Budzę się na podłodze i zaraz żałuję każdej swojej życiowej decyzji, bo wszystko boli. Mogłam wdrapać się na łóżko, mogłam, lecz teraz żałuję. Sprawdzam godzinę na telefonie; dziewiąta, nie najgorzej. Pod drzwiami Pumpkin miauczy jak nakręcony, więc wpuszczam go do środka i przetrząsam szafę, żeby znaleźć coś do przebrania. Zasnęłam w ubraniach z wczoraj, do tego prezentuję się jak siedem nieszczęść, a wolę uniknąć komentarzy, gdy zjawię się na śniadaniu. Decyduję się na golf, długa spódnicę w kratkę i ciepłe rajstopy. Rozpuszczam włosy, które zdążyły mi nieco urosnąć od wakacji.
Nootamaa to zazwyczaj wyspa radości, ale nie bylibyśmy w stanie jej docenić bez dni pełnych goryczy. A prościej, zamierzam wybrać się do Taeviego, bo rozmowa, którą musimy odbyć, to nie jest gadanie na telefon.
Gdy zjawiam się w kuchni, jest tam tylko Dorel, która też wygląda, jakby dopiero wstała. Stoi przy oknie i popija herbatkę, trzymając drugą dłoń na pomału zaokrąglającym się brzuszku.
- Witam, droga królowo pakowania się w kłopoty. Szacun za wprawienie rodziców w takie osłupienie - przemawia, słysząc moje kroki.
- Witam drogie anielskie dziecię, spałaś u Christiana, prawda? - zgaduję, otwierając lodówkę.
- Ma się rozumieć, potrzebuję przytulania się z nim do egzystencji, coś mi w obwodach nie styka - śmiejemy się na to obydwie. Wyciągam miskę z resztkami makaronu z kurczakiem w jakiejś tajskiej paście, którą Taevi miał na zbyciu, a ja dobry makaron zawsze chętnie przygarnę. Ostatnio nawet zaczęłam przyswajać podstawowe koreańskie zwroty, bo myślałem, żeby może kiedyś... a mniejsza, to tylko moje scenariusze, to ma być dla niego niespodzianka.
Siostra odkłada kubek i zagląda mi przez ramię do miseczki.
- Dasz trochę?
- Masz. - rozdzielam na dwa talerze i zaraz wychodzimy na taras, zjeść w spokoju. Jest trochę chłodno, ale jeszcze nie tak mroźnie, żeby nie dało się wytrzymać.
- Słyszałam twoją "kłótnię" z rodzicami, jak się wróciłam po rzeczy - Dorelcia zaczyna jeden z tematów, których się obawiam, ale przez to, że żadna z nas nie wie, jak wyrażać emocje, zrozumiemy swoje wysiłki i próby.
- Niby nic zaskakującego, ale w końcu powiedziałam, co myślę. Jak zamierzają się przyczepiać do mnie i Taeviego, to niech wiedzą, czym to skutkuje - uciekam wzrokiem w niebo; chmury układają się w kompozycję godną przeniesienia na płótno.
- Martwią się o ciebie.
- Może i chcą dobrze, przecież są naszymi rodzicami, ale czasami troska to ostatnie, o czym bym pomyślała.
- To przykre. Chociaż dobrze, że się odezwałaś, mamke i tata też muszą zauważyć, że się nie damy. Mogłabyś kiedyś porozmawiać z babcią - dodaje, na co zaraz się najeżam.
- I tak już jestem w jej oczach potworem.
- Przesadzasz - stwierdza siostra, odkładając miskę na stolik - Wyciąganie tematu twojej... zmiany, jeśli mogę tak powiedzieć, po tak długim czasie, jest bez sensu. Nie było to w porządku, ale czasami, jeśli nie powiesz komuś respectfully wprost, to nie zauważy.
- Nie zaprzeczę - przyznaję i tonę w myślach.
***
Wchodzę po drabince do naszego domku na drzewie. Taevi siedzi pod ścianą i patrzy w morze. Obok rozłożył swoją Biblię po koreańsku i dwa piórniki pełne wszelkiego rodzaju zakreślaczy, karteczek, spinaczy i washitape. Widziałam raz, ile ma pozaznaczane w jednym rozdziale i autentycznie opadła mi szczęka.
- Tere - po cichutku włażę dalej. Podnosi wzrok i się uśmiecha.
- Tere.
- Nadal jest źle? - pytam, siadając koło niego. Wzrusza ramionami z niepewnością.
- Tak jakby - odpowiada po chwili - Ojciec jak zawsze zachowuje się, jakby chciał wzbudzić we mnie poczucie winy, tylko za to, że jego słowa mnie zabolały, delikatnie mówiąc; poprzez największe głupoty i niby niewidoczne szpile, już wcale mnie to nie dziwi. Tobie też nagadali? - zauważa resztki mojego przygnębienia. Jednak istnieją anioły na tej ziemi.
- Też nic nadzwyczajnego. Na koniec doczepili się nas, choć nie mają o nas za grosz pojęcia. - mój głos ocieka wściekłością, to chyba jedyna emocja, którą umiem w sobie rozpoznać - Jak zawsze odparowałam, niekoniecznie najmilej na świecie, ale chociaż szczerze. Od wczoraj się na nich nie natknęłam i całe szczęście.
- Gadają z moimi rodzicami. Wcześniej kazali Dorelci wywabić cię z pokoju.
- No tak. - prycham; czuję rozdzierający chłód, ale Taevi akurat wtedy mnie przytula, nie pozwalając mi utonąć w sobie samej - Wiedzą o tym, że biłam się z Leho. Nienawidzę takiego życia.
- Sami cię taką uczynili, mniej lub bardziej - stwierdza z żalem - Teraz wszyscy będą się dziwić, ale taki już jest ten świat.
- Przepraszam, że nie umiem czuć jak człowiek - wzdycham, wtulając się w jego puchaty sweter - Przepraszam, że czasami nie umiem nic powiedzieć... Nikt nie uprzedzał, że to tak boli. Ale dzięki tobie choć trochę nauczyłam się mówić o uczuciach, choć wciąż za nic ich nie rozróżniam.
- Nie masz za co przepraszać, tak już jest i w porządku, pamiętaj tylko, nieważne, czy pokażesz je wszystkie czy żadnego, będzie okej.
Pozwólcie stwierdzić to po raz setny: ten mały krasnal jest aniołem. Dając mi miejsce, żeby wypuścić na zewnątrz wszystkie poplątane odczucia, których zupełnie nie rozumiem, zakrywa moje blizny.
- Kocham cię, mikrusie.
- Kocham cię, wieżowcu - śmieje się tym swoim śmiechem ropuszki, charakterystycznym i uroczym. Tak wiele do mnie dociera w tym jednym momencie. Zaraz pojawia się iskra wesołości, bo we dwójkę możemy stawiać czoło światu.
Cisza, przerywana tylko szumem wiatru na zewnątrz. Milczenie, bo nie potrzeba nam słów.
- Mordy, za młoda jestem na następnych bratanków, pierniki - a tu Tähtinia, wpada bez ostrzeżenia, cichociemna agentka z niej i tyle. Musiała sobie wybrać akurat taki moment, jak zebrało nam się na czułości, cała Tähti.
- Titi! - wołamy jednocześnie.
- No co, muszę wam niestety przerwać mizianie, awantura zażegnana, jak się zjawicie przed południem, może obędzie się bez komentarzy. I ponoć mają zawitać wasi i nasi dziadkowie, tylko uprzedzam. Jakbyście potrzebowali mojego brynkotania, to idę do Riiny, wrócę z plackiem!
A nasze oczy od razu przypominają spodki, prawidłowa reakcja, czego innego by tu się spodziewać.
- Czyli możemy się zjawić nawet za pięć dwunasta? - podsumowuje Taevi.
- Zapewne. Rodzice postanowili zaskoczyć świat i dać wam spokój po wczoraj - mówiąc to starsza wychodzi oknem – Adios i pamiętajcie, co mówiłam na początku! - znika równie szybko, jak się pojawiła, nie ma co się dziwić.
Siedzimy obok siebie i błądzimy wzrokiem po ścianach.
- A myślałam, że to się zdarza tylko w książkach - mówię, przenosząc na niego wzrok - Takie uczucie i takie chwile.
YOU ARE READING
Like Hate Love
Teen FictionTaevas jest przekonany, że Koidu go nienawidzi, więc odpowiada tym samym. Znają się od maleńkości dzięki przyjaźni ich matek. Jednak odmienne "reguły" panują na wakacjach na wyspie Nootamaa, a inne w rodzinnym Tallinie. Skrywają zapomniane historie...