz interes. 
Kingsów. 
Nie Scarlettt Fanning.

-Na miejscu nie ma nic podejrzanego- mruknęła, tępo wpatrując się w ekran. 
-Zajebista furka na środku pustkowia- podkreślił William z przekąsem.- Faktycznie, mało to podejrzane. 
Dziewczyna spojrzała na niego spod byka, mrużąc oczy. Chociaż nie skomentowała tego w żaden sposób, jej wzrok mówił wszystko. Wyglądało tak, jakby nawet ją nasz Will irytował. 
-Nie ma śladów bójki, obecności kogoś innego. To wygląda praktycznie normalnie. 
-Ale to nienormalne, że Archer zapadł się pod ziemię- skomentowałem, zakładając ręce na klatkę piersiową. 
-Nie zrobiłby tego z własnej woli- powiedział Diego.- Nie w takiej sytuacji. Wiedział, że ma tutaj wrócić. Nie olał by tego. 

Ten biznes był czasem pojebany. Wszystko trzeba było dostosować do zasad świata, w którym nie ma żadnych zasad. Można było do tego przywyknąć. 
-Jakieś teorie?- zapytałem.
-Słuchajcie- odezwała się Scarlett, wycierając ręce w jeansy.- Posprawdzam monitoringi, poszukam sieć, może na coś trafię. Ale to nie wystarczy. 

-Mike- nasz szef podszedł do mnie, a jego głos nie akceptował sprzeciwu.- Poszukamy go. 
-Teraz?- zapytałem.
-Tak, do chuja pana- warknął.- Musimy go kurwa znaleźć. Mamy do wykonania zadanie, pamiętasz?
-Pamiętam- mruknąłem.- Ale Yvette jest na górze i...
-Przecież nie musisz jej pilnować- zdziwił się. 
Wzruszyłem ramionami niedbale. 
Nie podobało mi się, że muszę zostawić Reynolds ale Archer był mi jak brat. Coś ewidentnie było nie tak, więc musieliśmy go odnaleźć. Spodziewałem się go znaleźć w jakimś motelu, odsypiającego libację alkoholową, którą sobie sprawił. 
Wiem, że odkąd jest z Reed zachowuje się inaczej, ale widocznie sprawa Kelsey wciąż go boli. Gdyby tylko znał prawdę wcześniej, nie doszłoby do tej sytuacji. 

-Może Will pojedzie?- zaproponowałem. 
-Nie mogę- odpowiedział- mam ważne sprawy. 
Miałem nie odparte wrażenie, że jego ważną sprawą jest Scarlett. Sam nie rozumiałem co z nimi jest. Są razem? Nie są? To jakieś friends with benefits? 
Nie żeby ta wiedza była mi niezbędna, ale odczuwało się między nimi zajebiste napięcie i bałem się, kiedyś to wszystko wybuchnie. Cóż...było by przynajmniej ciekawie. 
Musiałem jednak słuchać Diego, nawet jeśli to niszczyło moje plany. 
-Jak znajdę tego skurwiela zapitego w barze, to przysięgam, że mu wyjebię- powiedziałem, upewniając się, że każdy mnie słyszy. 
Brałem pod uwagę, że może nawet leżeć gdzieś w rowie po jakiejś bójce. Ale nie podobał mi się fakt, że zostawił swój wózek i telefon. 

-Okej, możecie jechać- poinformowała Scarlett.- Gdyby coś, będę informować. Spróbuję dowiedzieć się, kto do niego dzwonił. 
Diego wyszedł do swojego pokoju, żeby zabrać kurtkę a Will, wyszedł do kuchni. Zanim poinformowałem Yvette o dość niefajnej sytuacji, musiałem porozmawiać ze Scarlett.
-Zrobiłaś już to o co cię prosiłem?- zapytałem, podchodząc do niej i ściszając głos. 
Dziewczyna pokręciła głową, jakby z niedowierzaniem. Dopiero teraz zauważyłem, że była wyraźnie zmęczona i miała dość. 
-Mam na prawdę masę roboty- wyrzuciła, jakbym robił jej jakąś krzywdę.- Nie mogę się rozdwoić!
-Okej, ale zależy mi na czasie- odparłem niecierpliwie.- Ogarniam, że masz dużo pracy ale...
Dziewczyna zaczęła kreślać coś w notesie a po chwili wydarła kartkę z notesu. Wcisnęła mi ją do ręki, wstając. 

-Masz i nie męcz mnie więcej- powiedziała.- Zapierdalam za trzech i na prawdę, przestaję wyrabiać. 
Popatrzyłem na kawałek papieru. 


(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz