Na stole przykrytym białym obrusem stoi wazon magnolii. Z kuchni czuć zapach kiełbasy i kurczaka. Jest cieplutko, przez ogień, który wesoło tańczy w kominku. Przy stole, oprócz moich rodziców i ojca Koidu, siedzi jej młodsza siostra Dorel, Robin wraz z rodzicami, oraz babcia Agniesia, matka wujaszka Hansa Aava i wujka Toma.
Dorel buja się na krześle, bawiąc się swoimi warkoczykami i patrzy na Christiana, zaś mój brat wpatruje się w czekającą na nas szarlotkę. Babcia Agniesia robi na drutach, jednocześnie dyskutując z dorosłym gronem.
- W końcu jesteście! - ciotka Estela zrywa się z miejsca, żeby nas wyściskać. Babcia wita nas ciepłym uśmiechem, a Dorel dołącza do uścisku.
- Siadajcie, bo wszystko wystygnie! - cioteczka Kaire stawia na stole półmisek kurczaka w ziołach.
- Jak poszedł sprawdzian? - pyta tata. Czyli zaczynamy serię typowych pytań, zastanawiania się nad akceptowalną odpowiedzią i paplaninę o tym, jak tośmy się nie wynudzili. Mam nadzieję na Przebudzenie w przeciągu paru następnych dni, albo ten będzie ostatnim.
- Dobrze - odpowiadam, spuszczając wzrok w talerz.
- Chyba w porządku - odpowiada Koidu, tylko, że jej nie brakuje pewności siebie.
- Opowiedzcie może, jak tam przygotowania do matur! - włącza się i wujek Tom, ojciec Robina.
- Źle - mówimy jednocześnie i naprawdę, naprawdę niewiele dzieli mnie od śmiechu.
- Będąc już przy tym - wtrąca się wujaszek Hans - Koidu, widziałem oceny z rosyjskiego. Naprawdę nie wygląda to najlepiej.
- Poprawię się - zapewnia "przyjaciółka", choć wiem, że nie ma takiego zamiaru. Akurat z rosyjskiego jedzie na samych dwójkach, może trójkach i więcej jej nie trzeba do szczęścia.
- Przecież, Taevi świetnie umie po rusku - zauważa mama, jakby nagle jej się przypomniało, że ma syna znającego prawie osiem języków - Jeszcze jest masa czasu, może pomógłbyś Koidu, co? - zwraca się do mnie. Patrzę na Koidu, ona na mnie, ale nie widzę w jej oczach sprzeciwu. Czyli chyba klamka zapadła.
- W porządku - odpowiadam sucho, jakby wcale mnie to nie poruszyło. Nic a nic.
***
- Czyli jesteśmy na siebie skazani - mówi, odwracając się do mnie w drzwiach. Cała Koidu, cały ja.
- Za rok będziesz miała już ze mną spokój - zapewniam, a w myślach dodaję a może nawet szybciej. Mam przynajmniej jakiś cel, żeby jeszcze trochę pożyć i nie planować od razu skoku z mostu. Nie wiem, jak dotrwam do naszego weekendu na wyspie. Jak tylko będzie okazja, jadę na egzamin praktyczny. Wydam wszystkie swoje oszczędności, ale czas najwyższy. Będę mógł wjechać w drzewo, jak się załamię. Będę sam się woził na lekcje i do Aavów. Piękna wizja.
Dlaczego niebieski to taki piękny kolor? I czemu te błękitne tęczówki lśnią tak pięknym blaskiem? Co za niesprawiedliwość, za co ten los tak mnie karze?
- Dobra, to pofatyguję się do ciebie jutro pod wieczór.
- Tylko przynieś zeszyty i coś na uspokojenie. Przyda się. - stwierdzam, rozkładając parasol. Nadal pada, ale już troszeczkę mniej.
- A jeszcze... jak mogłabym ci się odwdzięczyć? Bo zakładam, że ani pół euro nie przyjmiesz.
- Owszem. Nic nie musisz robić, wszystko i tak jest pozbawione sensu - wzruszam ramionami. Nijak nie komentuje tych słów, pewnie pomstując w duchu na mój upór. Wcześniej nie bywała taka miła. Może to jakiś dzień dobroci dla takich "robaków" jak ja, czy coś.
YOU ARE READING
Like Hate Love
Teen FictionTaevas jest przekonany, że Koidu go nienawidzi, więc odpowiada tym samym. Znają się od maleńkości dzięki przyjaźni ich matek. Jednak odmienne "reguły" panują na wakacjach na wyspie Nootamaa, a inne w rodzinnym Tallinie. Skrywają zapomniane historie...