Rozdział 12

129 14 6
                                    

Może na sam początek, wyjątkowo, drobne ogłoszenia parafialne :)

Po pierwsze, rozdział ten chciałabym tak naprawdę zadedykować dwóm osobom (ale Wattpad niestety nie daje mi takiej możliwości), a są to Kora_Vedam i Julia89West :D

Po drugie, w tym rozdziale (i jeszcze kilku innych) użyłam słów istniejącej piosenki, bo jestem zbyt leniwa, by na cele opowiadania pisać swoją. Oto ona, jeśli ktoś chciałby jej posłuchać:


•••××ו••


Ciągle uśmiechnięta wyszłam z pokoju, by zgodnie z instrukcjami znaleźć się przed kolejnymi drzwiami, również dębowymi, jak wszystkie w tym korytarzu. Nim zapukałam do drzwi usłyszałam kilka dość głośnych akordów, jakby ktoś w złości uderzył pięścią w klawisze pianina, by po chwili ciszy zacząć coś grać.

– Proszę!

Od razu rozpoznałam ten oschły, bezuczuciowy głos. Wzięłam głęboki wdech, ostrożnie otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zaskoczyła mnie ilość kartek, porozkładana wszędzie, na biurku, klapie fortepianu, a nawet na podłodze, jakby w określonym porządku. Maestro Salieri siedział na ławie przed fortepianem, w jednej dłoni ściskając pióro, a drugą uderzając jakieś akordy na klawiszach. Obdarował mnie chłodnym spojrzeniem, nawet nie próbując jakkolwiek się przywitać. Przez chwilę zapadła między nami cisza, którą oboje poświęciliśmy na to, by uważnie się sobie przypatrywać.

– Maestro Gluck prosił, żebym przyniosła nuty do utworów dla Adeli, Emilio i Carli – powiedziałam spokojnie, starając się nadać swojemu głosowi jak najweselszy ton, bym w jego mniemaniu nie była człowiekiem tak samo bezuczuciowym, jak on w moim.

Wstał i podszedł do biurka, zbierając z niego kilka kartek, każdą z jakiegoś konkretnego miejsca. Wziął jeszcze kilka z fortepianu i podał mi je.

– Przekaż maestro Gluckowi, że utwory Carli przyniosę mu później – mruknął ozięble i wrócił do przerwanego zajęcia.

– Dziękuję – powiedziałam, wychodząc z pokoju.

Nie wiedziałam, jak miałam się z nim pożegnać, więc po prostu tego nie zrobiłam. Gdy wróciłam do maestro Glucka, ten powitał mnie przyjaznym uśmiechem. Och, jak przez tę chwilę stęskniłam się za emocjami na twarzach ludzi!

– Maestro Salieri powiedział, że utwory dla Carli przyniesie później – powiedziałam, podając mu nuty.

Przejrzał je uważnie i uśmiechnął się dumnie.

– Nie sądziłem, że zdążył je już poprawić – mruknął pod nosem, niezwykle zadowolony.

Dopiero, gdy położył je na pulpicie fortepianu zobaczyłam mnóstwo poprawek, naniesionych na kartki.

– Proszę, możesz przeczytać tekst – zaproponował, dając mi kilka kartek.

– Dziękuję – odparłam, uważnie lustrując słowa. – To piosenka dla dwóch osób, prawda?

– Tak, będziesz ją śpiewała w duecie z Silvano.

Dla pewności jeszcze raz przeczytałam słowa, tłumacząc to, co potrafiłam.

– Mam z nim zaśpiewać piosenkę o miłości? – zaśmiałam się.

– To był pomysł samego cesarza, żeby tematyką piosenek była miłość – wytłumaczył maestro Gluck. – Jego siostrzenica wychodzi za mąż, zaprosił ją tutaj z Londynu i to głównie dla niej jest ten koncert. A tak z ciekawości, skąd wiesz, że jest o miłości? Znasz angielski?

It's never too lateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz