Rozdział 36

15 2 12
                                    

Liz podążała mrocznym korytarzem podziemnego pałacu krok w krok za Ritą. Przy każdym kroku starała się okiełznać niesforną suknię, którą kazano jej włożyć. Według jej kuzynki, jeśli szło się na wizytację do Hadesa aby o coś go prosić, trzeba było należycie wyglądać. W efekcie użerała się teraz z dłuższymi od niej czarnymi fałdami sukni, które najwyraźniej żyły własnym życiem i nie zamierzały dać się kontrolować. Swobodnie oplatały się wokół niej i wirowały mimo że dziewczyna szła prosto.

-Rita? Daleko jeszcze? - spytała. Tu w ciemności chyba każda odległość była za duża.

-Spokojnie, ojciec zaraz nas przyjmie - dziewczyna odetchnęła głęboko, obciągnęła swoją sukienkę i skręciła za róg. Od razu ukazały im się wielkie czarne wrota, które mocno podziałały na przerażoną wyobraźnię Liz.

Rita zapukała w drzwi trzy razy, tak mocno, że słyszał to pewnie Cerber przy wejściu do Podziemia. Liz odruchowo przyłożyła ręce do uszu, jednak wtedy wrota samoistnie się otworzyły i dziewczęta mogły wejść do środka. Kto by się spodziewał, że wnętrze będzie pozbawione światła i mroczne? Liz zganiła samą siebie. Umysł płtał jej figle. Bała się nie wiadomo czego, a przecież nie była tu sama. Spojrzała jeszcze raz na Ritę, dając jej znak, że wszystko w porządku, a potem dla pewności obejrzała się za siebie. Na szczęście Melinoe zrezygnowała z przyjemności towarzyszenia im na spotkaniu z władcą tej krainy. Liz wiedziała, że jest ona ważna dla Rity, jednak... strasznie ją przerażała. Chociaż czy to coś nowego? Przez jej kuzynkę wiele obozowiczów miewało koszmary. Cóż, przynajmniej pasują do siebie.

Szły teraz prawie na oślep przez wielką i długą salę tronową. Liz podejrzewała, że jako jedyna prawie nic tu nie widzi, dlatego starała się na nic nie wpaść, żeby nie zwracać na siebie nadmiernej uwagi. Rita szła pewnie, głośno stawiając kroki na posadzce. Dążyła do króla, który siedząc na ogromnym tronie i patrząc na nie z góry, powodował u Liz zimny dreszcz na karku. Nie zdążyły jeszcze dobrze się zbliżyć, a córka Hadesa już upadła na ziemię w pokłonie przed nim. Cisza jeszcze bardziej się zagęściła w oczekiwaniu. Liz szybko zrozumiała swój błąd i rozpłaszczyła się tuż obok kuzynki.

-Panie, przychodzimy do ciebie... - zaczęła mroczna nastolatka z pochyloną do ziemi głową.

-Przychodzicie aby zakłócić mój spokój i coś mi odebrać! - odezwał się wżerającym się w kości barytonem i córka Zeusa ucieszyła się, że już leży, bo w tym momencie na pewno by się przewróciła.

-Nie, ojcze... Znaczy tak, ale... Wysłuchaj nas! - Rita uniosła głowę i błagalnym wzrokiem ogarnęła Hadesa i stojącą przy jego tronie Persefonę. Ta opierała się o tron trzymając ręce założone na piersi i raz po raz wywracała oczami.

-Cały czas tylko ojcze i ojcze - zgromił je znowu. - Mam tego dość! Straże! - zawołał a Liz poczuła jak cała zawartość przewraca jej się w żołądku. Gdyby tylko miała tu moc, gdyby mogła je jakoś uratować... Nie chciała zgnić w Podziemnym więzieniu! Jak mogła przyciągnąć pomoc? Co mogły zrobić?... Tysiąc myśli przewinęło się przez jej umysł w jedną sekundę. Miała wrażenie, że cisza się przedłużała. Albo że czas zwolnił w efekcie jej paniki.

-Przestańcie już, idioci – Persefona po raz ostatni wywróciła oczami i odepchnęła się od oparcia. - Twoja koleżanka dostanie zaraz hiperwentylacji - wskazała brodą na Liz i odeszła do bocznego wyjścia z sali tronowej. Tymczasem Rita wystrzeliła w górę, wymieniła się z ojcem spojrzeniami i... oboje zaczęli się histerycznie śmiać. Księżniczka Olimpu miała wrażenie, że Hades zaraz spadnie z tronu, tak bardzo zwijał się na siedzisku.

Wreszcie dali radę się opanować i córka Hadesa w podskokach podbiegła do tronu. Usiadła na szerokim podłokietniku i z zadowolonym uśmieszkiem przybiła z tatą głośną piątkę.

-To nam się udało, starcze - pokiwała głową z uznaniem. - Liz, czy masz ochotę na kubek zimnej wody? Krzesło? Może czyste spodnie? - spytała zarozumiale, jednak zaraz posłała jej całusa. - Wybacz, że cię nastraszyliśmy. Jesteśmy nienormalni.

-Widzę - wydusiła z siebie druga dziewczyna i podniosła się do siadu. Czuła się przytłoczona od tej czarnej posadzki, jednak śmiech Rity rozrzedził trochę ten wszechobecny mrok.

-Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczy - podsumowała Rita, zwracając się już do taty. - Teraz zamierzam ci trochę poojcować, skoro tak bardzo masz tego dosyć - uśmiechnęła się. - Ojcze, ojcze, ojcze, potrzebuję wojsk.

-Bierz ile chcesz. Przecież to ty nimi dowodzisz - wzruszył ramionami i wstał z tronu.

-Wiesz, że to tak nie działa. Nie mogę ich wezwać, dopóki mi nie zezwolisz.

-No więc już to zrobiłem. Domyślam się przecież do czego ich wykorzystasz - wzruszył ramionami a pływające w jego szacie twarze poruszyły się jeszcze bardziej niespokojnie. - A teraz, czy chcecie coś zjeść? Machnął dłonią nad stołem i pojawiła się na nim cała zastawa z przeróżnymi smakołykami. Rita, która zdążyła już złapać Liz pod ramię, zbliżyła się teraz i sięgnęła po kilka owoców w czekoladzie.

-Cóż, szybko poszło - wydukała z buzią pełną jedzenia. Złapała jeszcze kilka kanapek i skierowała je obie do wyjścia. - Odezwę się, jeśli przeżyję.

-Nawet nie próbuj umierać! - Hades zawołał za nimi. - Nie chcę cię tu na całą wieczność!

-Jasne, jasne, też cię kocham... - mruknęła dziewczyna pod nosem, gdy z powrotem przekroczyły próg wejściowy. - Ciekawe czy... Nie, Liz, nie jedz tego! - wykrzyknęła, gdy tylko zobaczyła, że kuzynka wsadziła sobie coś do buzi. - Wypluj to, szybko! - rozkazała z wytrzeszczonymi w strachu oczami. Liz spojrzała na nią dziwnie, ale jako że jeszcze niczego nie przełknęła, wykonała jej polecenie. - Uff - odetchnęła Księżniczka Podziemia, po czym znowu zgromiła dziewczynę wzrokiem. - Nie wiesz, że w Podziemiu nie można nic jeść?

-No przecież ty... - zaczęła zdziwionym głosem.

-Ale ja należę do Podziemia! Jestem jego dzieckiem. Już i tak jestem tu przypisana. Ale dla kogoś z zewnątrz... Przecież wiesz jak skończyła Persefona. Gdybyś to zjadła - wskazała na rękę dziewczyny - musiałabyś tu zostać do końca życia.

Liz przez chwilę niemo się w nią wpatrywała, aż wreszcie dosięgła jej fala złości. Odepchnęła Ritę od siebie i ruszyła do komnaty.

-No to dzięki za uprzedzenie! - wykrzyknęła. - I w ogóle, dzięki za wszystko! Za tę kieckę, za ściągnięcie mnie tu... za tę szopkę w sali tronowej... Pewnie jesteś z siebie dumna. Ugh jak ja cię nie rozumiem - przystanęła gwałtownie i zlustrowała Ritę gniewnym spojrzeniem. Wreszcie machnęła tylko ręką i oznajmiła: - Wychodzimy stąd. W tej chwili. Wracamy do Los Angeles – znowu ruszyła w głąb korytarza.

-Lepiej nie... - zaczęła, a gdy napotkała czerwoną twarz Liz, szybko wyjaśniła. - Już jest wieczór. Wierz mi, umiem to rozpoznawać. Bez sensu będzie teraz wyruszać w dalszą drogę. Przenocujemy tutaj a rano kupię ci na śniadanie największego rogala jakiego znajdziemy - uśmiechnęła się przepraszająco.

-Okej - odpowiedziała Liz po chwili wahania. - Ale chcę dostać osobny pokój. Nie zamierzam dusić się w jednym z parką przerażających krwiożerczych gołąbeczek.

-My nie jesteśmy... - zaczęła, jednak Księżniczka Olimpu szybko zniknęła za rogiem - krwiożercze - dokończyła, po czym wzruszyła ramionami i powlekła się w ślad za nią.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówWhere stories live. Discover now