Rozdział 2

1K 38 3
                                    

*Julia*

Tak jak myślałam, dzień w szkole naprawdę nie należał do cudownych. Ktoś wiecznie coś ode mnie chciał, a jedna laska o mało nie wyrwała mi nogi, bo tak bardzo chciała zobaczyć moje buty.

Na moje ogromne szczęście lekcje mijały dość szybko i wraz z ostatnim dzwonkiem mogłyśmy razem z Fi udać się na swoją zmianę w kawiarni.

Piątek!!! piąteczek!!! piątunio!!!! uwielbiałam weekendową pracę, a poza tym musiałam odrobić moje piękne buty,które mimo wszystko okazały się bardzo wygodne.

Pod koniec naszej zmiany do kawiarni wszedł Luck. O mało serce mi nie wyskoczyło z piersi. Tak bardzo się w nim kochałam.

Ja byłam królową szkoły a on królem, ale nie było między nami nic...

dziś po raz kolejny postanowiłam uderzyć. Tylko nie miałam na czym zapisać mojego numeru. Bloczek do zamówień właśnie mi się skończył, a za nim bym poszła na zaplecze, któraś z dziewczyn pewnie by go obsłużyła. Jedną rzeczą, którą miałam właśnie pod ręką było pudełko zapałek. O tak, właśnie Luck przecież pali!!!!

Na pudełku narysowałam serduszko, pod spodem zapisałam swój numer, a w serduszku napisałam „Zadzwoń: Julia"

Położyłam pudełko na tacy z zamówieniem i podeszłam do niego.

-Luck -wyszeptałam

-o cześć Julia -odparł i zabrał się za jedzenie

-smacznego -wymamrotałam i odeszłam.


*Harry*

Założyłem kaptur na głowę i poprawiłem włosy pod nim, włożyłem czarne okulary, które zasłoniły mi pół twarzy i westchnąłem. Przez ostatnie dwie godziny rozdawałem autografy i szczerzyłem się jak głupi do obiektywów. ostatecznie udało mi się uciec i schować się w jakiejś kawiarni. W kawiarni „Pod Klonem", uniosłem wysoko brwi.

Miałem cichą nadzieję, ze nikt nie zwróci na mnie szczególnej uwagi, ale wystarczyło moje jedno spojrzenie na kelnerkę, aby zrozumieć jak bardzo się myliłem.

Zebrałem w sobie resztkę sił i czekałem na wybuch radości, krzyki, ale usłyszałem coś co mnie bardzo zdziwiło.

-dzień dobry, co podać? -popatrzała na mnie z szerokim uśmiechem, który odwzajemniłem.

-mocną kawę, poproszę -odparłem

-oczywiście -odpowiedziała. Jednak nie odeszła, więc spojrzałem się na nią uśmiechając. -mógłbyś dać mi autograf? -wyszeptała kładąc swój kajecik na mój stolik.

-czemu szepczesz? -zapytałem cicho

-żeby nikt mnie nie usłyszał -wyszeptała tak cicho, jakby zdradzała mi największy sekret. Uśmiechnąłem się szeroko. Już ją polubiłem.

-dziękuje -szepnąłem -jak ci na imię

-Margaret...

wziąłem od niej długopis i napisałem „Dla Pięknej Margaret, Harry Styles"

Oddałem jej kajecik, a ona przyłożyła go do piersi. Szybko odeszła ale po chwili wróciła z parującą kawą.

-to smacznej kawy Styles -wyszeptałem sam do siebie sięgając po cukierniczkę. Miałem ochotę wsypać do kawy jej całą zawartość, ale po chwili zastanowienia stwierdziłem, że to mógłby być początek wielu chorób. Westchnąłem i uniosłem wieczko cukierniczki z zamiarem wsypania jednej łyżeczki cukru.

-jednej Styles -wyszeptałem do siebie.

Nie patrząc na zawartość włożyłem łyżeczkę do cukierniczki, ona jednak natrafiła na coś twardego. Zajrzałem do środka i uniosłem wysoko brwi. W cukierniczce było małe pudełeczko. Miałem wrażenie, że ktoś coś tu przemyca, a ja chętnie dziś bym skorzystał.

Wyciągnąłem pudełko i ze zdziwieniem stwierdziłem, że to zapałki. Otworzyłem pudełko i moim oczom ukazały się małe czerwone łepki siarki. O tak na pewno to były zapałki, ale przecież przed wejściem wisi tabliczka „Zakaz Palenia"

-przemyt doskonały -powiedziałam pod nosem.

Odwróciłem pudełko i mnie zamurowało, gdy zobaczyłem czerwone serduszko, a w nim napis „Zadzwoń: Julia"


*Julia*

Obudziłam się dość późno jak na moje możliwości, dobrze że była sobota. Spojrzałam na telefon, brak jakichkolwiek wiadomości. Wstałam z łóżka i kopnęłam butelkę po winie. Tak wczoraj przesadziłam, ale co miałam zrobić? Luck po raz wtóry mnie olał, a ja go tak kocham.

Punkt 4.

Jeśli chłopak olewa Cię po raz trzeci, daj sobie z nim spokój. On nie jest wart twojego zbłaźnienia się. Wzięłam notatnik do ręki i zapisałam.

Punkt 5.

pij zawsze w łóżku, przynajmniej masz pewność, jak do niego dotarłaś.

Punkt 6.

nigdy nie zostawiaj butelki po alkoholu obok łóżka, wrzuć ją pod, przynajmniej ominie Cię wizyta w szpitalu.

Punkt 7.

Daj sobie spokój z miłością nieodwzajemnioną, ona tylko zasłania Ci widok na resztę świata.


Zapisałam i odłożyłam z rozmachem notatnik. Tak zapomnij! Ale ja przecież go tak bardzo kocham. Przyciągnęłam telefon do serca modląc się o wiadomość. Telefon zaczął wibrować i usłyszałam „Masz wiadomość".

Otworzyłam ją i zmrużyłam oczy. Nieznany numer...

unknown: znalazłem Twoje pudełko zapałek :D

ja: naprawdę? Przecież ja nie palę! Słaby podryw koleś!!!

I nagle się zreflektowałam. Pudełko zapałek? O Boże... to był Luck!!!!

unknown: naprawdę je znalazłem :( wczoraj w kawiarni...

I teraz serce naprawdę zaczyna mi szybciej bić. Mam ochotę skakać po łóżku.

Punkt 8. Nadzieja matka głupich, ale ona bardzo kocha swoje dzieci. Ona przecież umiera ostatnia.

Ja: Luck, to Ty?


*Harry*

Julia: Luck, to Ty?

Czytałem ta wiadomość i oczyma wyobraźni widziałem brunetkę obgryzającą paznokcie z zdenerwowania. Teraz już wiedział, że dziewczyna nie zostawiła tego pudełka przypadkowo. Zostawiła je dla kochasia o imieniu Luck, który najwidoczniej albo nie zauważył tej wiadomości, albo po prostu koleś ją olał.

Z kwaśną miną odpisałem.

Ja: broń mnie, przed takim imieniem!!! :D

Julia: kim jesteś i czego chcesz?

Ja: tylko oddać Ci twoją własność.

Julia: wyrzuć je...

Julia:nie, nie wyrzucaj! Zniszcz je, tak aby nikt inny nie zdobył mojego numeru! Dziękuje, do widzenia.

Spojrzałem na wiadomość i ściągnąłem brwi. Ta jej chłodna uprzejmość mogła każdego zniechęcić.

Call me: Julia (HS)✔Where stories live. Discover now