60. I still remember ✅

11 1 0
                                    

Nootamaa wita nas piękną pogodą, choć wciąż wisi między nami ciężka atmosfera po ostatnim. Koidu ledwo co się odzywa, mimo, że to mój przedostatni dzień w Estonii póki co.

"Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy", prawda? Nie wiem, gdzie podziała się ta Koidu, która była ze mną w dzieciństwie, z którą poprzysięgłem, że wrócimy tu po zakończeniu szkoły i wciąż będziemy we dwójkę. Aczkolwiek teraz już wiem, dlaczego postanowiła się ode mnie odwrócić.

Idę drogą wspomnień, którą znam doskonale. Od miejsca przy brzegu, nad którym pocałowała mnie po raz pierwszy, nasz domek na drzewie, a wraz z nim mnóstwo kolorowych obrazów nas z rodzeństwem, w nie do końca tęczowych czasach, ale była nasza piątka i to się liczyło. Weranda, na której zaproponowałem jej, żeby została, zamiast wracać po nocy, ta sama, na której widziała mnie w załamaniu. Kamień, przy którym stanąłem, nim za mną pobiegła.

Pokój na poddaszu u babci Anki zawsze będzie mi przypominał Koidu i jej pełne nadziei pytanie. Większość spacerów po Starym Rynku będzie przywodził na myśl wędrówkę z Koidu za rękę, a białe ferrari rodziców przywoła tamte chwile.

Breloczek od niej wciąż noszę przy pasku, przypomina mi turniej i to, jak bardzo nasza relacja się zmieniła. Nie mogę zmienić tego, co było, jestem w stanie tylko iść naprzód. Nigdy w tył. I teraz zostawiam to wszystko. Chcę pamiętać, ale już się podniosłem.

Patrzę, jak stoi po pas w wodzie i podziwia lilie wodne unoszące się na powierzchni. W chatce na pewno przeniesie je na płótno i odda się swojej pierwszej miłości. Trochę niepewnie podchodzę, choć nie potrafię za dobrze pływać, aczkolwiek są osoby, przy których się nie boisz aż tak bardzo.

- Gdzie myśmy to spaprali, Taevi? - wzdycha, gdy staję obok niej. Patrzymy na zachodzące słońce.

- Gdzieś dawno, to już bez znaczenia. - stwierdzam, wiedząc, że albo teraz postawię kropkę, albo nigdy - Zawsze się jakoś układało, więc teraz też tak będzie. Obydwojgu nam wyjdzie na dobre, jeśli teraz się rozejdziemy.

Przez chwilę milczy, aż w końcu przytakuje. Chciałbym mieć dla niej inną odpowiedź. Naprawdę chciałbym, żebyśmy mieli inne zakończenie, lecz nie każda pieśń może być tak piękna.

- Cokolwiek potem postanowisz, będę na ciebie czekać. - oznajmia, bez pretensji, zupełnie spokojnie. Właśnie złamałem dwa serca, lecz była to jedyna właściwa droga.

Nieopodal nas przepływa foka, wyskakuje parę razy z wody i obraca się w locie. Koidu od razu płynie w jej stronę; ja zostaję tu, gdzie jeszcze czuć grunt. Zwierzak trzyma się w bezpiecznej odległości, patrząc na nią z ciekawością.

Foka najpierw ją obwąchuje, robi parę kółek dookoła niej, aż w końcu podsuwa jej łepek pod rękę. Słodzinka.

- Chodź, stary, płyniemy do mikrusa - mówi, jakby foka mogła zrozumieć. Podąża za nią, zatrzymuje się, gdy wyciągam do niej rękę. Widywaliśmy je w tej okolicy już wiele razy, ale żadna nie podpłynęła tak blisko, by nawiązać z nią kontakt.

- Au-au! - piszczy, pozwalając się pogłaskać.

- Trzeba ją jakoś nazwać – stwierdza Koidu z uśmiechem.

- Może Noota, żeby wyspa była od jej imienia - wymyślam, gdyż maa znaczy "ziemia". Nootamaa, ziemia Nooty.

- Noota. Ładnie.

I tak oto ostatnie wspólne godziny w tym roku spędzamy z foką, rzucając jej trochę niedawno złowionych ryb z wiaderka przy brzeggu. Gdy Noota odpływa, pluskamy się, póki nie marszczy nam się skóra.

Taką Koidu chcę sobie zapamiętać.

