-Miałaś ze mną nie dyskutować, pamiętasz?

Archer pokręcił głową, przesuwając się w moją stronę. Poczułam jego bezpiecznie ciepło i stłumiony zapach. Był wszystkim co znałam i co chciałam mieć do końca życia. 

-Wyjaśnijcie to między sobą- Marrero pokręcił głową, a jego oczy pociemniały.- Za trzy minuty wyjeżdżamy. 
To mówiąc, zniknął razem z Ryanem i Willem w garażu, zostawiając nas samych. Arron stwierdził, że jego kawa wystygła i przemknął do kuchni, najpewniej nie chcąc być świadkiem czułych pożegnań. Moja przyjaciółka bez skrępowania napominała swojego chłopaka, grożąc mu palcem, że musi na siebie uważać. Mike wyciągnął Yvette na korytarz i przez chwilę rozmawiali podniesionym głosem, ale potem ucichli i sama się zastanawiałam, czy mam rozumieć, że są razem czy to jeszcze nie ten etap. 
Jedynie Scarlett pusto wpatrywała się w miejsce, gdzie przed chwilą stał DeVitto. Jego jedynego tutaj znała a on nie raczył nawet jej pomachać czy się usmeichnąć, aby nie czuła się samotna. Wyraźny smutek na jej twarzy, sprawił że nawet ja posmutniałam. 

-Wszystko w porządku?- Mruknął zielonooki, zwracając na siebie moją uwagę. 

-Jasne- mruknęłam cicho, zadzierając lekko głowę tak, aby móc przyjrzeć się jego twarzy.- Zamyśliłam się. 
Wciąż panowała między nami rezerwa, którą wypełniały ostatnie doświadczenia i kłótnie. To powodowało, że chociaż nie rzucaliśmy w siebie obelgami, wciąż nie byliśmy pogodzeni. Jak widać, żadne z nas nie zamierzało ustąpić. 

-Słuchaj Aarona, dobra?- Założył ręce na klatkę piersiową, a jego głos ozdobiony był nutą troski.- Nie chcę, żeby ci się coś stało. 

Pokiwałam głową twierdząco. 

-Uważaj na siebie- odpowiedziałam, przełykając powoli ślinę. 

Traktowaliśmy się trochę jak stare małżeństwo, w którym miłość się wypaliła a zostało jedynie przyzwyczajenie. To było przerażające i paraliżujące. 

-Wiesz, że cię kocham prawda?- Wyszeptał cicho, zupełnie nie zwracając uwagi na to, kto może nas obserwować. 
Chciałam, żeby mnie przytulił ale jednocześnie, chciałam go odepchnąć. Chciałam poczuć jego serce bijące tuż przy moim, ale jednocześnie chciałam pozbawić go tego uczucia. Byłam wielkim paradoksem tego, co chciałam a tego co rozsądnie było zrobić. 

Wiedziałam, że jeśli złamię się zbyt wcześnie, nasza ostatnia kłótnia starci sens. Archer zapomni o tym, co mówiłam i dalej będzie żył z przekonaniem, że nie musi dbać o swoje bezpieczeństwo. Swoim oziębłym stosunkiem, chciałam sprawić, aby się zmienił i opamiętał. Chciałam go ukarać, ale jednocześnie strzelałam sobie w kolano. 

To było bezsensem samo w sobie, ale w jakiś popieprzony sposób widziałam w tym sens.

-Po prostu na siebie uważaj. 

Kiwnął głową, na znak tego że rozumie. Jego spojrzenie wwiercało dziurę w moich oczach, a w jego tęczówkach szalała burza. Jego oddech przyśpieszył a mięśnie napięły się lekko, zupełnie tak jak wtedy, kiedy się złościł. 
-Bądź grzeczna- mruknął tylko, nachylając się do mnie. Jego wargi musnęły mój policzek, wywołując przyjemny dreszcz i skurcz w żołądku.- Niegrzeczna, możesz być tylko dla mnie, skarbie. 

Odsunął się i nie patrząc na mnie po raz kolejny, wyszedł. 

Czułam się ponowie tak, jak wtedy kiedy nasza relacja dopiero się zaczynała. Jego dwuznaczne komentarze sprawiały, że przestawałam racjonalnie myśleć i wstrzymywałam oddech na każde jego wspomnienie. 

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now