Rozdział 15

110 14 5
                                    

Dziś wyjątkowo dwa rozdziały w jeden dzień, a to ze względu na uporczywe nękanie mnie przez pewną osobę na priv :)

Chciałabym jednak tej osobie przypomnieć o wojnie, jaką toczymy... :)

•••××ו••

- Kogo to moje oczy widzą... Panienka Elisabeth!

Odwróciłam się, by dokładnie przyjrzeć się osobie, która mnie zawołała. To... to musiał być Hans, ale tym razem nie miał ubranej peruki, mogłam więc podziwiać w całej okazałości jego złote włosy.

- Hans, miło mi ciebie widzieć!

- Co cię tu sprowadza, zupełnie samą?

- Idę do pałacu - odpowiedziałam, uśmiechając się do niego.

- Ach, czyli masz już plany na dzisiejsze popołudnie?

- Nie do końca...

- Czyli... - zaczął, uśmiechając się szelmowsko - może chciałabyś pójść ze mną na obiad?

- Zapraszasz mnie? - spytałam, patrząc na niego na poły rozbawiona, na poły zaskoczona.

- Możesz to odbierać, jak chcesz, panienko, ale zgodzisz się, prawda?

- Nie śmiałabym ci odmówić.

Uśmiechnął się szeroko i chwycił mnie za dłoń. Nieco zdziwił mnie ten śmiały gest, jednak jakaś część wewnątrz mnie błagała, bym nie protestowała. Cała sytuacja wydawała mi się być jednak niezwykle śmieszna, w końcu jeszcze nie tak dawno jadłam śniadanie, a Hans chciał mnie już zaciągnąć na obiad. Postanowiłam tego nie komentować, nie mogłam jednak powstrzymać cichego chichotu, który od razu zwrócił jego uwagę. Całe szczęście nie odezwał się ani słowem, woląc również obdarować mnie stłumionym śmiechem. Otuliłam się mocniej szalikiem, bo mróz mimo wszystko dawał mi się we znaki.

- Zimno, panienko? - zaśmiał się Hans.

- A jak myślisz?

Spodziewałam się, że odpowie coś złośliwie, on natomiast owinął mnie ramieniem, przytulając mocno.

- Co... Co ty robisz? - spytałam rozbawiona, przypatrując mu się uważnie. - Hans?

- Już nie jest ci zimno?

Wywróciłam oczami i pozwoliłam mu przytulić się jeszcze bardziej. Przez niemal cały czas odprowadzały nas ciekawskie spojrzenia przechodniów, lecz gdy skręciliśmy w jedną z bocznych uliczek, nie spotkałam już żadnej żywej duszy. Chciałam się go zapytać, gdzie jesteśmy, lecz kiedy wyciągnął z kieszeni klucze, mogłam domyślić się, że przyprowadził mnie do swojego domu. Nie mogłam ukryć swojego zaskoczenia, szczególnie, gdy nim zdążyłam przekroczyć próg zostawił mnie na chwilę samą, biegnąc gdzieś. Poszłam za nim, zamykając drzwi, by nie wpuścić do środka chłodu. Hans tymczasem zdążył rozpalić już w kominku, teraz podszedł do mnie, by jak prawdziwy dżentelmen pomóc mi zdjąć płaszcz.

- Przepraszam za komentarz, ale... Elisabeth, wyglądasz przecudownie!

Próba ukrycia moich rumieńców oczywiście nie odniosła skutku, wiedziałam to po jego rozbawionym spojrzeniu.

- Proszę, rozgość się! - powiedział, prowadząc mnie do pokoju.

Pierwszy raz w życiu miałam okazję widzieć takie pomieszczenie, w którym salon był bezpośrednio połączony z kuchnią, tworząc jedną, wielką i otwartą przestrzeń. Wyglądało to dość oryginalnie, a na pewno było bardzo praktyczne. Jeśli zaś chodzi o samo wyposażenie pokoju, było ono raczej skromne, z czym kontrastowała wielka na całą ścianę szafę z książkami. Na samym środku stał stolik, otoczony kilkoma krzesłami. Na tym właśnie stoliku po chwili pojawił się przepiękny bukiet kwiatów i dwie świeczki osadzone w drewnianych uchwytach.

It's never too lateWhere stories live. Discover now