***

Przeszliśmy kontrolę bagażu i czekamy, aż będziemy mogli wejść na pokład. Nie chcę ich zostawiać, ale muszę spróbować od nowa.

Na lotnisko odwieźli nas rodzice; Titi obsypała nas zapasami estońskiego jedzenia, na wypadek, gdybyśmy zatęsknili za domową kuchnią, Edvin był niepocieszony, że wyjeżdżam, pytał się smutno, kto mu teraz będzie "Małą syrenkę" czytał, Dorelcia aż się rozkleiła, z nią i z Chrisem nie mogłem się "nażegnać", nie czując napływających do oczu łez. Z mamą przytulałem się bite dziesięć minut, a Eha ze swoją zamieniła może dwa zdania. Riki dał mi wyhaftowaną przez niego i Titi serwetkę z wielkim "R=2", w odniesieniu do początków naszej znajomości i męczenia się z ciągami na matematyce, gdy do nas dołączył.

Pożegnanie z dziewczynami wcale nie było łatwiejsze. Liis poszła za Rikim i zrobiła nam pudełko z "bukiecikiem" ułożonym z torebek z herbatą. "Żeby się wam przypominały nasze konwersacje po dziesiątej dolewce", dodała. Oprócz Adeli i Belli przyszli też Ruslana i Raini, a do Ehi także Aleksij. Saskia przyjechała w mundurze i zasalutowała z energicznym "Bywajcie, towarzyszko Süda i towarzyszu Kallaste". It made my day, ta dziewczyna jest niemożliwa po prostu. Robin nieśmiało życzył Ehi wszystkiego dobrego i sukcesów na medycynie (nie posypały się wióry, wszyscy cali), Adela dodała, że mamy tam wejść i rozbroić system, a Bella przypomniała, żebyśmy się odzywali, tak, jak planowaliśmy, bo nasza mała liga ma się trzymać, nawet pomimo jej rozstania z Adelą.

- Mam nadzieję, że niedługo będziemy wszyscy ci mówić per "pani doktor" – mówi Koidu blondynce, która już od jakiegoś czasu patrzy na nią nieco przychylniej.

- Ja też, a ty się pilnuj, Aav, żebyście z Tae wytrzymali w jednym mieszkaniu od grudnia - śmieje się ona.

- Dwa semestry ze mną przeżyjesz, co nie? - zagaduje Koidu; nasza relacja jest chyba nieco mniej poplątana.

- Przeżyłem dziewiętnaście lat, pierniku.

Może jest gdzieś dla nas inne zakończenie niż to napisane do tej pory. Być może jesteśmy tymi właściwymi osobami, tylko w niedoskonałym czasie.

Będę za nią tęsknić, ale nie mogę znów zatonąć w tym błękicie, który już raz okazał się być iluzją.

Nigdy więcej.

- Trzymaj się. - mówię, choć tak wiele słów zostawiam niewypowiedzianych. Może kiedyś.

- Ty też. - przytula nas po kolei i wiem, że pójście teraz w stronę bramek będzie jak autodestrukcja, ale czekałem na ten moment od lat.

Odwracamy się, żeby pomachać wszystkim jeszcze raz i idziemy. Eha dumnie zadziera głowę i pędzimy naprzód. Skupiam się na jej uśmiechu i wizji czekających nas dni. Teraz to my napiszemy historię.

- Niech się dzieje wola Nieba - mówi Eha, nim wchodzimy na pokład.

- Z nią się zawsze zgadzać trzeba. - dopowiadam. Biorę ją za rękę, uśmiechamy się i jesteśmy gotowi na następny krok w przyszłość, którą sobie wymarzyliśmy. Coś wewnątrz mnie bardzo, bardzo chce się odwrócić, ale jestem silny.

- Tae – Eha zerka na mnie ze zrozumieniem w oczach – If God doesn't want that for you, why do you want it?"

Niech więc się dzieje, co się ma dziać. Nawet, jeśli zamknięcie drzwi za sobą boli straszliwie.

Chwytam się wspomnień, bo tylko one mi zostały.

Zrozumiałem cię, Koidu Aav, rozgryzłem zasady twojej gry.

I może przez to odpadłem, przez podobną do nienawiści miłość, którą się darzyliśmy.

Koniec tomu pierwszego

Kochani, mamy to, wręcz nie mogę uwierzyć.

Oczywiście widzimy się w tomie drugim, który planuję na 14 lutego 2023.

Like Hate LoveWhere stories live. Discover now