Rozdział 45

10 2 2
                                    

Człowiek nie rozumie co znaczy bycie silnym, dopóki bycie silnym nie jest jego jedyną opcją. Liz już niedługo miała się z tym zmierzyć. Ponownie. Całą noc po głowie chodziły jej wspomnienia wydarzeń sprzed pół roku, gdyż teraz czuła, jak nieubłaganie zbliża się kolejna konfrontacja. Prawda była taka, że nie miały pojęcia na co się szykują a to wielce niepokoiło dziewczynę. W dodatku nastolatka nigdy nie poczuwała się do bycia wspaniałą i potężną półboginią, córką Zeusa, dzieckiem Wielkiej Trójki, Księżniczką Olimpu. Miewała lepsze i gorsze dni, ale nigdy nie czuła tej chwały, którą obdarzył ją Charlie. Co z tego, że potrafiła latać i strzelać ogromnymi piorunami, kiedy po każdym takim incydencie jej poczucie pewności siebie spadało drastycznie w dół. Sama nie wiedziała dlaczego. Czy czuła się źle z tym, że inni mogą tylko pomarzyć o takich mocach? Czy myślała, że ktoś inny mógłby zrobić z nich większy użytek? Czasami nie mogła z sobą wytrzymać. Chciałaby móc aktywować pełnię swoich możliwości, ale to wymagałoby zmian mentalnych, a nie wiedziała jak mogłaby to uzyskać.

Przeciągnęła się w łóżku ze zrezygnowanym westchnieniem, wyskoczyła z niego i... w tym samym momencie do środka wpadła Rita, śpiewając "Bo jak nie my, to kto".

-No chyba żartujesz - Liz jęknęła i skierowała się z powrotem pod baldachim, jednak druga dziewczyna rzuciła się w jej kierunku i popchnęła ją do krzesła, na którym leżały jej rzeczy.

-Nie! To ten dzień! Radujmy się i wysławiajmy Hadesa. To właśnie dzisiaj położymy kres działaniom złoczyńców i przywrócimy spokój w świecie herosów - wyszczerzyła zęby w tryumfującym uśmiechu, choć sekundę później go zdematerializowała. - No dobra, wiadomo że żartuję. Ale mała gadka motywująca zawsze się przyda - oznajmiła. Liz pokręciła głową z niedowierzaniem. - Przebierz się szybko, im wcześniej ruszymy tym lepiej. Czekam za drzwiami - obkręciła się do wyjścia.

-Lepiej załatw mi coś do jedzenia! Od wylądowania nie miałam nic w ustach - zaczęła narzekać, przebierając się. No cóż, wyglądało na to, że czeka ją kolejny dzień altruistycznego ciągnięcia się za kuzynką i wypełniania jej poleceń.

***

Po wydostaniu się na powierzchnię, pierwszym przystankiem herosek był McDonald's, gdzie Liz zadowalała swój brzuch połową oferty śniadaniowej a Rita siorbała smoothie. Potem ruszyły dalej.

-Czy wiesz chociaż, dokąd konkretnie zmierzamy? - spytała Księżniczka Olimpu, rozglądając się dookoła. Oczywiście niczego nie rozpoznawała, bo pierwszy raz znalazła się w Los Angeles, ale miała wrażenie, że nie jest to jego najpopularniejsza dzielnica. Powiedziałaby nawet, że jedna z tych gorszych. Część mijanych okien była rozbita, na ścianach widniało grafitti, a cała ulica kreowała się na jakby... szemraną.

-Och, oczywiście. Do sklepu militarnego - odpowiedziała jej kuzynka, jak gdyby nigdy nic.

-Okej, czyli najpierw zaopatrujemy się w broń, a później...?

-No, tak jakby. Zresztą zobaczysz - wypowiedziała Rita mrocznie, przybierając jeden ze swoich straszniejszych wyrazów twarzy. Gdy się ją taką widziało, należało schodzić z drogi.

Wreszcie dotarły pod właściwy adres. Budynek nie różnił się wiele od tych mijanych w drodze. Wyglądał nie lepiej niż tamte ruiny ale przynajmniej miał porządne drzwi wejściowe. Zanim weszły, Liz zdążyła zarejestrować nazwę sklepu - "Włócznia i miecz". Dwa atrybuty Aresa, w sumie adekwatna nazwa.

Przekroczyły próg i po chwilowym rozglądaniu się, przyciągnął je wzrok młodego sprzedawcy stojącego za ladą. Rita podeszła i zaczęła składać zamówienie.

-Więc tak. Poproszę dwa Colty 1911 z zapasem nabojów, pięć sztyletów Lansky lub ewentualnie Cold Steel i... macie może tą tytułową włócznię? Byle lekką - uśmiechnęła się sztucznie bez cienia życzliwości i wytrzymała podejrzliwe spojrzenie kasjera. Po chwili jednak wzruszył ramionami i zaczął kompletować zamówienie. Znalazła się nawet owa włócznia, choć Liz nie była bardzo szczęśliwa z tego powodu. Wolałaby łuk i pełen kołczan, choć musiała przyznać, że nowo nabyta broń będzie dobrze przewodzić prąd z jej piorunów. Uczyła się tego na Obozie.

-To będzie czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć dolarów i pięćdziesiąt jeden centów - oznajmił kasjer znudzonym tonem, przesuwając po ladzie zamówienie dziewczyn. Ricie się jednak nigdzie nie spieszyło. Wzięła do ręki czarną metaliczną masę pistoletu i zważyła niespiesznie. Złapała rękojeść na kilka różnych sposobów po czym mruknęła w zadowolonym tonie i zamieniła strzelbę na sztylet. Ten też zważyła a potem gwałtownie obróciła się o dziewięćdziesiąt stopni i rzuciła nim w filar stojący niedaleko. Zrobiła to tak szybko i niespodziewanie, że Liz ledwie to zarejestrowała. Potem niespiesznie odwróciła głowę do kasjera i z podejrzanym uśmieszkiem przesunęła po ladzie zwitek banknotów.

-Reszty nie trzeba - powiedziała przeciągle i już miała się obrócić, gdy nagle coś jakby przyszło jej do głowy. Uśmiechnęła się jeszcze raz i jakby zalotnie pokiwała palcem na chłopaka dając mu znak by wychylił się nad ladą i zbliżył do niej. O dziwo zadziałało. Nachylili się do siebie konspiracyjnie... i nagle nastolatka złapała go za kark i rąbnęła twarzą o twardy blat pomiędzy nimi. Dało się słyszeć głośny trzask, a po stole rozprysła krew. Biedak podniósł się otumaniony i, trzymając się lewą ręką za nos, na oślep zaczął szukać broni, jednak w pełni sprawna Rita była szybsza. Z niemal nadnaturalną zręcznością przeskoczyła ponad ladą i, znalazłszy się obok kasjera, wykręciła mu prawą rękę, powodując że był niezdolny do ruchu. Jęknął zrozpaczony a Księżniczka Podziemia po raz pierwszy tego dnia uśmiechnęła się szczerze. Był to jednak przerażający uśmiech tryumfu. Trzymając napiętą rękę chłopaka za jego plecami, pochyliła się do jego ucha i powiedziała:

-Przekaż swojemu dowództwu, że Księżniczka Podziemia ich znalazła. Już ze mną przegrali i niech się domyślą jaki czeka ich los - syknęła, po czym, ku zgrozie Liz, uderzyła chłopaka z całej siły w wykręcony łokieć. Ręka wygięła się nienaturalnie przy głośnym trzasku i agonalnym krzyku rannego. Rita puściła go, zgarnęła broń za którą zapłaciła, połowę rzucając Liz i jak gdyby nigdy nic wyszła z budynku. Kuzynka przytruchtała do niej gdy tylko otrząsnęła się ze zgrozy. Chyba pozostawało jej tylko przyzwyczajenie się do brutalności córki Hadesa.

-To dokąd teraz? - spytała, przełykając ciężko ślinę. - Gdzie jest ta ich baza?

Rita odwróciła się do niej z tajemniczo zadowoloną miną.

-Zaraz się dowiemy.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz