Rozdział 41

10 2 2
                                    

-Dobrze, Charlie. Teraz kluczowe jest, żebyś mi powiedział, czy oprócz latania masz jeszcze jakieś inne moce - poprosiła Kate. Siedzieli na kanapie w salonie Wielkiego Domu. Maluch przycupnął z boku i z podkulonymi nogami bujał się do przodu i do tyłu, a córka Ateny próbowała ustalić kto może być jego rodzicem, przeglądając księgi i kroniki.

-Ja... nie jestem pewny - mruknął chłopiec.

-Wiem, że to trudne, ale nie przypominasz sobie żadnego nadzwyczajnego incydentu? - naprowadzała go.

-Tylko to, co mówiłem Liz - oświadczył. - Zawsze czułem, że ktoś mi pomaga. Gdy uciekłem z domu, jakaś moc mnie chroniła przed niebezpieczeństwami. Tak jak wtedy, gdy wiatr odsunął mnie z ulicy, kiedy przejeżdżał szybki samochód - przypomniał sobie i ze strachu wsadził kciuka do buzi. Kate pogładziła go po kolanie.

-Spokojnie, tutaj jesteś bezpieczny - puściła mu oczko, po czym przewertowała kilka stron trzymanej na kolanach księgi. - A może... jak teraz pomyślisz, to może czujesz w sobie jakąś możliwość... Może mógłbyś wywołać ogień? Albo deszcz? - proponowała. Chłopiec pokręcił głową.

-Tylko latanie - oświadczył stanowczo, a córka Ateny z głośnym westchnieniem zatrzasnęła grube wydanie.

Do pokoju wgramolił się centaur z przyjemnie pachnącą tacą ciasteczek w ręku. Wysypał kilka na trzymany przez Charliego talerz a Kate posłał pytające spojrzenie.

-Chejronie, dzieci jakich pomniejszych bogów przebywały już w Obozie? - spytała. Dyrektor przysiadł na dywanie z zastanowieniem.

-Nie było ich wielu, bo dopiero od niedawna ich przyjmujemy - oznajmił. - Ale z pewnością nie było żadnego z takim znakiem. Migoczące skrzydełka? Powiew ciepłego wiatru? - spytał dla pewności. Oboje potwierdzili kiwnięciami. - Nie, na pewno nie.

-To może nie patrz na dzieci - zaproponowała dziewczyna. - Ty chyba dobrze znasz bogów. Przez te wszystkie lata życia...

-Kate, zdajesz sobie sprawę ilu istnieje pomniejszych bogów? - Chejron rzucił jej zrezygnowane spojrzenie.

-No wiem, ale chociaż spróbuj - poprosiła zrezygnowanym tonem.

Centaur podniósł się i przeszedł kilka razy wzdłuż pomieszczenia. Dziewczyna rozparła się wygodniej na sofie. Nie wróżyła dobrze tym poszukiwaniom... A jednak po chwili dyrektor otworzył szeroko oczy i porwał jedną z największych książek leżących na stosie obok niej. Najpierw przejechał palcem po spisie treści, po czym w zabójczym tempie przewertował kilkaset stron. Wreszcie znalazł i pacnął w tekst tak mocno, że Kate przestraszyła się, czy dzieło to przetrwa.

-Pokazuje się zwykle w formie młodego mężczyzny ze skrzydłami, lekko ubranego i ozdobionego kwiatami – Kate z zaciekawieniem zaczęła czytać na głos fragment wskazany przez centaura. - Cześć oddają mu żeglarze i rolnicy. Uosabia łagodny, ciepły i wilgotny wiatr, wiejący z zachodu. Wiosną budzi do życia przyrodę a podczas lata przynosi orzeźwiające ochłodzenie... Czy myślisz że...? - z zaniemówieniem zwróciła się do Chejrona. Ten pokiwał niepewnie głową.

-W Obozie mamy potok nazwany na jego cześć - oznajmił. - Może tam uda się wam z nim porozmawiać.

-Hurra! To musi być on, Kate! To na pewno on - szczęśliwy maluch zaczął skakać po sofie. - Jak się nazywa? No jak? - nalegał.

-Zefir - oświadczyła dziewczyna. - Twoim ojcem jest bóg Zefir.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum