Rozdział 25

18 2 2
                                    

Gdy Kate wreszcie się ocknęła, słońce zdążyło ponownie wzejść ponad horyzont. Wszyscy wokół powtarzali jej, że powinna teraz odpoczywać i nie myśleć za dużo, mimo że na ich twarzach jasno widać było ciekawość. Zamknęła oczy i położyła głowę z powrotem na poduszkę. Dlaczego była w szpitalu? Dlaczego wszyscy tak podejrzanie na nią patrzyli?

Nagle wspomnienia wróciły do niej ze zdwojoną siłą. Pegazy... ona z nimi rozmawiała. Nie, nie rozmawiała. To było coś więcej. Coś głębszego. Czuła ich emocje, wiedziała co czai się we wnętrzu ich umysłów, była świadoma tego co czują jeszcze zanim w jakikolwiek sposób to wyraziły. Na samą myśl fascynacja przejmowała kontrolę nad jej ciałem i ciężej jej się oddychało.

-Ja... ja... – złapała za ramię siedzącego obok niej starszego brata i wytrzeszczyła na niego oczy. – Rozmawiałam z pegazami – wyszeptała konspiracyjnym szeptem.

Grupowy przez chwilę patrzył na nią zdziwiony, jednak po chwili parsknął śmiechem. Reszta rodzeństwa poszła w jego ślady.

-Kate... Nie jesteś córką Posejdona, nie mogłaś gadać ze zwierzętami, to niedorzeczne. Radzę nie rozpowiadać takich głupstw, szczególnie że to nasza mama cię uratowała. Zamiast prawić wymysły, lepiej ją teraz wysławiaj w podziękowaniu.

Dziewczyna jednak nie mogła przestać. Nie rozumiała co się z nią stało i nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Gdy tylko w pobliżu pojawił się syn Apolla opiekujący się nią, od razu powtórzyła mu to samo. Ten zastanowił się przez chwilę i zaczął mruczeć pod nosem coś o zmniejszeniu dawki lekarstwa.

-Nie! – załamała się. – Ja nie zwariowałam... Muszę tam wrócić! Muszę spróbować jeszcze raz.

-Hej! Hej, zostań na swoim łóżku – lekarz próbował utrzymać ją na miejscu. Kate nie była pewna czy byłaby w stanie wygrać i uciec. W razie przegranej przypięliby ją pasami i nie ruszyłaby się przez tygodnie. Na szczęście zanim zdążyła cokolwiek postanowić, do pomieszczenia weszły jej dwie przyjaciółki.

-Hej! Co się tu dzieje?! – zawołała Liz, gdy wydało jej się, że nastolatek szarpie dziewczynę. Zanim zdążył cokolwiek jej odpowiedzieć, ta tylko machnęła ręką i mocny powiew powietrza cisnął nim o ścianę.

-To tak się tu traktuje uzdrowicieli? – wyjęczał, gdy obolały podnosił się z ziemi. – Ona nie chciała słuchać moich zaleceń. Musiałem utrzymać ją na łóżku.

-Kate? Co się dzieje? – spytała poważne córka Hadesa, podchodząc do przyjaciółki.

-Rita, ja wiem że to brzmi niedorzecznie, ale... ja rozmawiałam z pegazami – zniżyła ton do szeptu. – Zresztą to nie była nawet rozmowa. Ja czułam ich emocje, to... to było jak wewnętrzne połączenie.

Rita przez chwilę nic nie mówiła, analizując wszystko w głowie. Wreszcie odwróciła się do lekarza.

-Panu już podziękujemy – rzuciła i subtelnie wskazała drzwi. Ten prychnął tylko z niedowierzaniem i zniknął za rogiem. Rita i Liz usiadły po dwóch stronach łóżka i zaczęły analizować się wzrokiem.

-Jakie są szanse, że ma to zapisane genetycznie? – zaczęła córka Zeusa. – Czy może bardziej prawdopodobne, że nabyła to innym sposobem?

-Zaraz... to wy mi wierzycie? – zdziwiła się Kate.

-Oczywiście, że tak – odparła Rita. – Za długo żyję na tym świecie, i pod nim, żeby nie uwierzyć w coś tak zwyczajnego.

-Zwyczajnego? – sapnęła chora i oparła się o poduszkę. – Czy to jest dla ciebie zwyczajne?

-Kate, może źle się wyraziłam. Połączenie na poziomie empatycznym w żadnym razie nie jest zwyczajne. Jest tylko... mało efektowne wizualnie. A to takie rzeczy bardziej działają na ludzi – zaczęła wyjaśniać. – Widziałam herosów i bogów poruszających oceany, niszczących budynki, rzucających ogromnymi drzewami... Na Hadesa! Przecież ja sama potrafię w sekundę wykopać Rów Mariański. Najważniejsze jest jednak to, że nic z tego nie jest tak subtelne i finezyjne jak twoje odkrycie. Siła i wytrzymałość zawsze mają swoją granicę. Potęga mózgu i serca nigdy się nie wyczerpie.

Kate kiwała tylko głową w milczeniu i analizowała słowa przyjaciółki. Tak bardzo cieszyła się, że ktoś jej wierzy, bo już chyba sama zwątpiła w swoje słowa. Westchnęła ciężko i rzuciła:

-Wystarczy mała rzecz której nie jestem w stanie racjonalnie wyjaśnić i zaczynam zachowywać się jak wariatka.

-Myślę, że taka reakcja jest całkiem normalna – zaczęła Liz. – Mózg to coś, czemu najbardziej ufamy. On wytwarza nasze myśli i decyduje o tym co robimy. Dzieci Ateny są tym bardziej do niego przywiązane i liczą na jego niezawodność.

-Pewnie masz rację – Kate pokiwała głową. – Dziękuję wam.

-Do usług – Rita posłała jej wielki uśmiech. Jak na dziecko mroku, naprawdę nieźle wychodziło jej okazywanie pozytywnych emocji. – Kiedy już wydobrzejesz, pójdziemy wszystkie razem do stajni, dobrze? Na razie masz nie wstawać, bo narazisz się na moją klątwę. A wierz mi, są bardziej złowieszcze niż twarz Hery.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówWhere stories live. Discover now