Rozdział 18 (Harry, złota rączka)

670 28 1
                                    

*Julia

O mało nie zjadłam telefonu ze szczęścia. W podskokach ruszyłam do stołówki. Fi jeszcze się na mnie gniewała, ale po tym co chcę jej powiedzieć, zdecydowanie wybaczy mi.

-Fi -zaczęłam, gdy podeszłam do stolika, gdzie siedziała moja przyjaciółka.

-czego, Chase? -zapytała

-mam dla ciebie niespodziankę -odparłam z uśmiechem

-nie przymilaj się -powiedziała obrażona

-nie przymilam się -odparłam -ale jak nie chcesz wiedzieć, że Harry załatwi nam miejsca pod sceną na koncercie, to nie -odparłam i zaczęłam odchodzić

Jeden, dwa, trzy, cztery...

-Julies! -krzyknęła Fi

-tak? -zapytałam obojętnie

-mówisz poważnie? -zapytała

-oczywiście, że tak

*Harry

-Paul, mam sprawę

-co jest, Harry -zapytał

-chodzi o koncert w Londynie

-co się stało? -zapytał zdziwiony

-chciałbym, żebyś wprowadził moje dwie znajome pod scenę -odparłem z uśmiechem

-mają wejściówki? -zapytał

-jakieś tam mają -powiedziałem i przeczesałem dłonią włosy

-rozumiem -westchnął -imiona i nazwiska

-Julia Chase i Felicja Spike -odparłem -dzięki -rzuciłem i ruszyłem w stronę chłopaków/

*Julia

Siedziałam jak na szpilkach. Po pierwsze czekałam na wiadomość od Harrego, a po drugie czekałam na ojca.

Nijaki George Chase miał tu zawitać za godzinę. Cieszyłam się oczywiście jak małe dziecko. Ostatnio widziałam go w zeszłym roku na gwiazdkę u babci Beef.

Było to tylko kilka miesięcy, a mnie wydawało się, że minęły wieki.

Siedziałam na ławce przed szkołą. Coraz mocniej zaciskałam dłonie na pasku od torby. Spóźniał się już dziesięć minut.

-nie martw się , Julies -szepnęła Fi

-wiedziałam, że tak będzie -szepnęłam

-daj spokój. Chodź idziemy na lody.

-dobrze-odparłam

Właśnie wstawałam z ławki, gdy obok chodnika zatrzymał się srebrny mercedes.

-Julia, przepraszam -wymamrotał ojciec, wysiadając z auta. -spotkanie się przedłużyło, dzwoniłem, ale nie odbierałeś -rzucił.

Zdziwiona wyciągnęłam telefon z kieszeni.

Rozładował się.

-dzień dobry, panu -wtrąciła Fi

-witaj Felicjo -odparł George -idziemy?

-tak, oczywiście.

Pożegnałam się z Fi i wsiadłam do auta ojca. Bałam się tu cokolwiek dotykać. Ojciec otaczał się tylko i wyłącznie drogimi i ładnymi rzeczami. Ja nie byłam do tego przyzwyczajona.

-Morgan, bardzo się cieszy, że przyjedziesz do nas -rzucił ojciec. Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi.

Żona numer dwa i jej córka były jakby wyciągnięte z bajki o Kopciuszku. Tylko to właśnie moja osoba była Kopciuszkiem.

Jedna para butów Tess kosztowała tyle co moje roczne kieszonkowe, ale cóż MÓJ tatuś nie oszczędzał na te jej buciki.

-tato -szepnęłam

-słucham cię, Julio -rzucił, patrząc cały czas na drogę.

-chciałabym u ciebie zaciągnąć pożyczkę -rzuciłam. Nigdy bym go nie poprosiła o pieniądze nie zwracając ich. Mama przez wiele lat uczyła mnie, że nie powinnam wykorzystywać ojca. Wiedziałam, że ma rację, przynajmniej nie miałam tak „zgnitego" mózgu jak Tess i wiele dziewczyn z mojej szkoły.

-porozmawiamy o tym za chwile -rzucił.

Skinęłam głową.

Mój wzrok spoczął na kablu, który przypominał kabel od ładowarki. Chciałam naładować telefon, aby zobaczyć , czy Harry napisał.

-nie krępuj się -rzucił

-dziękuję -odparłam i chwyciłam za kabel -gdzie jedziemy?

-pomyślałem, że może zechcesz wybrać się ze mną na lody. Jak za dawnych czasów -skinęłam głową w odpowiedzi. Pewnie Teressy, by nie zabrał na lody, tylko do jakiegoś drogiego butiku, aby mogła kupić sobie kolejną kieckę, a później do jakiejś drogiej restauracji.

Włączyłam telefon. Po chwili zaczęły przychodzić wiadomości. Praktycznie wszystkie były od ojca.

Mama dzwoniła. Byłam ciekawa co chciała.

Ja: przepraszam mamo, telefon mi się rozładował. Jestem z tatą.

Wysłałam do niej wiadomość. Byłam ciekawa co chciała.

Mamusia: nie wyciągaj od niego kasy! Chciałam sprawdzić, czy wszystko ok. nie wracaj późno.

Ja: dobrze, kocham Cię mamusiu :*

Odpisałam mamie i szukałam wiadomości od Harrego. Może to dziwne, ale byłam pewna tego, że napisał.

Cookie: załatwiłem! :)

Ja: jesteś wielki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :*

*

Usiedliśmy na dworze w najdroższej lodziarmi w Londynie. Czułam się dziwnie, popatrzałam na menu z szeroko otwartymi ustami. Odechciało mi się jeść lody. Wolałam, abyśmy poszli do tej starej lodziarni, obok naszego starego domu.

-tak więc -zaczął tata po tym jak zamówił nam lody -ile potrzebujesz?

-a mógłbyś mi pożyczyć?

-Julio...


-chciałabym kupić sobie sukienkę na bal...

Call me: Julia (HS)✔Where stories live. Discover now