– Tylko trochę – odpowiedziałam rozbawiona, przypominając sobie, jak razem z Kerie uczyłam się tego języka przez całe lato.

– Mogłabyś więc zaśpiewać dwie pierwsze zwrotki?

Pokiwałam głową w zaprzeczeniu, a on przyjrzał mi się zaskoczony. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała mu wszystko powiedzieć.

– Dlaczego? – spytał z niemal ojcowską troską.

– Ja... ja nie umiem czytać nut.

– To kto uczył cię śpiewać, że nie nauczył cię takich podstaw?

Najprawdopodobniej właśnie wpakowałam się po uszy w kłopoty. Czy moja odpowiedź będzie oznaczała koniec marzeń o zostaniu śpiewakiem?

– Nikt. Jestem samoukiem.

– Więc skoro jesteś samoukiem, a masz prowadzić cały koncert, musisz mieć naprawdę przepiękny głos – zaśmiał się cicho. – Co ty na to, żebym zagrał ci parę razy linię melodyczna, żebyś mogła się jej nauczyć? Bardzo chciałbym cię usłyszeć.

Odetchnęłam z ulgą, a on zaśmiał się z mojego zakłopotania. Nie spodziewałam się, że tak spokojnie przyjmie tę informację, całe szczęście, myliłam się. Jak obiecał, zagrał mi kilka razy melodię, a ja starałam się ją zapamiętać na tyle dobrze, ile byłam w stanie.

– Gotowa?

– Myślę, że tak.

Zagrał od nowa, specjalnie akcentując dźwięk, od którego miałam zacząć.

– Gentlemen let me take a stage, and teach you a thing or two...

– Musisz śpiewać odważniej, Elisabeth, masz przepiękny głos, a boisz się używać go w całej swojej okazałości – powiedział maestro Gluck, przerywając mi. – Od nowa?

Pokiwałam głową i postanowiłam przyjąć jego uwagi do serca.

– Gentlemen let me take a stage, and teach you a thing or two. If you want to be rid of your disbelief, your sight must be improved – widząc uśmiech na jego twarzy zaczynałam śpiewać coraz odważniej – The magic of a second's glance; the spark between two lower's hands; the world it pulls them close to kiss; that's magic in their fingertips.

Gdy skończyłam śpiewać zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, czyli zrobiłam to, co zawsze, gdy zaczynałam się denerwować.

– I co o tym sądzisz, Salieri?

Gdy usłyszałam to pytanie, miałam wrażenie, że serce z zaskoczenia przestało mi bić. Spojrzałam na niego z przerażeniem, ale on, ciągle stojąc w progu, całe szczęście, skupił swoją uwagę na klawiszach od fortepianu, zamiast na moim zakłopotaniu i strachu.

– Sądzę, że tę piosenkę trzeba będzie poprawić – powiedział sucho, podchodząc do fortepianu i wybierając kilka kartek z nutami – nie da rady zaśpiewać najwyższych dźwięków, trzeba będzie obniżyć tonację.

– Pozwól zobaczyć... – mruknął maestro Gluck, w zamyśleniu drapiąc się po brodzie i uważnie przeglądając nuty. – Masz dość czasu, żeby to napisać od nowa?

– Oczywiście – odparł chłodno, odkładając kartki, które przyniósł na klapę fortepianu, a zabierając te, które trzymał starszy mężczyzna. – Jutro powinny być gotowe.

Odwrócił się i wyszedł, oczywiście bez słowa pożegnania. Westchnęłam cicho, co niestety usłyszał maestro Gluck. Spodziewałam się, że skarci mnie za ten gest, ale on spojrzał tylko na mnie smutno.

– Ja wiem, że to może dziwne pytanie, ale czemu on taki jest?

– Elisabeth, nie bierz sobie tak jego zachowania do serca, nie tylko ciebie obdarowuje takim chłodem i obojętnością. Zobaczysz, kiedy zaczniesz już z nim współpracować, to przestanie ci przeszkadzać.

– Współpracować? - spytałam, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.

– Nie wspominałem wcześniej... ? Ach, faktycznie... Maestro Salieri będzie prowadził cały koncert jako główny pianista. To on skomponował większość tych piosenek, do niektórych nawet pomagał pisać słowa. Bardzo się w to zaangażował – powiedział, jakby chcąc zmienić moje zdanie o nim. – Myślę, że powinnaś choć trochę ograniczyć swoją niechęć do niego, jeśli i ci zależy na powodzeniu tego przedsięwzięcia.

– To nie jest tak, że czuję do niego niechęć, tylko... Ja nie potrafię przebywać w towarzystwie takich ludzi, bez serca, bez uczuć.

– Wiem, że jutro do południa będzie zajęty, więc może odwiedzisz go później? Myślę, że im wcześniej zaczniecie razem pracować, tym lepiej dla was.

Spojrzałam w zastanowieniu na ścianę. Niby miał rację, ale wciąż nie byłam przekonana, czy to dobry pomysł.

– Mógłby nauczyć cię czytać nuty, a to bardzo by ci przecież pomogło – dodał po chwili milczenia. – Przemyśl to.

Co chwilę zerkał na zegar, mogłam więc założyć, że miał jeszcze coś do zrobienia.

– I pamiętaj – powiedział, widząc, że wychodzę. – Nie ma na świecie ani jednego człowieka bez uczuć, są tylko ludzie, którzy dobrze je ukrywają.

Zamknęłam drzwi i wpatrywałam się w nie jeszcze przez chwilę. Co on miał na myśli?  

It's never too lateWhere stories live. Discover now