Rozdział 20

29 3 4
                                    

W obozowej kuźni praca jak zwykle wrała, szczególnie że w wakacje było tu znacznie więcej dzieci Hefajstosa niż ostatnim razem gdy Rita tu była. Ciemne industrialne zakamarki były dla niej czymś co najbardziej i najprzyjemniej kojarzyło się z Obozem. Pewnie, reszta herosów prawdopodobnie uznałaby to za dziwne. Córki Hadesa to jednak nie obchodziło. Nigdy nie była taka jak wszyscy i wcale tego nie chciała. Nie potrzebowała się do nikogo upodabniać. Było jej dobrze w swoim położeniu i nigdy nie wstydziła się za swoje zachowania. Teraz właśnie siedziała na stercie palet, dokładnie tak samo jak pół roku temu i dochodziła do siebie. Myśli szalały w jej głowie. Nie zamierzała przepraszać Chejrona za to, że go skrzyczała. Może da mu to do myślenia. I niech nie myśli, że jest taki wspaniały. Cud że w ogóle mu ufają po tym jak łatwo opętał go Różowy Pan. Skąd pewność że i tym razem podejmuje samodzielne decyzje?

No i dochodziła jeszcze złość na samą siebie. Nawaliła i to na całej linii. Może i udało jej się uchronić Liz, ale to tak, jakby poświęciła za nią trzech innych półbogów – w tym dwóch przyjaciół. Miała ochotę rwać sobie włosy z głowy, ale jednocześnie była już tak wykończona, że nawet nie chciało jej się podnieść. W momencie gdy w oddali buchnął ogień, po kręconych schodach zszedł do nich mały Peter.

-I czego się dowiedziałeś? – rzuciła Lou do małego brata, odrywając się od swojego projektu.

-Chejron kazał wracać wszystkim do swoich zajęć i poszedł do domu – wzruszył ramionami.

-No a pytałeś go co zamierza zrobić? – ciągnął Tom.

-No taaak – fuknął z irytacją. – Powiedział, że jak Rita zdecyduje się na dorosłą konwersację to może do niego przyjść i zadzwonią iryfonem.

Herosi umilkli, zaskoczeni bezczelnością i obojętnością dyrektora. Losy trzech jego podopiecznych właśnie się ważyły, a on zdawał się tym nie przejmować.

-Kiedyś powiem tacie, żeby zrównał to wszystko z ziemią – parsknęła wreszcie dziewczyna, po czym podniosła się i ruszyła w górę schodów. To zaskakujące jak zmartwienia przekładały się na poziom energii w ludzkim organizmie. Idąc, chwiała się na nogach. Postanowiła, że od razu po rozmowie z przyjaciółmi, uda się do łóżka.

-Chejronie – zapukała do uchylonych drzwi Wielkiego Domu, gdy już wreszcie się do niego dociągnęła. – Przyszłam. Zadzwońmy czym prędzej do Elodie i Jojo.

-Rito, czy chciałabyś mi jeszcze coś powiedzieć? – Chejron ruszył w jej stronę i wyszedł na werandę.

-Nie, nie sądzę – obróciła się na pięcie i podeszła do źródełka na końcu tarasu. Do białej rzeźbionej misy wpływała woda, a potem odpływała tam, skąd przybyła. Rita, której nigdy nie szło dobrze dzwonienie iryfonem, poczekała aż Chejron odbędzie cały obrządek. Wreszcie mgiełka zaczęła formować przed nimi zawsze wyprostowane plecy Afrocórki.

-Halo? Elodie? Słyszysz nas? – spytał centaur. Przez chwilę nie dostawali żadnej odpowiedzi, jednak usłyszeli dobiegającą z samochodowego radia muzykę i nucenie półbogini. Dziewczyna podniosła rękę, w której trzymała widelec, ale nadal się nie odwróciła. Krzyknęła tylko:

-Poczekaj, grilluję!

I tańczyła dalej w miejscu jak gdyby nigdy nic. Rita cała już rozbawiona, dostrzegła obok przyjaciółki jednorazowe grille, na których z pewnością teraz coś wypiekała.

-No to jest chyba jakiś żart – oburzył się Chejron. – Dzisiejsza młodzież nie ma za grosz poszanowania dla starszych.

-Spokojnie, staruszku, wszystko u nas dobrze – rzuciła, wykręcając do nich szyję. – Jojo dostał podróżniczej weny, więc pisze teraz w samochodzie. Mako odpadł w publicznej toalecie i śpi, na szczęście spokojnie, od kilku godzin. A ja, jak na prawdziwą matkę Polkę przystało, robię dla wszystkich dobre jedzonko. Zaraz rozpalimy ognisko, to spalimy coś dla rodziców i przy okazji pomodlimy się do Hestii.

-To wspaniale, Elodie, ale musisz mnie posłuchać. Słyszysz? Musicie wracać. Nie jedźcie dalej... – nawoływała córka Hadesa, ale odpowiedział jej tylko niewyraźny obraz twarzy przyjaciółki i przerywane „Nie... rozumiem... coś... przerywa...". W końcu połączenie się zerwało. Próbowali się dodzwonić jeszcze kilka razy, ale cały czas odrzucało ich monety. Wreszcie Chejron dał za wygraną.

-Spróbujemy jeszcze raz jutro rano – rzucił. – A teraz idź lepiej się prześpij.

-Prowadzę nocny... – ziewnęła przeciągle – ...tryb życia – dokończyła.

W drodze do domku trzynastego nie mogła pozbyć się przeczucia, że już wcale się do przyjaciół nie dodzwoni. Przeczucia, że ktoś wrogi właśnie przejmuje kontrolę i zaczyna wygrywać.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówWhere stories live. Discover now