9.

76.2K 2.8K 2.2K
                                    

Isabel siedziała ze mną jeszcze jakiś czas, po czym musiała wracać do domu, by zdążyć przygotować się do pracy. Postanowiła dorobić sobie we wakacje i została kelnerką w jednej z knajpek w centrum miasta. Obiecałam, że ją odwiedzę i w pamięci zapisałam adres tego miejsca. 
-Nie potrzebują kogoś jeszcze?- zapytałam, kiedy wiązała sznurówki swoich butów. 

-Na razie nie-pokręciła głową.- A byłabyś chętna?

W sumie to było by całkiem fajne zajęcie. Nie mogłam przesiedzieć w domu całych wakacji i czekać aż Archer znajdzie trochę czasu dla mnie lub moi znajomi będą mieć wolne. 
-Czemu nie?- zapytałam retorycznie.- Muszę znaleźć coś do roboty, żebym tu nie zwariowała. 

-Zapytam- obiecała.- Zawsze możesz zagadać do Mederith czy nie potrzebuje opiekunki dla dzieciaków.

To był całkiem ciekawy pomysł. Nie, żebym miała w tym jakieś większe doświadczenie ale przecież nie były już niemowlakami, więc potrafiłyby powiedzieć czego potrzebują. Nie dałyby sobie zrobić krzywdy, zresztą orientuję się w podstawowych zasadach co wolno a czego nie. 
Pożegnałyśmy się. Zrobiłam sobie kanapkę z serem orientując się, że pora śniadania już dawno minęła. Bliżej było do spóźnionego obiadu. Zaglądnęłam do lodówki, ale wizja brudnych naczyń i całej pracy jakoś nie specjalnie mnie zachwyciła. 

W tym samym momencie drzwi otworzyły się a przez mieszkanie przeszedł donośny tembr głosu:

-Wróciłem! 

Wychyliłam się na korytarz by ujrzeć Adama Hale ściągającego marynarkę. Poluzował krawat, który pewnie wybrała moja matka.

-Hej- przywitałam się.- Mamy nie ma i nie wiem kiedy wróci.

-Ohh-westchnął.- Pewnie ma dużo pracy. Ostatnio pracowała nad jakimś artykułem, a że nie chce przynosić pracy do domu to pewnie siedzi po godzinach.

-Tak, pewnie masz rację- uśmiechnęłam się blado. 

Spojrzał na mnie, akurat wtedy kiedy żułam kawałek chleba. Dobrze wiedziałam, że chce o coś zapytać ale jeszcze nie wie jak to zrobić. Czekałam na pytanie z trudem przełykając kęs. Powinnam zrobić sobie herbatę albo przynajmniej wypić szklankę wody. 

-Archer też jest w domu?- usłyszałam w końcu.

Jego głos był ciężki, kiedy rzucił okiem na schody tak, jakby bał się że chłopak zaraz tu przyjdzie i zrobi awanturę. To było do niego podobne, już zwłaszcza w kwestii ojca. 
-Nie- pokręciłam głową.- Wyszedł...-urwałam. W sumie to nawet tu nie był, chyba że nasz podjazd się liczy.- Z kumplami. 

To chyba nie było do końca kłamstwo. Chyba.

-Okej- powiedział tylko.- Idę się przebrać. Garnitur w taką pogodę to największa zmora. 

Zaśmiałam się nerwowo. Nie zachowywał się tak, jakby był zły za nasz związek.

Czy w ogóle ktokolwiek może gniewać się z takiego powodu? To trochę śmieszne, ale przecież...ludzie są różni. 

-Jadłaś już obiad?- zapytał.

-Nie chce mi się nic gotować- westchnęłam.

Pokiwał głową na znak, ze rozumie.

-Ja jestem kiepski w kuchni- przyznał.- Jak chcesz, możemy zamówić pizzę. 

-Czemu nie- uśmiechnęłam się.- Jak coś, będę na tarasie. 

Chwyciłam kolorowe magazyny, które leżały na stoliczku i wyszłam na zewnątrz. Rozsiadłam się w miękkiej huśtawce. Zaczęłam przeglądać ich zawartość, bujając się w przód i w tył. Słońce przyjemnie muskało moje odsłonięte nogi. Zdecydowałam się dziś ubrać szorty i luźną bluzeczkę, ponieważ było ciepło. Natrafiłam na lokalną gazetę, dla której pisała moja rodzicielka. Zawsze miała dwie strony redakcyjne dla siebie i tworzyła tekst na jakiś konkretny temat. W tym wydaniu poruszała kwestie pielęgnowania ogrodu. W tym mieście ludzie mieli na tym punkcie fioła, więc artykuły o kwiatkach, drzewkach i ozdobach był zawsze na topie. Oglądałam kolejne czasopisma, zawieszając oko na co ciekawszych fragmentach. Szczególnie interesowały mnie te dotyczące wystroju wnętrz. Nie, żebym była ekspertem (przynajmniej na razie) ale niektóre wcale mi się nie podobały. Zaczęłam wyobrażać sobie inne rozmieszczenie mebli i mimowolnie uśmiechnęłam się. Na prawdę chciałabym to kiedyś robić. 

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz