Rozdział 40

10 2 0
                                    

Gdy wreszcie po kilku godzinach spadli na dno tej wielkiej dziury, wszyscy troje rozpłaszczyli się na ziemi. Nie było szans, żeby z takiego upadku wyszli żywi, jednak wyglądało na to, że nic im nie jest. Mako zerwał się czym prędzej, żeby pomóc Elodie wstać, jednak ta tylko trzepnęła go w ramię. Podnieśli się i ze zdziwieniem odkryli, że obok nich znajdują się trzy krzesła, na których teraz usiedli. Kręciło im się w głowach.

-Co się stało? - spytał Jojo zmęczonym głosem. - Tak długo spada się tylko do Tartaru.

-Nigdzie nie spadaliśmy. I nie jesteśmy w żadnej dziurze - stwierdził Mako i otrzepał brudne ramiona. - Padliśmy ofiarą iluzji córki Hekate. Tak naprawdę jechaliśmy cały czas samochodami. Teraz pewnie jesteśmy już w siedzibie Echa. Mam rację, Gino?! - to ostatnie wypowiedział o wiele głośniej. Ciężko było pojąć umysłem, że to, co widzą, to fikcja. Ostatecznie jednak było to bardziej prawdopodobne, że nagle wpadli do ogromnej dziury głębokiej jak do wnętrza Ziemi. - Och proszę, Gino, nie trzymaj nas tu jakbyśmy byli wrogami.

-Mów za siebie - burknęła Elodie i założyła ręce na piersi.

-Elodie... - zaczął zrozpaczonym tonem, jednak wtedy obraz dookoła nich się zmienił. Jaskinia zniknęła, a zamiast niej pojawiła się typowa policyjna sala przesłuchań. Na ścianie przed nimi zawieszone było lustro weneckie, ale oprócz tego wystrój był bardzo surowy. Siedzieli przy stole a ręce mieli przykute kajdankami. Naprzeciwko nich miejsce zajmowały dwie osoby – rzekoma córka Hekate i...

-Gina – Mako z powagą kiwnął jej głową. Ona tylko wywróciła oczami.

-Mako... Jak miło, że wreszcie zaszczyciłeś nas swoją obecnością - prychnęła.

-Och, proszę cię, dobrze wiesz, że do was jechaliśmy. Nie musieliście od razu na nas napadać! No i po co ta szopka...? - zagrzechotał kajdankami i rzucił kobiecie zrezygnowane spojrzenie. Ta pokręciła głową jak starsza siostra na wygłupy brata i z westchnieniem kiwnęła na swoją podwładną. Tamta szybko uwolniła chłopaka.

-Ją też - Mako wskazał głową na córkę Afrodyty, jednak zaraz szybko się poprawił. - Znaczy ich. Ich też.

-Oczywiście... A więc to jest ta słynna Elodie, o której tyle słyszałam? Ładniutka - Gina uniosła oceniająco jedną brew. Młodsza dziewczyna posłała nastolatkowi niedowierzające spojrzenie.

-Nic nie słyszałaś, bo nic ci nie mówiłem - prychnął. Póki co perfekcyjnie udawało mu się zachować pokerową twarz, jednak we wnętrzu umysłu kłębiły się zażenowane myśli. - I nie udawaj, że cokolwiek o mnie wiesz. Uwolnij ich wreszcie i zaprowadzę ich do pokojów.

-Słucham? - oburzyła się Gina. - Wydaje ci się, że możesz mi rozkazywać?

-Wydaje mi się, że oboje jesteśmy tu na tym samym szczeblu dowództwa i mimo że łudzisz się, że jest inaczej, ja też mogę tu podejmować decyzje - oświadczył Mako pewnym siebie głosem, a następnie nachylił się do niej, opierając ręce na stole. - Chcę ich teraz zaprowadzić na odpoczynek i wszystko na spokojnie wytłumaczyć. Ty już i tak pokazałaś na co cię stać - wysyczał. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym kobieta wstała i z głośnym dudnieniem przeszła do drzwi. Gwałtownie je otworzyła i machnęła ręką na dwóch goryli pilnujących od zewnątrz.

- Eskorta - wskazała brodą na nowoprzybyłych, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła.

Gdy wreszcie opuścili pokój przesłuchań, dwójka dotychczas nieświadomych herosów nie mogła uwierzyć, co się dzieje. W co oni najlepszego się wpakowali? Podążali wąskim, słabo oświetlonym korytarzem za jednym z ochroniarzy i tylko wymieniali się przerażonymi spojrzeniami. Po dotarciu pod właściwe drzwi chcieli się jak najprędzej zamknąć w samotności, jednak wtem Mako pociągnął Elodie za rękę, obracając ją do siebie.

-Czy możemy porozmawiać? - szepnął do niej, przepraszając szklistymi oczami. Ona jednak niezwłocznie wyszarpnęła ramię i oznajmiła złowrogim głosem:

-Nie mamy o czym rozmawiać - rzuciła groźnie i zatrzasnęła za sobą drzwi, zostawiając na korytarzu syna Hypnosa – w samotności i ze złamanym sercem...

-Więc ty i Mako...? - spytał Jojo, gdy tylko dziewczyna wtargnęła za nim do pokoju.

-W żadnym wypadku! Musiał coś sobie ubzdurać - Elodie parsknęła z irytacją. Gdy jednak opadła na łóżko, poczuła rozpaczliwy ból, a serce zaczęło się rozpadać na malutkie kawałeczki...

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówWhere stories live. Discover now