26.

53.5K 2.2K 1.8K
                                    

MIKE POV


-Wszystko w porządku?- Pyta Yvette, kiedy wsiada na przednie siedzenie mojego Jeepa. Ma na sobie czarną bluzę z kapturem i szorty, ale wiem że robi to tylko dlatego, iż jej przedramiona naznaczone są siniakami. 
Mam ochotę zdzielić ją przez łeb za to pytanie, albo krzyknąć, że jest niemożliwa. To ona pyta mnie o takie rzeczy, kiedy sama wygląda jak siedem nieszczęść. Mocno zaróżowione policzki przez zimny wiatr, rozmazany tusz pod oczami, wilgotne ślady po łzach i stróżka lepkiej, ciepłej krwi sączącej się powoli z jej łuku brwiowego. 

-Co ci się stało?- Warczę tylko, pochylając się nad jej nogami i z łoskotem otwieram schowek. Jakaś apteczka na pewno się tutaj znajdzie, albo chociaż coś co w jakimś stopniu się przyda. 
-Przecież wiesz...- mruknęła tylko, zapadając się w fotel.
Tak szczerze, tylko się domyślałem, ale na prawdę nie wiedziałem, co się stało. Co miał w głowie ojciec Reynolds, że bił swoją córkę? Dlaczego matka nie reagowała? Co to za pieprzona rodzinka!?

- Opatrzę ci to- westchnąłem. Wolałem, żeby w razie czego ktoś nie pomyślał, że to moja robota. 

W małym, czerwonym pudełeczku znalazłem wodę utlenioną, którą obmyłem ranę i całą twarz dziewczyny. Nawet nie zadrżała, kiedy chwyciłem jedną dłonią jej kark dla stabilizacji. Zamknęła tylko oczy a jej oddech, wdzierał się za rękaw mojej kurtki i łaskotał skórę. 
-O co poszło?

Otworzyła jedno oko a nasze spojrzenia się skrzyżowały. 

-Spił się- wzruszyła ramionami.- Zaprosił kolegów i... 

Wyraz jej twarzy sugerował, że nie chce kontynuować. Przygryzła wargę, która w kąciku była lekko opuchnięta. Automatycznie, przejechałem w tamtym miejscy palcem, no co się wzdrygnęła. 

-Cholera- przekląłem cicho, odsuwając się.- Nie mam plastra. 

Nie mogło być tak różowo, jak by się wydawało. 

-To nic- zapewniła. 

Wcisnąłem jej do ręki bandaż.
-Przyłóż to. Może przestanie krwawić. 

Zrobiła o co prosiłem bez żadnych protestów. Odpaliłem silnik, pozbywając się z kolan medycznych pierdół i ruszyłem. 

-Gdzie jedziemy?- Zapytała.

-Za miasto- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.- Ale najpierw sugeruję jakiś sklep, kupię ten plaster. 

Zerknęła na mnie, powoli zapinając pasy bezpieczeństwa. 

-Nie trzeba, to nic takiego...- jej głos był słaby, lekko się trząsł. 

Podkręciłem ogrzewanie, żeby rozgrzać jej delikatne ciało, na co lekko się uśmiechnęła, jakby w geście podziękowania. 
-Nie będziesz chodziła z bandażem przy czole, jasne?- Starałem się, by mój głos brzmiał tak, aby nawet nie próbowała zaprzeczyć.

Zrzuciła mi tylko wyzywające spojrzenie małej buntowniczki, które w tamtym momencie było nawet śmieszne. Zatrzymałem się na czerwonym świetle, chociaż ulica była pusta i spojrzałem w te oczy, które wojowniczo na mnie spoglądały. 

-Młoda, posłuchaj... Wolałbym, żeby ludzie nie pomyśleli, że to ja cię tak urządziłem, więc kupię ten plaster i tyle. Poza tym musimy kupić parę innych drobiazgów. Chyba, że chcesz głodować do rana? 

Nie mogłem uwierzyć, że chce się sprzeczać o taką pierdołę.

-Jakich drobiazgów?- Zmarszczyła czoło, poprawiając bandaż. 

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz