Rozdział 21

23 2 2
                                    

-No proszę, śpiąca królewna się obudziła – mruknęła Elodie, gdy zobaczyła w lusterku, że Mako podnosi się i przeciąga na tylnym siedzeniu.

-Która godzina? – zapytał zaspany.

-Lepiej spytaj który miesiąc i rok – westchnął Joachim. – Elodie, teraz ja pójdę na tyły żeby się skupić, dobrze?

Dziewczyna pokiwała głową nie odrywając wzroku od drogi, po czym pomachała do Mako żeby się przesiadł. Klapnął więc na siedzenie tuż obok niej i zaczął przeczesywać palcami twarde włosy.

-Aż tak długo mnie nie było?

-Nie – westchnęła. – Po prostu nie jesteśmy przyzwyczajeni. Często ci się to zdarza? No wiesz... tak zasnąć w dowolnym miejscu o dowolnej porze.

-A wiesz że nie? – zastanowił się przez chwilę. – Chyba mój wymęczony organizm po prostu odmówił mi posłuszeństwa – wzruszył ramionami. – Gdy przychodzą wizje... Odczuwa się to inaczej.

-Możesz opowiedzieć – zachęciła Elodie, widząc wahanie chłopaka.

-No więc... to tak jakby ktoś ci pukał do głowy. Jak do drzwi. Ale to nie jest żaden ból, nie... Tylko czujesz że masz gościa, że ktoś lub coś oczekuje żeby ci się pokazać. Mogę to zostawić na później, ale długo nie dam rady. Ale spokojnie, nie powinienem już więcej wam tak zemdleć – posłał jej przepraszający uśmiech.

Podczas gdy Elodie zastanawiała się jak to jest być nieustannie męczonym przez czyjeś wizyty we własnym mózgu, zapanowała cisza. Dopiero po chwili chłopak odezwał się znowu. Wtedy, gdy zauważył jak wygląda. I jak śmierdzi.

-Matko kochana, gdzie ja się tarzałem? – zaczął oglądać swoje rzeczy. Elodie postanowiła oszczędzić mu tych informacji, więc powiedziała tylko:

-Znajdę ci jakąś stację z prysznicem, pasuje?

***

Długo czekali aż Mako wyjdzie po porannej toalecie i będą mogli ruszać dalej. Zużył cały czas przeznaczony na późniejszy obiad. Gdy Elodie już naprawdę zaczynała się irytować, chłopak wreszcie wyszedł - świeży, pachnący, super wytrzymały. Ubrany w koszulkę „Just let me sleep". Zapakował się do auta z głośnym trzaśnięciem drzwiami i zadowolony rozłożył nogi na desce rozdzielczej. Elodie spojrzała na niego z dezaprobatą.

-Na szczęście nie musieliśmy czekać do jutra – pokręciła głową i odpaliła furgona.

-Och i kto to mówi – zaśmiał się.

-Słucham?

-Wy, dzieci Afrodyty, spędzacie w łazience pół życia. Trochę strata czasu, co nie? – z irytującym śmiechem pokręcił głową i odwrócił się do okna.

-To tak jak wy podczas snu – oskarżyła dziewczyna, gdy już otrząsnęła się z szoku. – My przynajmniej robimy wtedy coś pożytecznego.

-Ale senne wizje to mój dar od ojca – rzucił lekko już zdenerwowany. – A tobie mamusia co przekazała? Umiejętność trzymania maskary?

-Nie – uśmiechnęła się słodko i z wyższością. – Złotko, nie odzywaj się teraz aż nie zostaniesz o to poproszony – rozkazała mu, wkładając w to tyle czaromowy, ile potrafiła z siebie wycisnąć. Mako najpierw prychnął z politowaniem, jednak w ogóle się nie odezwał. Gdy to do niego dotarło, zlustrował Elodie wytrzeszczonymi w strachu i niezrozumieniu oczami. – Spokojnie, kiedyś jeszcze pozwolę ci się odezwać – puściła mu oczko i włączyła najbardziej Little Mixową piosenkę jaką miała. Siedzący z tylu Joachim trzymał książkę na wysokości oczu i udawał, że go tam nie ma. Królowa życia jechała w zwycięskim blasku przed siebie.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówWhere stories live. Discover now