Rozdział 19

27 2 0
                                    

-Ogłaszam postój! – rzuciła Elodie i zaparkowała furgonetkę na parkingu jakiegoś supermarketu.

-Już? – zdziwił się Mako. – Przecież dopiero wyjechaliśmy z Nowego Jorku.

-Noo a ile nam to zajęło? – podniosła wymądrzale brew.

-Eee trzy godziny – oznajmił chłopak, po czym westchnął i opadł na siedzenie. – Przeklete metropolie.

-Spokojnie – rzuciła, zbywając jego komentarz. – Teraz pójdzie już szybciej. Według tego GPSu, będziemy się przemieszczać wyłącznie pustymi autostradami. Ale żeby dobrze nam poszło, musimy teraz załatwić wszystkie potrzeby. Także toaleta, chłopcy – wskazała boczne drzwi supermarketu, które prawdopodobnie prowadziły do WC.

-A ty nie idziesz? – spytał Joachim, gdy wychodził tylnym wyjściem z ich pojazdu.

-Kochany, zauważyłeś żebym się kiedyś zaraziła jakimś wstręctwem? – rzuciła mu litościwe spojrzenie. – Nie, bo nie załatwiam się w takich miejscach.

Joachim wzruszył ramionami i ruszył w ślad za Mako. Elodie natomiast przeszła na tył i zajrzała do bagażnika. Jeśli czegoś ze sobą nie mieli, był jeszcze czas żeby dokupić. Jednak po swoich bacznych oględzinach stwierdziła, że zarówno apteczka jak i spiżarka i część zbrojna jest w komplecie.

W momencie gdy odkładała włócznię na swoje miejsce, usłyszała nawoływanie Joachima. Złapała ją więc z powrotem i pobiegła na ratunek. Biegnąc, nie zauważyła nic dziwnego, więc pewnie niebezpieczeństwo kryło się w łazience. Nie wiedziała jak zmieścić się w tej małej komórce z tą ogromną włócznią i już postanowiła dźgać na oślep, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie i Joachim prawie że upadł na ziemię. W pierwszym momencie dziewczyna myślała, że ktoś go wypchnął, więc napięła wszystkie mięśnie w gotowości. Jojo jednak nie wydawał się być w tarapatach. Powoli wygramolił się z pomieszczenia i okazało się, że kogoś ze sobą ciągnie.

-A temu co się stało? – spytała, gdy tylko otrząsnęła się z niezrozumienia i dopadła do przyjaciela, żeby pomóc mu wyciągnąć Mako na zewnątrz.

-Nie wiem... stał przy umywalce i nagle po prostu upadł. Było tam mokro i ślisko, więc musiałem go stamtąd zabrać. I tak jest już przemoczony – zauważył Jojo i rzeczywiście, azjata nawet na twarzy wydawał się mieć coś śliskiego. Twarz Elodie mimowolnie wykrzywiła się w grymasie. Upaść na twarz w publicznej toalecie to najgorszy koszmar. – Czy myślisz, że on zemdlał?

W odpowiedzi, nieprzytomny chłopak wydał z siebie niskie przeciągłe chrapnięcie a jego głowa opadła jeszcze bardziej. Nastolatkowie spojrzeli po sobie z niedowierzaniem i niechętnie wpakowali go na tylne siedzenia wozu. Elodie zapakowała włócznię do bagażnika i zajęła miejsce pasażera. Odezwała się dopiero, gdy ruszyła.

-Czy on tak będzie zawsze?...

-Dziwne, nie? – zgodził się z nią Joachim.

-Jojo, nie możemy go nigdzie puszczać samego. I jeśli dojdzie do jakiejś walki, zamykamy go w aucie – postanowiła heroska, a przyjaciel pokiwał głową. Ten ich nowy znajomy już przynosił więcej szkody niż pożytku. A przed nimi tysiące kilometrów obcego kraju do przejechania.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówOnde histórias criam vida. Descubra agora