Rozdział 16

27 2 5
                                    

Ogłoszenie Narady Nadzwyczajnej przyciągnęło nie tylko tych zaproszonych, ale i wiele innych herosów, którzy tłoczyli się przy oknach Wielkiego Domu żeby coś usłyszeć. Elodie i Joachim mogli wejść do środka, bo zostali tego lata wybrani zastępcami grupowych. Mieli w końcu prawie osiemnaście lat, co czyniło ich jednymi z najstarszych w Obozie. Teraz zajęli swoje miejsca przy ustawionych w podkowę stołów i zaczęli nerwowo pogryzać ciastka leżące przed nimi na talerzach. Wreszcie pojawił się Chejron w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Wydawał się Elodie znajomy, ale nie mogła połączyć jego wyglądu z żadnym konkretnym wydarzeniem. Miał azjatyckie rysy, czarne włosy w nieładzie, był szczupły i ubrany w koszulkę z napisem „I'd rather be sleeping". To nie wróżyło dobrze jego uczestnictwu w tej naradzie.

Jeszcze zanim Chejron podszedł bliżej stołu, już zaczął opowiadać.

-Zebraliśmy się tu, żebym przedstawił wam tego młodego człowieka – poklepał chłopaka po plecach, kiedy ten usiadł już na swoim krześle. – Część z was może go kojarzyć, ale większość raczej nie. Mako, chcesz się przedstawić? – chłopak pokiwał twierdząco głową.

-Cześć wszystkim, jestem Mako. Pochodzę z Japonii, ale od dziecka mieszkam tu, w USA. Mam osiemnaście lat no i moim tatą jest Hypnos – podniósł rękę w geście przywitania. Przywitali go krótkimi oklaskami. Elodie od razu przypomniała sobie chłopaka, nad którym podczas jej wizyty modlił się brat. Z którym podobno było bardzo źle.

-No więc Mako jest powodem naszego zebrania się tu – spojrzał na nastolatka z dezaprobatą, kiedy ten głośno ziewnął.

-Przepraszam – podniósł ręce z zaskoczeniem. – To nie zależy ode mnie.

-Kontynuując – Chejron pokręcił zrezygnowany głową. – Sprawa jest poważna. Mako od wielu dni miewał w swoich snach bardzo niepokojące wizje i nawoływania. Był przez nie w bardzo złej kondycji.

-Pamiętam – odezwała się Elodie i wzrok wszystkich spoczął na niej. – Odwiedziłam ostatnio domek Hypnosa i ten chłopak nie wyglądał na zdrowego. Grupowy opowiedział mi co się z nim dzieje. Brzmiało to... przerażająco.

-Dzięki, Elodie – zwrócił się do niej Japończyk z ciekawskim uśmiechem. - Masz rację. Gdyby potrwało to jeszcze trochę dłużej, mogłoby się to dla mnie skończyć tragicznie. Nie mogłem jeść i pić, a moje ciało wcale nie odpoczywało. Teraz jednak wizje ustały. A raczej powinienem powiedzieć, że się zmieniły – wszyscy zainteresowali się jego słowami. – Otrzymuję teraz w kółko tę samą wiadomość... – głos mu się zaciął, ale udawał że nic się nie stało i za chwilę kontynuował. – Mówi ona mniej więcej, że muszę jechać na zachód. Teraz.

-No więc właśnie – ciągnął Chejron. – Potrzebujemy ochotników, którzy go tam bezpiecznie przetransportują.

-Ale zaraz, chwila – zaprotestowała grupowa Aresa. – Widzimy chłopaka pierwszy raz na oczy. Nie znamy żadnych szczegółów. Nie wiemy co było w wizji i na co się piszemy. Poza tym nie wiemy nawet, gdzie konkretnie mielibyśmy dotrzeć. Zachód? To może być wszędzie. Żądam konkretów.

-Ale co mam ci powiedzieć, Claire? – rzucił centaur. – Jak to zazwyczaj w misjach bywa, nie ma nic pewnego. Ruszacie w drogę i Fata was prowadzą.

-A mamy chociaż przepowiednię od wyroczni?

-Niestety, Rachel się nie odezwała. Musicie ruszać w ciemno.

-W takim razie my żegnamy – fuknęła grupowa Aresa i pociągnęła swoją siostrę do wyjścia. Za nimi ruszył jeszcze syn Dionizosa i domek Ateny.

-Ja też nie puszczę nikogo z naszych, Chejronie – oświadczył grupowy Hermesa. – Ale możemy przynajmniej udzielić wam błogosławieństwa – skinął na Mako.

-No dobrze, nie ukrywam, że przydałby się ktoś z prawem jazdy. Udostępnilibyśmy jedną z furgonetek, które jeżdżą całkiem szybko, mają pojemny bak i można w nich spać. Tylko czy ktokolwiek z was robił już kurs?

Nikt się nie zgłaszał, bo oczywiste było, że nikt z nich tego nie robił. Większość była tu całoroczna, a jeśli nie, to za młoda na prowadzenie samochodu. Nagle jednak podniosła się jedna ręka.

-Ja skończyłam kurs – w sali rozległ się zdenerwowany głos Elodie. – Nie zdążyłam co prawda zdać egzaminu, więc nie mam dokumentu, ale zasady znam.

-No świetnie, czyli znasz europejskie zasady jazdy, nie masz dokumentu i nigdy nie kierowałaś tak wielkim samochodem – zwrócił się do niej Jojo. – Elodie, proszę cię, to czyste szaleństwo.

-Mam czaromowę, jeśli zatrzyma mnie policja – dziewczyna wzruszyła ramionami. - Poza tym nie mamy wyjścia. No chyba że ktoś ma lepszą propozycję? - rozejrzała się po sali.

-No cóż, wygląda na to, że Elodie dowodzi misją - oznajmił Chejron po braku reakcji ze strony słuchających. - To już dwóch herosów. Potrzeba jeszcze trzeciego.

-Ja jadę! - wyrwał się Joachim.

-Co? Nie, Jojo... - zaprotestowała Elodie, jednak on nie słuchał.

-Jeśli pakujesz się w tarapaty, to przynajmniej chcę tam być, żeby ci pomagać.

-Dobrze, zatem ruszamy niezwłocznie - postanowił Mako. - Chejronie, niech furgonetka czeka na nas za pół godziny. Myślę, że to nam wystarczy na przygotowania. Czy możemy na was liczyć? - zwrócił się do domku Hermesa. Grupowy tylko skinął mu z szacunkiem głową. Chłopak promieniował takim zdecydowaniem i pewnością siebie, że nawet Elodie wbiło w krzesło. Nie spodziewała się takich cech po śpiochu, który rzadko wychodzi ze swojego pokoju. Tymczasem chłopak podniósł się i jako pierwszy wyszedł z pomieszczenia, a wiatr który za nim powiał, zwiastował trudy drogi i ciężkie przeszkody dla całej trójki.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz