54.

24.9K 987 1.1K
                                    

ARCHER POV

Czułem się jak nad morzem. Kiedy mocno zaciągnąłem się powietrzem, czułem ten charakterystyczny zapach miejsca nad wodą. Co prawda była to tylko rzeka, ale i tak czuło się inne powietrze niż zwykle. 
A potem otwierałem oczy i wszystko było popierdolone. 

Owszem, wciąż znajdowałem się nad rzeką, jednak daleko mi było do wypoczynku i relaksu. Było cicho, prawie tak cicho jak przed gwałtowną ulewą. Ta cisza była przytłaczająca, do tego stopnia że wyprowadzała mnie z równowagi. Kontenery wokół poru rzucały złowrogie cienie, oświetlone przez Księżyc i nieliczne żaróweczki.
-Wciąż nie rozumiem- mruknąłem pod nosem- po co ten cały cyrk, Lora.
Kobieta obok mnie, naciągnęła na ciało ciemną kurtkę. Patrzyła na mnie z pogardą i wyższością, co potęgowało moje obrzydzenie nią. 
-Muszę mieć pewność, że nie wywiniesz numeru- odpowiedziała, krytycznie mierząc mnie od stóp do głów.- Nie mogę uwierzyć, że moja córka wybrała ciebie.

Wzmianki o Kelsey, zawsze powodowały u mnie dreszcze. 
Włożyłem ręce w kieszeń ciemnych spodni i po prostu czekałem. Wiedziałem, że po tej nocy będę mógł wrócić do domu. To mnie cieszyło. 
-Jaki niby numer?- zaśmiałem się gorzko i sarkastycznie.- Mój telefon został w samochodzie. 

-Trzeba było być grzecznym- podsumowała. 
Oddaliła się o krok by odebrać telefon.

Walczyłem zawsze o to, co kochałem po tym jak straciłem matkę. Byłem za młody, żeby jej pomóc, jakkolwiek ją uratować. Nie mogłem nic zrobić, czegokolwiek zdziałać. To sprawiło, że nie chciałem już nigdy nikogo kochać, ale stało się tak a nie inaczej. Moje skamieniałe serce, potrafiło kochać.
Teraz, kiedy jestem dorosłym facetem, muszę dbać o kobietę, która zamieszkała w moim sercu. 

Dbać o nią, nawet za cenę życia. 


MATT POV

Byłem wtedy nad wyraz opanowany. Spokojny, czujny i uważny. Od zawsze uważałem, że jestem najspokojniejszym facetem w tej grupie, ale dziś czułem się jakbym osiągną nirwanę.
To było dziwne uczucie, biorąc pod uwagę fakt, jak kiepskie były to okoliczności. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, zwłaszcza że prawdopodobnie mógł nastąpić zwrot akcji. Nieprzyjemny w dodatku. 
Archer to porywczy typ, który lubi wplątać się profilaktycznie w tarapaty. Czasem takie, które kończą się dla wszystkich tragicznie. Nie wiedziałem czy mam wierzyć, iż dalej jest po naszej stronie. Nie wiedziałem, czy mogę na sto procent przyznać, że to tylko blef. Jakaś gra. 
W całym tym chaosie odnalazłem służbowy spokój, który sprawiał, że miałem jasny cel. Dociec prawdy. 

W odpowiednim czasie rozdzieliliśmy się, lawirując między przeszkodami w mroku. Każdy z nas zajął odpowiednie pozycje i pozostało nam po prostu czekać. 

Wtedy zobaczyłem Archera, po prostu stojącego sobie między kontenerami. W mroku nie mogłem zobaczyć do końca jego twarzy ale miałem wrażenie, że miał podbite oko.
A może to cień rzucający się na jego twarz? 
Chłopak szybko naciągnął kaptur na blond czuprynę a wkrótce potem w oddali zobaczyliśmy światła. Nadciągała ciężarówka. 
Wiedziałem, że wszyscy obserwujemy ten sam teren a to znaczyło, że wszyscy widzieliśmy to samo. Archera stojącego w niedalekiej odległości od Lory Reinhart, nią samą w biznesowym nastroju, jej synka i jeszcze dwóch chłopaczków, którzy kręcili się wokół nich. 
-Stary, co ty tam robisz?- wyszeptałem, próbując cokolwiek rozczytać z jego postawy.

Archer pakował się już w różne dziwne rzeczy, przyciągał do siebie problemy jak nikt inny na tym świecie. Ale cokolwiek tu robił, wiedziałem jedno- powinien być z nami a nie z nią. 
Czułem wibracje, które wydawał mój telefon i modliłem się, żeby nikt inny tego nie usłyszał. 

Do jasnej cholery, kto może teraz do mnie dzwonić!
Jedyną osobą, która mogłaby teraz telefonować, była Isabel Whitemore. Moja dziewczyna. 
Nie robiła tego często, zwłaszcza kiedy wiedziała, że jestem na akcji. 

Nie odpuszczała. Telefon wibrował i wibrował a ja zacząłem tracąc swoją cierpliwość. Nie lubię, kiedy coś niszczy moje opanowanie. 
Niewiele myśląc, włożyłem rękę do kieszeni i przytrzymałem odpowiedni przycisk na urządzeniu. Urządzenie wyłączyło się a to zapewniło mi spokój.

Kocham Izzy, jest wspaniałą dziewczyną. Prostą i szczerą. 
Zwyczajną dziewczyną. 
Jest tylko bardzo opiekuńcza, czasem aż za bardzo. Ciągle się martwi, zadręcza każdym moim wyjazdem. Co kilka dni, kiedy późną porą, leżymy okryci pościelą, brązowooka kieruje na mnie swój błagalny wzrok.

-Matt, skarbie- wyszeptała Izzy, a ja już wiedziałem co się święci.

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz