Rozdział 8

25 2 2
                                    

W czasie gdy Elodie poznawała tajniki snu w domku Hypnosa, Liz przechadzała się po terenie Obozu. Bawiła się przy tym wiatrami – zasysała je i puszczała, robiła małe wirki lub falowała nimi między palcami. Przez chwilę zastanawiała się czy nie dołączyć do małej grupki kibiców przy odgrywającym się na boisku meczu siatkówki, jednak po chwili namysłu stwierdziła, że nie ma dziś ochoty na sport. Zamiast tego udała się w kierunku Wielkiego Domu z nadzieją, że Chejron piecze ciasteczka i będzie mogła pomóc.

Nie zdążyła jednak nawet wdrapać się na werandę, gdy przez frontowe drzwi wyskoczył mały rudowłosy chłopiec. Miał na oko dziesięć lat i sto razy więcej piegów na twarzy. Z całą tą rudością bardzo dobrze komponowały się jego niebieskie oczy, ale efekt psuły obdrapane spodnie i podziurawiona bluzka. Czyżby chłopiec mieszkał na ulicy?

-Czyli mówisz koniomanie, że to wszystko to mój nowy dom? – rozłożył szeroko swoje małe ramiona i objął cały teren szczęśliwym, niedowierzającym wzrokiem. – I wszyscy tu jesteście mitologiczni! Jak z bajki!

-Jak z mitu – Liz poprawiła go i dopiero wtedy została zauważona. Wyglądał na tak zatopionego w swoim entuzjazmie, że dziewczyna bała się, że zaraz na nią skoczy i wyściska. Chejron na jej widok uśmiechnął się łagodnie, ale ona wiedziała że zawarł w nim też ulgę.

-O, proszę kogo my tu mamy – zachwycił się. – Charlie, to jest Elizabeth. Myślę, że z chęcią oprowadzi cię po terenie. A potem może się zgłosić po ciasteczka w nagrodę – mrugnął do niej przepraszająco i zniknął w odmętach Wielkiego Domu.

-Ciacha od Koniomana! Ale super! – wykrzyknął chłopiec i pobiegł w dół schodów. Liz zrezygnowana podążyła za nim. – Czyli ty też jesteś półboginią? Ale super! Ja nim podobno jestem! Jestem ciekawy kto jest moim rodzicem! A kto jest twoim? – wyrzucał z siebie słowa jak z karabinu.

-Jestem córką Zeusa – powiedziała, umiarkowanie radosna.

-Czaaaad! To pewnie ty tu rządzisz, nie? – zachwycił się. – Zeus jest przecież najważniejszy.

-To nie do końca tak działa – mruknęła. – Dużo wiesz o mitologii?

-W sumie to nie... Ale nauczycie mnie tu, prawda? – spytał pełen nadziei. Kurczę, temu chłopcu łatwo było okazywać emocje. Wydawał się taki radosny... tylko co sprawiło, że tak niechlujnie wyglądał? Dziewczyna nie chciała pytać, ale domyślała się, że maluch nie mógł liczyć na opiekę żadnego z rodziców. Oprowadziła go po Obozie, nie zapominając o żadnym najmniejszym nawet miejscu. Gdy przechodzili obok Domku Ateny, dzieciak zaciekawił się, dlaczego wszyscy stali na dworze. Podeszli więc się przywitać. Chłopiec nie bał się obcych i od razu spytał jedną z dziewczyn, dlaczego tak krążą na zewnątrz zamiast wejść do środka. Obozowiczka wyjaśniła, że świeże powietrze pomaga lepiej myśleć. Gdy jednak trochę się oddalili, Liz po cichu wyjaśniła:

-Zapewne w środku jest pająk.

Chłopiec w zrozumieniu pokiwał głową. Dzieci Apolla malowały w tym czasie ściany zewnętrze swojego domku. Powstawały tam istne dzieła sztuki – każde w innym stylu, ale jakimś cudem tworzące zapierającą dech w piersiach całość. Co jednak najbardziej zadziwiło chłopca to to, że gdy tylko jedna z dziewcząt zanuciła pod nosem kilka nut, cała reszta zdołała podłapać piosenkę i sekundę później kilkanaście osób śpiewało razem jak w musicalu. Liz tylko zrezygnowanie ale z uśmiechem pokręciła głową. Wreszcie odstawiła Charliego do Domku Hermesa, zrzucając odpowiedzialność na kogoś innego. Mały gaduła dał jej się we znaki, a ona nigdy nie była zbyt entuzjastyczna w stosunku do dzieci. Uznała, że za swoje wysiłki zasłużyła na obiecane ciasteczka i partyjkę kart.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówWhere stories live. Discover now