Rozdział 30

16 2 4
                                    

Rita zostawiła zbiorowisko obozowiczów samych z ich myślami i obawami. Miała nadzieję, że chociaż część z nich zdecyduje się pomóc w tej sprawie. Bardzo nie chciała tego przyznać, ale jednak syn Aresa miał rację. Dopóki sami nie odczują skutków działania Echa, nie będą chcieli niczego z tym zrobić. Najgorsze, że kiedy organizacja do nich dotrze, będzie już za późno. Na tyle urosną w siłę, że ich władzy nie da się już opanować.

Dziewczyna starała się nie myśleć negatywnie. Może to ironia, ale musiała powstrzymywać mrok, który zazwyczaj ją otaczał. Były momenty, kiedy nie mogła go opanować, a wtedy stawała się niezdolna do jakiegokolwiek działania. Na to absolutnie nie mogła sobie teraz pozwolić. Nadszedł czas próby. To właśnie teraz miała się zmierzyć z wrogimi herosami, którzy za nic mieli jej świat. Nie szanowali jej przyjaciół, którzy od dawniej dawna tworzyli dla niej imitację rodziny. Gardzili jej ojcem, z którym ostatnio tak bardzo zacieśniła więzi. Chcieli zniszczyć Podziemie, które było domem dla niej, jej dziewczyny, ojca, macochy i wielu innych przyjaznych jej stworzeń. To właśnie tam ją zaakceptowano, nie przerażała nikogo z samego faktu bycia córką Hadesa i czuła się tam jak ryba w wodzie. Był to jej dom. A teraz Echo chciało wykorzystać ją jako broń do obalenia tego wszystkiego? Nie mieli z nią szans. Rozpalili w niej ogień, który mogła ugasić tylko zakańczając raz na zawsze ich chore praktyki. Żeby to zrobić, potrzebowała jednak pomocy. Na szczęście wiedziała, kto jest skłonny, a nawet chętny, żeby jej udzielić.

Dotarła do skraju obozu, gdy światło księżyca padało już całą mocą na ziemię. Idealny moment, by wezwać Artemidę. Dziewczyna wybrała najokazalsze drzewo, jakie znalazła i podeszła blisko niego. Miała nadzieję, że chociaż przez tą chwilę driada nie będzie jej przeszkadzać.

Rita wyciągnęła sztylet, który zabrała ze sobą specjalnie do tego delikatnego zadania, złapała pewnie za rękojeść i powolnie przyjechała ostrzem po konarze drzewa. Powstała tam sporych rozmiarów szrama, do której dziewczyna przycisnęła policzek.

-Pani Artemido... – wyszeptała. Miała wrażenie że dookoła niej cały las szumi, zastanawiając się czy jest zagrożeniem, czy przyjacielem. Przełknęła ślinę i żeby się uspokoić, zamknęła oczy. – Jestem tu i robię to, co kazałaś, żeby cię wezwać. Z samego rana wyruszam do Los Angeles... – szeptała, ale miała wrażenie, że jej głos jest niesiony dalej, do wszystkich drzew i jeszcze poza ich krańce. – Szykuje się ostateczna bitwa. Pojaw się tam ze swoimi zastępami i dołącz do moich. Obie mamy prywatne zatargi z tymi herosami... czas wyrównać rachunki.

Ostatni szept poniósł się wraz z koronami drzew a szrama w konarze samoistnie się zasklepiła. Rita odskoczyła w przestrachu i wylądowała na ściółce. Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w drzewo, które zdawało się poruszać, otrzepywać z niepożądanych elementów, aż wreszcie zastygło. Dziewczyna czym prędzej się podniosła i truchtem opuściła las.

-Rita? Co ty tu robisz? – spytała Liz, gdy kuzynka wpadła na nią przy wejściu na polanę.

-Idź spać, Liz – powiedziała tylko Księżniczka Podziemia. – Jutro rano wylatujemy do Los Angeles.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówWhere stories live. Discover now