61.

13.1K 470 410
                                    

MIKE POV

W swoim krótkim życiu miałem wiele sytuacji, w których otarłem się o śmierć. Właściwie jej oddech  na moim karku czułem każdego dnia. Nigdy specjalnie się tego nie obawiałem, w końcu wiadomym jest, że w którymś momencie wyciągnie rękę do każdego, bez wyjątku. Można się jej opierać, jednak kiedyś i tak trzeba będzie ulec.

Zawsze gdzieś w sobie nosiłem przeświadczenie, że moje kiedyś może nastąpić teraz. Długie i spokojnie życie jakby mnie nie dotyczyło. W końcu to jak żyłem, czym się zajmowałem i ile razy ktoś obił mi mordę, właściwie było tego potwierdzeniem. 

Szczerze? Bywały dni, kiedy chciałem, by to wszystko dobiegło końca.

Najpierw przypomniało mi się dzieciństwo. Ubogie w szczęście, ale całkiem przyzwoite. Matki nigdy nie poznałem, chociaż musiałem przyznać, że na zdjęciach wyglądała zawsze przepięknie. Ojciec robił co mógł, chociaż nie należał do osób o anielskiej cierpliwości. Często przebywałem w domach jego znajomych, gdzie partnerki jego kumpli częstowały mnie pysznym jedzeniem, pozwalały oglądać kreskówki do późnych godzin i pilnowały, bym nie podsłuchiwał rozmów dorosłych mężczyzn. Czasem wychodziłem na korytarz, który pozostawał oświetlony, na wypadek gdybym chciał do łazienki. Wtedy to, wytężałem słuch, żeby usłyszeć cokolwiek z narady, która zawsze wydawała mi się czymś niezwykłym. A potem ojciec zerkał w stronę korytarza i ucinał wszelkie dyskusje. Wstawał, po czym odprowadzał mnie do pokoju, wygłaszając długi monolog, że stać mnie na coś więcej, niż to i że powinienem trzymać się od tego bagna z daleka. Jego tyrady stawały się tym dłuższe, im więcej miałem lat. Ostrzegał mnie przed takimi ludźmi z jakimi sam tworzył zespół i liczył, że moje życie potoczy się całkiem inaczej niż jego. Nie wiem, czy tak by się stało. Czasem jednak zabierał mnie do parku i tylko znacząco kiwał głową, gdy biegałem między drzewami. Dopiero po latach zorientowałem się, że wielokrotnie nerwowo rozglądał się dookoła, zupełnie tak jakby spodziewał się ataku. Wypady do parku stawały się rzadkością, jednak rekompensował mi to wieczornym budowaniem zamków z kloców. 

Dzień, w którym widziałem jego śmierć na własne oczy wstrząsnął mną dogłębnie. Jego ciało upadło, gdy kula dosięgnęła jego serca. Kałuża brudnej wody na chodniku robiła się niebezpiecznie czerwona, a on przestał oddychać. Potem wszystko zlało się w jedną ciemną masę. Koledzy ojca, w ramach swojej wierności, oferowali mi ciepły kąt i coś do jedzenia. Niespecjalnie zwracali uwagę na to co robię, ale zawsze miałem gdzie wracać. Wciąż podsłuchiwałem ich rozmowy, licząc że dowiem się, kto stał za śmiercią mojego ojca. Tak nigdy się nie stało, a we mnie rosła coraz większa chęć zemsty. Oślepiło mnie to do tego stopnia, że w każdym napotkanym człowieku, potrafiłem dostrzec potencjalnego mordercę Jake'a O'Connora. 

Przez to nabawiłem się sporych kłopotów, ponieważ potrafiłem zadzierać z każdym, zupełnie nie przejmując się, jak to się skończy. Zazwyczaj dostawałem srogi łomot, a po jakimś czasie wręcz prosiłem się o śmierć. Gdzieś w tym wszystkim, zadarłem również z Diego, którego ciosy były inne niż wszystkie. Wtedy, kiedy leżałem na zimnej ulicy, plując krwią i przeklinając na cały świat, Marerro przykucnął obok mnie, klepiąc po ramieniu. Wtedy staliśmy się świetnym duetem, który zamierzał stać się potęgą tego pierdolonego miasta. Wkrótce dołączył do nas Will, Archer, Matt i Carter.

Ten ostatni, przez wiele tygodni przyglądał mi się badawczo, zupełnie tak jakby w oczach miał skaner. W myślach wielokrotnie żartowałem, że tak jest - w końcu ten człowiek doskonale znał się na komputerach, więc być może potrafiłby zbudować sobie takie cacko?

Pamiętałem, jak jednego wieczoru przyszedł do mojego pokoju i oświadczył, że zamierza przychodzić tak codziennie, dopóki się nie ogarnę. Z początkowej niechęci, wyrosła piękna przyjaźń, chociaż wciąż potrafiliśmy sobie dogryzać. Jako jedyny widział, że moje zapędy bywają destrukcyjne. Wiele rozmawialiśmy, a ja otwierałem się przed nim tak, że wkrótce mógł ze mnie czytać jak z otwartej księgi. Jego wpływ i to, ile razy uspokajał moje ataki agresji sprawiły, że stałem się uważniejszy, czujniejszy i bardziej precyzyjny.

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz