Rozdział 46

13 2 2
                                    

-No to... powiesz mi dlaczego czaimy się na murze jak niezrównoważone psychicznie? - spytała Liz, skupiona na tym, by nie spaść z ich punktu obserwacyjnego. Obok niej kucała Rita, która nie drgnęła nawet na milimetr odkąd tylko tu weszły.

-Ten budynek nie ma innego wyjścia, więc prędzej czy później się tu pojawi. A tak go nastraszyłam, że czym prędzej pobiegnie do swojej pani donieść jej o wszystkim.

-Czy ty naprawdę uważasz poważne uszkodzenia ciała za nastraszenie? - jęknęła Liz z niedowierzaniem. - No i dlaczego zakładasz, że przywódczynią Echa jest kobieta?

-Och, Liz. Jak bardzo nie wierzyłabym w równość płci, to prawda jest taka, że faceci nigdy nie dorównają nam w niektórych kwestiach. Umiejętność przewodniczenia rewolucji na pewno się do tego zalicza. Zresztą tak samo prawdopodobne może być, że Echem przewodzi grupa ludzi, nie jedna osoba. Ale to nieważne, skoro i tak ich wszystkich pokonamy.

-Jak ty się nagle zrobiłaś taka pewna siebie? - mruknęła Liz. - Z moich ostatnich informacji wynika, że mamy o wiele mniejsze zaplecze wojskowe.

-I bardzo dobrze. Takie sytuacje motywują człowieka do kreatywnego myślenia. Kiedy wszystkie drzwi są zamknięte, zrób sobie kolejne - mrugnęła do kuzynki, jednak widząc, że ta nie załapała, musiała wytłumaczyć. - Chodzi mi o to, że zaczniemy patrzeć z innej perspektywy. Wykorzystamy to, co dotychczas postrzegaliśmy jako ich przewagę. I to, co oni widzieli jako przewagę. Spójrz choćby na to - wskazała ręką na sklep z bronią pod nimi. - Ich sposób komunikacji. Nie korzystają z żadnej elektroniki, bo w dzisiejszych czasach zbyt łatwo byłoby to przechwycić. Zresztą tak samo jak my, wolą nie zwracać uwagi potworów. Jak więc się porozumiewają? Szeptami. Chłopak nie zadzwoni przez telefon. Musi się do bazy udać osobiście. A nawet jeśli nie sam, to przekaże informację komuś, kto poniesie ją dalej. A my będziemy tak śledzić ten łańcuch, aż dotrzemy do celu. Proste, nieprawdaż?

Liz aż musiała się uśmiechnąć. Nie pomyślała wcześniej o takim rozwiązaniu. A było przecież takie proste w realizacji. Teraz już przestała narzekać na czajenie się jak ptak na murze. A cierpliwość wreszcie im się opłaciła. Chłopak potrzebował chwili czasu, żeby opatrzyć swoje rany i odzyskać siły. Biedak nie mógł nawet pojechać do szpitala, tylko od razu wsiadł do samochodu i wyruszył w drogę. Liz popatrzyła wyczekująco na kuzynkę, a ta wyciągnęła ku niej ręce.

-No chyba żartujesz - Księżniczka Olimpu wytrzeszczyła na nią oczy.

***

Szybowały nad autostradą bardzo długo i córka Zeusa musiała przyznać, że dźwiganie swojej rówieśniczki przez cały ten czas, było wykańczające. Rita obiecała, że w drogę powrotną udadzą się cieniem, ale teraz nie mogła tego zrobić, gdyż nie wiedziała przecież dokąd miałaby się przenieść. Tymczasem śledziły samochód kasjera, który jechał bardzo niepewnie i czasami skręcał w niewłaściwych momentach. Było to zapewne rezultatem złamanego łokcia, ale kto mógł się tego spodziewać...

Wreszcie, po dwóch godzinach męczącego lotu, Liz mogła wylądować i odpocząć. Chłopak zatrzymał się przy olbrzymiej metalowej bramie, gdzie po krótkiej identyfikacji, wpuszczono go do środka. Dziewczyny wolały nie zapuszczać się dalej, gdyż istniało prawdopodobieństwo, że zainstalowali tu jakieś czujniki i zostałyby szybko wykryte. Zamiast tego przysiadły w rogu muru, w miejscu, gdzie drzewa nie przesłaniały im całej posesji. Przed nimi malował się wielki ogród, po środku którego stał olbrzymi, w połowie przeszklony budynek. Nie wyglądał bogato, ale to tylko upewniało heroski w przekonaniu, że nie jest to rezydencja bogacza a centrum tajnej organizacji. Upewniły się w tym przekonaniu, gdy po krótkiej obserwacji, na trawniku pojawił się szereg ubranych w zbroje ludzi, którzy biegali w uporządkowanym systemie wokół budynku.

-Jak myślisz, jak wielu herosów liczy Echo? - spytała Liz, wpatrując się w trenujących żołnierzy.

-Obawiam się, że więcej niż byśmy się mogli spodziewać - odrzekła Rita i nagle jej uwagę przykuło coś, co wzbudziło grozę w jej sercu.

Jeden z żołnierzy wywlókł z budynku chudego, nieubranego w zbroję chłopaka i popchnął go tak, że ten mało nie wylądował twarzą na trawniku. Szybko go jednak szarpnięto w górę i musiał zacząć biec za innymi. Wywleczonym na siłę herosem był Joachim, a twarze obu dziewczyn zastygły w wyrazie gniewu.

-Chyba czas sprawdzić, co słychać u Kate - oznajmiła mrocznie Rita i z dramatycznym powiewem peleryny zeskoczyła z muru.

***

Gdy John wpadł do centrum dowodzenia, wszelkie rozmowy ustały. Wszystkie spojrzenia skierowane zostały w stronę drzwi, co niesamowicie speszyło chłopaka, ale jednak przybył tu z wiadomością, która musiała zostać dostarczona.

-Gina. Czy ktoś widział Ginę? - spytał tonem w połowie zdecydowanym i w połowie zdesperowanym. Musiał mieć obłęd w oczach, bo powiedziano mu tylko "stołówka", jakby chciano się go szybko pozbyć z pomieszczenia.

Wyleciał więc dalej w stronę znanego sobie korytarza, gdzie jako uczeń tej placówki często przebywał i spotykał się ze znajomymi. Niestety, gdy ukończył szkolenie i został wysłany do pracy w mieście jako jeden z niezliczonych łączników ich siatki połączeń, wszelkie kontakty się urwały. Na szczęście mógł tu często wracać z wiadomościami, jako ten, który był najbliżej bazy. Teraz jednak nie czuł żadnego sentymentu. Wpadł do stołówki i minął kilka przestraszonych jego widokiem osób, dosięgając wreszcie Giny.

-Szefowo - zaczął, zdyszany od biegu przez korytarze. - Księżniczka Podziemia...

Kobieta momentalnie przerwała jego wywód jednym uniesieniem ręki. Spojrzała sugestywnie na siedzącą naprzeciwko dziewczynę, z którą jeszcze chwilę temu toczyły pobudzoną konwersację. Elodie prychnęła kpiąco i wstała.

-Możesz przynajmniej uwolnić Joachima od tych morderczych ćwiczeń? - zażądała tonem głosu.

-Wyjdzie mu to na dobre – kobieta uśmiechnęła się sztucznie i wskazała dziewczynie drzwi. Ta ruszyła do wyjścia jednak zdołała wychwycić wszystko, co chciała usłyszeć.

-Księżniczka Podziemia... ona nas znalazła. I zapowiedziała atak.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówWhere stories live. Discover now