32.

46.3K 2.1K 1.3K
                                    

Rozciągnięty podkoszulek, nieuczesane włosy, związane w byle jakiego koka na czubku głowy i pusty wzrok, to wszystko co u siebie dostrzegałam. Stojąc przed lustrem, nie potrafiłam nawet się uśmiechnąć a nawet jeśli to robiłam, po prostu tego nie dostrzegałam. Czułam się źle sama ze sobą, z tym że znowu piłam oraz przez to, że Archer wyszedł. Nie mam pojęcia ile czasu stałam przed lustrem, zanim opłukałam twarz zimną wodą. Nie poczułam się jednak ani trochę lepiej. 

Tęskniłam z czułością Archera. Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziliśmy czas bez krzyków, obrażania się, kłótni, drobnej sprzeczki czy zawiedzenia widocznego w oczach.

Tęskniłam za tym czasem, który spędzaliśmy w Nowym Yorku. Widywaliśmy się rzadziej ale problemów było mniej. West Richmond Falls nas nienawidziło- po prostu. Czas, który spędzaliśmy poza granicami tego miasta stawał się dla nas łaskawszy. 

Zagryzłam mocno dolną wargę, ściskając krawędź umywalki. 
Wiedziałam, że powinnam się jakoś ogarnąć i wziąć za siebie. Może przybrałam na wadze i moje żebra już tak bardzo nie wystawały, ale to "coś" w głowie wcale nie chciało się przestawić na inne myślenie. To, że wyglądam z zewnątrz lepiej, nie znaczy że w środku jest tak samo.

Wciąż się boję. 

Przez długie godziny włóczyłam się po do domu, snując się z kata w kąt. Adam pojechał do mamy i chociaż proponował mi, że zabierze mnie ze sobą-odmówiłam. Gdyby mama się obudziła i zobaczyła mnie w takim stanie, zeszłaby na zawał serca. Wolałam więc siedzieć w domu i odbijać się od ścian, z głupim uczuciem w środku. Coś wewnętrznie mnie uwierało, sprawiając że nie byłam sobą. Co jakiś czas piłam szklankę wody, czując w ustach Saharę a spierzchnięte usta, notorycznie smarowałam ochronną pomadką. 

Archer miał prawo być zły, miał prawo się wściec, obiecałam że przestanę pić a tymczasem wszystko spieprzyłam. Po raz kolejny.

Spojrzałam na szafkę pod telewizorem, gdzie Adam lubił trzymać whisky. Odkryłam to tuż przed wyjazdem na studia, ale właśnie w tym momencie przypomniałam sobie o jego skrytce. Alkohol wydawał się czymś, co pomoże mi oderwać się od tego fatalnego uczucia. Uczucia, że znowu zawiodłam kogoś, kto jest dla mnie ważny. Procenty ukoją nerwy, znieczulą na wszystkie bodźce świata i sprawią, że życie będzie łatwiejsze do strawienia. Tak myślałam, kiedy tęskniłam z Archerem i działało. Kiedy jednak powracałam do świata żywych potrzebowałam kolejnej dawki, bo każde trzeźwienie sprawiało coraz większy ból. Ale czy dla tej chwili nieważkości nie warto ryzykować?

Mijały minuty i godziny a ja wariowałam sama ze sobą. Siedziałam na sofie w salonie, skulona w jednej pozycji od długiego czasu. Kiwałam się w przód i w tył, czując dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Zanim zorientowałam się co robię, dociskałam do ucha telefon a po trzech sygnałach, usłyszałam Jego chrapliwy i chłodny głos. Nie mogłam się zawahać, musiałam być pewna i wiedziałam, że jeśli tak zadecyduję, będę musiała to zrobić.

-Archer...chcę iść na terapię. 




WILL POV



-To popierdolone- mruknąłem, pokonując szybkim krokiem schody na zaciemnionym korytarzu. 

Stojąc przed dobrze znanymi drzwiami, wiedziałem że to co chcę powiedzieć, jest tak głupie że powinienem wyjść i nie wracać. Zresztą, Scarlett na pewno mnie wyśmieje a swoimi ciągłymi wizytami tylko narobię jej kolejnej nadziei. 

Nie wyobrażałem sobie Fanning jako hakera z krwi i kości. Mogłaby przykładowo złamać hasło do portalu społecznościowego młodszego rodzeństwa ale żeby od razu wszystkie zabezpieczenia uczelni czy komisariatu? Nonsens. To pasuje do niej tak, jak pies do jeża. 

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz