52.

31.3K 1K 820
                                    


REED POV

-Pani Jennifer czuje się lepiej, jednak przed nią kolejna operacja i długa rehabilitacja- powiedział lekarz o przyjemnej aparycji. 
Staliśmy razem z Adamem na korytarzu, kątem oka spoglądając na drzwi sali mamy. Przed chwilą spędziliśmy u niej prawie godzinę a ja praktycznie zasypiałam na stojąco. 
Zmęczenie, stres i strach, jakie towarzyszyły mi przez ostatnie dni działały na moją niekorzyść. Nie czułam się dobrze, jednocześnie wiedząc, że aby cokolwiek zdziałać muszę się wziąć w garść. 

-Jesteśmy dobrej myśli- podsumował po chwili ciszy.
-Kiedy będzie mogła wrócić do domu?- zapytał Adam, merytorycznym tonem. 
Lekarz spojrzał na nas, przyglądając mi się kilka sekund za długo.
-Cóż...- westchnął- na razie nie jest to możliwe. Tak jak mówiłem, pod koniec tygodnia zaplanowana jest kolejna operacja, po której kilka dni w szpitalu to absolutnie konieczna rzecz. Wszystko zależy od przebiegu operacji i samopoczuciu, jednak utrzymujemy że przy obecnych wynikach wszystko będzie przebiegało spokojnie. Muszą jednak państwo liczyć się z tym, że powrót do pełnej sprawności może zająć bardzo długi czas.
-Oczywiście- Adam kiwnął głową, układając ręce na biodrach. 
-Z mojej strony to tyle- uśmiechnął się lekarz.- Proszę dbać również o siebie. Pani Hale jest w dobrych rękach i jak widać, ma dużo szczęścia. Proszę nie dokładać jej zmartwień. 

Kiwnęliśmy głowami, żegnając doktorka, który pomknął w stronę kolejnego pacjenta. 
-Mama śpi- powiedział Adam, przecierając twarz dłonią.- Posiedzę jeszcze przy niej, dziś później zaczynam pracę. Możemy też zjeść lunch. Chcesz? 
Wiedziałam, że powinnam to zrobić, więc podążyliśmy na parter udając się do bufetu. 

W małym pomieszczeniu, znalazł się jednak wolny stół. Wybór dań nie był zbyt wielki, ale na pewno nie trzeba było nam wiele. Adam zdecydował się na sałatkę, ja postawiłam na klasyczną kanapkę, wodę i jabłko. Przez chwilę poczułam się jak w licealnej stołówce, gdzie razem z Katty albo Izzy wybierałyśmy dania, często komentując je pod nosem. 
Pasta, która wyglądała jak wymiociny. Tacos z poprzedniego dnia. Klopsiki, które wyglądały jakby zaraz miały uciec zza lady. 
To nie tak, że licealne jedzenie było złe. Z reguły było serwowane coś, co dało się zjeść ale niektóre dania, wcale nie napawały optymizmem. 
Ten bufet był szary, nudny ale stoły i krzesła błyszczały tak, jakby były nowe. Wyglądał sterylnie. 

Zjedliśmy w milczeniu, co jakiś czas wymieniając uwagi o szpitalnym życiu, sytuacji mamy oraz pogodzie. 
-To lato- westchnął- jest takie piękne. Dawno nie mieliśmy tu tak ciepłego lata. 
Kiwnęłam głową. Moim dotychczasowym wakacjom tutaj, zawsze towarzyszyło słońce, więc nie rozumiałam tego zachwytu. 
-Jest inaczej- kontynuował- nie wiem jak to określić, ale wszystkie drzewa, kwiaty są bardziej zielone niż zwykle. Takie piękne lato...
-A my w takim szarym szpitalu...- mruknęłam, przeżuwając kanapkę. 

Adam Hale uśmiechnął się lekko. Ten uśmiech wyrażał smutek, zmartwienie i nostalgię. 
-Tak, to jest rzeczywistość- powiedział.- Szkoda, bo liczyłem że wyjedziemy na wakacje ale teraz to nie jest istotne. Najważniejsze jest zdrowie. 
Kiwnęłam głową. 
-Gdzie się podziewa mój syn?- Hale zmienił temat, licząc że wzmianka o moim facecie sprawi, że będę weselsza. 
Tak nie było.
-Archer?- mruknęłam, grając na czas.

Cóż, albo został porwany i jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie albo wszyscy inni w nim są- przez niego.

-No tak, naturalnie- zaśmiał się.- Bywał częściej w domu, od kiedy w nim jesteś a teraz od kilku dni nie przychodzi. Coś między wami nie tak? 
Zaprzeczyłam, może zbyt szybko.
-Ma jakieś swoje sprawy na głowie- wymigałam się, od jednoznacznej odpowiedzi.- Poza tym...Archer ma swój świat, nigdy nie wiadomo kiedy jest się jego wrogiem a kiedy przyjacielem. 
-Racja, czasem ciężko za nim nadążyć-westchnął.- Ale to dobry chłopak. I ma dobrą dziewczynę. 
Uśmiechnęłam się lekko w odpowiedzi, czując krótką wibrację mojego telefonu. Chociaż kusiło mnie, żeby spojrzeć na wiadomość, chciałam najpierw dokończyć posiłek. 
-Rodzice kochają swoje dzieci, choćby nie wiem co, prawda?- zapytałam, czując w ustach posmak szynki, sera i majonezu. 
-Co masz na myśli? 

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz