24. I'll be there ✅

19 1 0
                                    

- W biurze aktualnie jest mały rozpie... ekhm, bałagan - mówi tata, gdy pomagamy Tähti wnieść walizki. Mama otwiera drzwi dawnego pokoju naszej siostry; pierwszy raz od czterech lat, wcześniej nikt nie miał psychicznie siły, żeby tu zaglądać. W oczy rzucają się pastelowo fioletowe ściany, duże okno dachowe i tapeta w czarne koty nad łóżkiem. Wczoraj odbywało się generalne sprzątanie, a potem skręcaliśmy pożyczone od wujostwa łóżeczko dla Edvina - Będziemy kombinować, jak to wszystko ogarnąć, a jakby było mało miejsca, chłopaki użyczą trochę przestrzeni u siebie, prawda?

Wszyscy chyba jeszcze przyswajamy wieści, że Tähti tu jest. Zawsze była wolnym wiatrem, ale tego, że przepadła bez słowa na tak długo, nie sposób nie pamiętać. Przekracza próg i obiega pomieszczenie wzrokiem; nic się nie zmieniło.

- Tyle czasu, a wszystko takie samo - uśmiecha się, jakoby z nostalgią - Dzięki, że możemy zostać.

- Skarbeńku, to wciąż twój dom - przypomina jej mama - I wszyscy liczymy, że trochę tu pobędziecie. Jak wrócimy od dziadków Kallaste, zrobimy wielki remont u ciebie i wyczarujemy w gabinecie pokoik dla Edvinka, przecież cały czas jesteście częścią naszej rodzinki, jedyne, o co będę prosić wszystkich, zielonej miski do zmywarki nie kłaść!

Nie wytrzymujemy i na to ostatnie zwijamy się ze śmiechu. Tähti patrzy na nas zdziwiona, ale zaskakującym nie jest, że Kallastowie potrafią być momentami mniej poważni, niż ustawa przewiduje.

- Taki inside joke - wyjaśniam jej - Zazwyczaj zwrot bliskoznaczny do "nabroić".

- Stąd te karteczki, w których stoi kuchnia - dodaje Christian - Rety, tyle drobiazgów trzeba ci przetłumaczyć przy okazji, starsza, na to musimy nockę zarwać.

***

Siadamy na tarasie, tu właśnie odbywa się większość poważnych rozmów w tej rodzinie. Albo salon, albo taras. Z herbatą oczywiście. Ja i siostra dzielimy umiłowanie do kocich kubków, rumianku z karmelem i mięty z eukaliptusem.

Siódma rano, ja o tej porze nie myślę, ale odwiedzili nas Aavowie, bo oni też powinni usłyszeć tą historię. Wszyscy jesteśmy pogrążeni w zalążkach domysłów, czymś, co kiedyś było iluzją, że mamy pojęcie. Tähti z uśmiechem przygląda się Edvinowi, który bawi się z Hazel, wyjątkowo zaciekawioną jego butami. Wszyscy wiemy, że to nie będzie lekka opowiastka.

- Od dawna nie układało mi się z Juhanem, jak wiadomo - przemawia, spoglądając nam wszystkim w oczy - Może kiedyś wam powiem. O młodym dowiedział się tylko dlatego, że nasi wspólni kumple nie umieli trzymać języka za zębami. Czułam się w tym mieście jak w złotej klatce. W głębi potrzebowałam się stąd wyrwać, padło na Danię, żeby było blisko... Ale wtedy dowiedziałam się, że mam wadę serca - wyznaje i zapada głucha cisza - Nie jest zbyt poważna, ale przeraziłam się, że Edvin zostanie sam. Chwytałam się każdej okazji, żeby zarobić na leki i w taką noc pełną przerażenia spotkałam zarazem najgorszą i najlepszą osobę, która mogła się tam pojawić. Przygarnął nas do siebie, pomagał mi z leczeniem, zaproponował, żebym się do niego wprowadziła z młodym, wszystko zdawało się układać. To absurdalne, ale myślałam, że przyjeżdżając do Estonii, wrócę z podkulonym ogonem. - po tych słowach połowa z nas już zamierza powiedzieć, że tym bardziej mogła do nas wrócić, ale dajemy jej ciągnąć opowieść - Wtedy tego nie widziałam, ale właśnie on, Ebbe, utwierdzał mnie w tym przekonaniu, tylko byłam taka ślepa... Lubił Edvina, codziennie na uczelnię mnie podwoził i zapewnił, że możemy zostać i wcale nie musimy się wyprowadzać... Do czasu. Nie było szans, żeby dostrzec, jak się zmienia, aż nie oberwałam za byle coś. Głupia ja, wmawiałam sobie i wszystkim, że pierwszy i ostatni raz się zdarzyło, powtarzałam to sobie i młodemu, do dnia, w którym zamiast na podłodze mieszkania, obudziłam się w sali szpitalnej. Całe życie przeleciało mi przed oczami, gdy powiedzieli, że wyprowadzali zakutego Ebbe do radiowozu.

Like Hate LoveWhere stories live. Discover now