42.

63.6K 2.2K 2.3K
                                    

-Mama się wybudziła.

Adam Hale zmierzył wzrokiem moją osobę. Z pozostałościami makijażu pod oczami i zmęczeniem malującym się na twarzy musiałam wyglądać niezbyt dobrze. Mimo wszystko aż podskoczyłam z radości. 

Tak strasznie mi ulżyło! Rozciągnęłam usta w szerokim uśmiechu i rzuciłam się na szyję wybrankowi mojej rodzicielki. Obydwoje cieszyliśmy się do tego stopnia, że płakaliśmy ze szczęścia. Te łzy były oczyszczające- wymazywały resztki strachu i niepokoju o jej dalszy los.

-Kiedy?- Otarłam łzy z policzków, śmiejąc się z czegoś, chociaż nie miałam pojęcia co to było. 
-Kilka minut temu- stwierdził z niepohamowanym uśmiechem.- Właśnie chciałem do niej jechać. Pojedziesz ze mną?

Nie było szans na odmowę. Byłam gotowa w pięć minut i nie mogłam się doczekać, aż zobaczę w końcu jej oczy. Brakowało mi ich widoku, kiedy wciąż musiałam widzieć jej zamknięte powieki. Przestałam myśleć nawet o wydarzeniach ostatniej nocy i żyłam tylko faktem, który miał nastąpić po przekroczeniu szpitalnego progu. 
A to uczucie było nie do opisania. Kiedy w końcu dotarliśmy do szpitala, przekroczyliśmy próg tej laboratoryjnej wręcz sali poczułam się, jakby ktoś zdjął mi ciężar z barków. Unosiłam się kilka centymetrów nad ziemią, będąc jednocześnie świadomą, że to nie możliwe. A jednak czułam się lekko. Od uśmiechu, rozbolały mnie policzki nie liczyło się nic innego jak tylko ona.

-Przepraszam- wyszeptałam cicho, wtulając się delikatnie w jej wątle ciało. Zawsze była szczupła, jednak teraz straciła kilka kilogramów, przez co jej kości policzkowe były uwydatnione bez pomocy kosmetyków. 
-Co ty mówisz?-Wychrypiała cicho, obejmując mnie jedną ręką. W jej ruchach widać było, jak bardzo słaba i zmęczona jest. 

Pokręciłam głową, ignorując ból kręgosłupa, który towarzyszył pochylaniu się nad jej ciałem. Nie wiedziałam czemu, ale czułam że powinnam ją przeprosić. Tak jakby to miało w czymś pomóc, naprawić wszystkie porozbijane części, skleić odłamki i odnowić to co zniszczone. 

Dopiero w obliczu prawdziwego niebezpieczeństwa człowiek uświadamia sobie jak bardzo ulotne jest życie. 

-Dobrze cię widzieć, mamo- odchrząknęłam, wdychając zapach środków dezynfekujących i taniego, szpitalnego mydła. 

-Ciebie też- zgodziła się, gładząc moje włosy. 

-Baliśmy się o ciebie, Jennifer- głos Adama odbił się od białych ścian. 
Materac ugiął się pod ciężarem jego ciała, kiedy usiadł obok mamy. Kątem oka dostrzegłam jak chwyta jej rękę. 

Mama wypuściła mnie ze swoich objęć, układając się na poduszkach. Miała grymas bólu wymalowany na twarzy, ale jej oczy, te oczy za których widokiem tak tęskniłam, błyszczały radośnie. Opadłam na szpitalne krzesło, prostując nogi. 

Przez chwilę skupiłam się tylko na tym jak jej głos wędruje po pomieszczeniu. Nie słuchałam co mówi, byłam zbyt przejęta tym, że w końcu może się odezwać. Obserwowałam ruch jej gałek ocznych, ignorując natrętne wibrowanie telefonu w kieszeni. Nie obchodziło mnie kto i co ode mnie chce. Najważniejsza była moja mama.

-Reed?- Adam skierował na mnie swoje bystre spojrzenie.- Chyba ktoś się do ciebie dobija.

Pokręciłam głową, kładąc dłoń na kieszeń jeansów. Spod materiału doskonale czułam komórkę, która w tym samym momencie ucichła. 
-To nie istotne- uśmiechnęłam się, wkładając dłoń w dłoń mojej rodzicielki.- Jak się czujesz?- Zwróciłam się do niej.

Spojrzała na mnie tak, jakby chciała przewiercić mnie na wylot. 

-Jak już wspomniałam, dobrze. 

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now