3.

73.8K 3.2K 2.4K
                                    

-Pojebało cię?!- warknął Archer, chwytając mój łokieć. 

Mogłam sobie wyobrazić, jak zaciska szczękę, napina mięśnie, jego oczy niebezpiecznie ciemnieją a usta zaciskają się w idealnie prostą linię. Wciągnęłam mocno powietrze do ust, czując natarczywy ból. Isabel mnie uderzyła. Na prawdę mocno. Zostanie mi tam siniak, jestem pewna. Dopiero po paru chwilach jestem w stanie w pełni się wyprostować, ale nie mam odwagi zabrać rąk od żeber. Zupełnie, jakbym chciała tym gestem chronić swoje kości, przed ponownym atakiem. Spojrzałam na dziewczynę, która z niewinnym uśmieszkiem otrzepała dłonie.
-To za to- powiedziała spokojnie- że musiałam tęsknić. 

-Czy ty na głowę upadłaś!?- krzyknął zielonooki. 
Za chwilę, on też jej przywali. Gdyby to był facet, już dawno by to zrobił. Nie byłam w stanie ocenić, na ile ma w sobie cierpliwości, ale jeśli mam być szczera, ta granica jest cienka i wątła. Ale Izz, nie jest taka niewinna na jaką wygląda. Dobrze pamiętam, jak sama zaczynała do Brittany jeszcze w liceum. Miała przy tym zadziorną minę i po prostu miała gdzieś to co o niej powiedzą. Nieobliczalna. Taka była od zawsze.
-Należało mi się- mówię, uśmiechając się do Izzy. Potem patrzę na rozjuszoną twarz chłopaka i wysyłam mu ostrzegawcze spojrzenie. 
-Spokojnie- odezwał się Matt, przygarniając niską brunetkę do siebie. Była jeszcze niższa niż ja.- Przecież nic się nie stało.

Hale prychnął z pogardą, ale trzepnęłam go w ramię. 

-Zdążyłam zapomnieć, że Isabel potrafi wszystko- pokręciłam głową.- Spodziewałam się noża albo kija bejsbolowego, ale taki cios...Postarałaś się.

Uśmiechnęła się lekko. Na jej twarz wpłynął lekki rumieniec. 

-Nasza Izzy- odezwał się Diego, szurając krzesłem.- Potrafiła by zgwałcić dziwkę, gdyby naszła ją taka ochota.

Przez ogród przetoczyła się salwa śmiechu, a jej główny powód przytulił się do Crossa, jakby w obawie że coś jej się stanie. Tylko Mederith skarciła mężczyznę wzrokiem, pokazując palcem na dzieci, które po przybyciu nowych osób, schowały się za Willem kurczowo trzymając się jego nóg.

-Witaj w domu, Rahel- zaśmiał się ciemnowłosy, przytulając mnie do siebie. 

Był w dobrym humorze, jeśli zmienił moje imię. Odwzajemniłam ten gest, a potem przez kolejne minuty witałam się z każdym z nich. Nikt nie pokazał mi, że mnie tu nie chce. Miałam wrażenie, że oni na prawdę cieszą się z tego, że tu jestem.

-Reed- westchnął DeVitto, unosząc mnie kilka centymetrów nad ziemią.- Zmieniłaś się! I wow...ścięłaś włosy! 

Przygryzłam wargę ze zdenerwowania. To była zmiana, której nie lubiłam.

-Musiałam- sprostowałam, zakładając mały kosmyk za ucho.- Co u ciebie?

-Dobrze- odpowiada, pełen skupienia, badając mnie wzrokiem. 

Uśmiecham się blado. Może i są dla mnie mili, ale jednak powstała między nami przepaść. Drążyła się przez rok i teraz bardzo trudno ją przeskoczyć. 
Archer poprowadził mnie do stołu, gdzie bezceremonialnie zajął miejsce i wciągnął mnie na swoje kolana. Po chwili, dosiadł się do nas William a dwójka kochanych szkrabów, bawiła się na trawniku. Mój chłopak objął mnie w pasie, lekko głaszcząc aby dodać mi otuchy. 

-Mówię tylko, że moim zdaniem ustatkowanie się, jest czymś w rodzaju więzienia- powiedział nagle Mike, jakby wracając do wcześniejszego tematu. 

Isabel przewróciła oczami i poprawiła się na kolanach Crossa. Założyła ręce na piersi i pokiwała głową, jakby z niedowierzaniem. 

-Dlatego wolisz zaliczać panienki w klubach?- prychnęła. 

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz