50.

29.1K 1K 772
                                    

REED POV

Nie spałam praktycznie całą noc. Kiedy udawało mi się zasnąć, szybko budziłam się z wrażeniem, że spadam w otchłań. Moja podświadomość płatała mi figle, sprawiając że zawartość mojego żołądka podjeżdżała do mojego gardła. 
Pamiętałam wszystko słowa, jakie padały na terapii. Mimo, że rozmyślałam nad ukojeniem dziwnego kołatania w sobie, odpychałam od siebie te myśli. Zgodziłam się na terapię, na pracę nad sobą, dla Archera. Nie chciałam tego zaprzepaszczać, nawet jeśli wszystko obracało się przeciw mnie. 
Facet, którego kocham znowu zniknął. Tym razem nikt nie wiedział gdzie jest, co mu jest i czy w ogóle wróci. To powodowało ogromną frustrację, która kłębiła się w moim wnętrzu. Z drugiej strony była też obawa, że stało się coś złego. To było paraliżujące.
Wiedziałam, że Archer ucieka od problemów. W krytycznym momencie znika w cień, myśląc że to uratuje ludzi, którzy są wokół niego. Mogło tak być i teraz ale nieustannie prześladowała mnie myśl, że chodzi o Kelsey. 

Do całej tej beznadziei dołączył jeszcze Dragon, zlecający mi zabicie człowieka.

ZABICIE CZŁOWIEKA.

Nie wyobrażałam sobie tego, chcą wyrzucić z pamięci jego polecenia. Nie wiem, kim ma być ten człowiek. Nie wiem, jak wygląda. Nie wiem, co robi i dlaczego Dragon chce go zabić. Nie wiem jak i gdzie miałabym to zrobić.
Wszystkiego mam dowiedzieć się w odpowiednim czasie. To na pewno zagrywka, żebym nie mogła komukolwiek o tym powiedzieć. Dragon wyraził się jasno- jeśli komukolwiek powiem, chłopaki zginą. 
Gorsza sprawa jest taka, że jeśli mi się nie uda...również. 

Nie wiedziałam, dlaczego tak brudną robotę, zleca komuś takiemu jak ja. Na pewno użył swoich kontaktów, żeby dowiedzieć się o mnie wszystkiego. Na pewno wie, że nigdy nie robiłam czegoś takiego, że praktycznie nie mam żadnego doświadczenia w tym temacie.
To sprawiało, że myślałam o tym jak o pułapce. 
Bo może nią była. 
Ale co powinnam zrobić? 
Z każdej strony ryzyko było zbyt duże. Wpakowałam się w porządne kłopoty i nie widziałam z nich racjonalnego wyjścia. Bez Archera u boku, na pewno sobie nie poradzę!

Kiedy wczesnym rankiem, słońce przedzierało się przez zasłony, znów zawibrował mój telefon. Wystraszyłam się i z duszą na ramieniu, sięgnęłam po urządzenie. 
To była mama.

-Halo?- mruknęłam ciężko. 
Nie spodziewałam się telefonu tak wcześnie rano. Już zaczynałam się bać, że to zwiastuje kolejne kłopoty.
-O, nie śpisz- usłyszałam jej lekko zmęczony, ale pogodny głos.- Obudziłam cię?
-Tak jakby- westchnęłam, siląc się na ton, który nie zdradziłby moich prawdziwych odczuć.- Jak się czujesz?
-W porządku- odpowiedziała.- Ale wszystko...boli.
Kiwnęłam głową,  chociaż  nie mogła tego zobaczyć.

-Lekarze mówili, że tak będzie- zwróciłam uwagę, zagrzebując się w pościeli. 
Kołdra tworzyła swego rodzaju barierę przed wszystkim co złe. Szkoda, że nie mogła mi pomóc. 

-Przepraszam, że cię budzę- westchnęła.- Strasznie tu nudno, obudzili mnie przed chwilą, żebym zjadła leki- zaśmiała się lekko, jednak krótko i sztucznie- a teraz nie mogę zasnąć. Egoistycznie, wiem. Nie daję spać Tobie.

-Miło cię słyszeć- zapewniłam.- Wpadnę wieczorem. 
-Spokojnie- powiedziała.- Jeszcze tu sobie pobędę, zdążysz mnie odwiedzić. 
Wiedziałam o tym, jednocześnie bojąc się, że mogę nie zdążyć. W świetle powyższych spraw, nawet fakt, że będzie przebywać w szpitalu jeszcze kilka tygodni, nie gwarantował, że zdążę.

-Mamo- odpowiedziałam słabo, tłumiąc łzy. Głos uwiązł mi w gardle a ręce zaczęły się trząść. Zanim się opanowałam, minęły długie sekundy.- Kocham cię.
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
-Ja ciebie też, Reed- zadeklarowała.- Mimo wszystko, zawsze cię kocham.


***

Poranna zmiana w BrassMolly była okropna. Nie myślałam kompletnie o tym co robię, ciągle mieszałam zamówienia a dodatkowo, zbiłam jeden talerz. Byłam sfrustrowana do granic możliwości i odczuli to wszyscy wokół. 
Kiedy Scarlett przyjechała po mnie, informując wcześniej, że musimy porozmawiać, wcale mnie to nie uspokoiło. Nie udzieliła mi żadnych informacji a to znaczyło, że nie miała nic dobrego do powiedzenia. Nie mogłam zmusić się do jedzenia, nawet tłumacząc sobie, że muszę coś zjeść. Kiedy dziewczyna wpadła do restauracji, pod koniec mojej zmiany, zamarłam. 
-Cześć- odpowiedziała, siadając przy barze.- Burgera poproszę. Z podwójnym serem! Nie jadłam nic od wczorajszego podwieczorku! Padam.

Mimo zaistniałej sytuacji, była spokojna, przez co kompletnie zbiła mnie z tropu. Było dobrze? Tak źle, że można mieć wszystko gdzieś?

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz