27.

50.4K 2.3K 911
                                    

Otworzyłam oczy, czując ból w całym ciele. Miałam sztywny kark, bolały mnie plecy a oczy szczypały od płaczu i zmęczenia. Czułam czyjąś dłoń na głowie, która masowała mnie w uspokajającym geście. 

-Która godzina?- Zamruczałam cicho, prostując się. Moje kości strzelały niemiłosiernie, zupełnie jakbym była stara i schorowana.
Zasnęłam z głową na kolanach Archera, który siedział ze mną do tej pory. Will wrócił do domu jakiś czas temu na prośbę mojego chłopaka. Wspomniał coś o jakiejś ważnej sprawie i kimś, kto miał do nich przyjść. Nie słuchałam ich rozmowy, obserwując wielkie drzwi do sali operacyjnej. 

-Po trzeciej- wzdycha.
-Dlaczego to tak długo trwa?- Dziwię się, a moje nerwy były już w strzępkach.- To trwa prawie pół dnia.

-Operacje bywają skomplikowane- wzdycha ciężko, obejmując mnie.- Powinnaś się dobrze wyspać i coś zjeść. Wyglądasz słabo. 
Kręcąc głową, dałam mu do zrozumienia, że nic z tych rzeczy nie wchodzi w grę. 

-Kochanie...-zaczął cicho, ale nie pozwoliłam mu, skończyć zdania. 

Podrywam się na równe nogi, kiedy zza drzwi wychodzi lekarz. Konkretnie dwóch lekarzy i jedna, blond włosa pielęgniarka. Razem z Adamem, podeszłam do nich na przemian pytając o stan Jennifer.

-To była bardzo skomplikowana operacja- przyznał jeden z nich, ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy.- To cud, że pani Hale żyje. Niestety, jej stan dalej jest ciężki a najbliższe dni pokażą, co będzie dalej. Proszę być dobrej myśli.

-Operację kwalifikujemy jako udaną- poinformował drugi, wyższy i zdecydowanie starszy mężczyzna z wąsami.- Proszę się nie martwić.
Jak mogę się nie martwić, kiedy moja mama jest w ciężkim stanie? W dodatku tak na prawdę nie wiadomo, co będzie dalej? Mam ochotę po raz kolejny się rozpłakać, ale nie wiem czy mam jeszcze jakieś łzy w zanadrzu. Możliwe, że wszystko wsiąkło w moje chusteczki i koszulkę Archera.

-Pani Hale- dodał ten pierwszy o lekko zakrzywionym nosie- przez najbliższe dni będzie w stanie śpiączki farmakologicznej. To normalne działanie, mające na celu stworzenie warunków jak najlepszych do odzyskania zdrowia. Proszę się nie martwić, na prawdę. 

Wycofałam się o krok, a moje plecy zderzyły się z torsem chłopaka za mną. Ułożył dłonie na moich ramionach, masując je delikatnie. 

-Jestem tu- nachylił się nad moim uchem i złożył na nim delikatny pocałunek. 

Adam rozmawia z lekarzami, ale ja miałam już dość. Słaniałam się na nogach, więc jeszcze bardziej oparłam się o zielonookiego. Wiedziałam już, że nie będę mogła dziś zobaczyć mamy. Może rano albo po południu. Na razie jest to nie możliwe. 

-Skarbie...?

Opadłam z sił. Silne ramiona oplotły mnie w pasie w momencie, kiedy moje nogi zmiękły i straciłam nad nimi władze. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, słyszałam przytłumione dźwięki a zaraz potem nastała ciemność. 



***


Czułam, że leżę na czymś wygodnym, chociaż nie jest to moje łóżko. Moje jest mi dobrze znane i praktycznie się w nim zapadam, jest tak miękkie. To nie było łóżko Archera, bo nie czułam jego silnego zapachu, jaki zostawiają za sobą jego perfumy. Było wygodnie, ale wciąż nie wiem gzie jestem.
Otworzyłam lewe oko, ale mój wzrok padł na jasną lampę, więc z grymasem na twarzy skrzywiłam się i uniosłam dłoń do czoła. Słyszałam czyjeś chrząknięcie i jakiś szelest. Zupełnie tak, jakby ktoś się poruszał. Osłaniając oczy dłonią, powoli rozchyliłam powieki i mrugnęłam parokrotnie. Spoglądnęłam w bok, bo biel sufitu sprawiła, że nachodziły mnie mdłości. 
-Zemdlałaś- poinformowała mnie młoda dziewczyna, którą napotykały moje oczy. Siedziała obok mnie na krześle, pisząc coś w notesie i zerknęła na mnie podejrzliwie, jakby bała się że zaraz coś sobie zrobię.- Lepiej ci już?

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz