30. Sel ööl on tunne ✅

19 1 0
                                    

Budzik dzwoni z drugiego końca pokoju i dostaję szału, jak każdy o tej godzinie. Wkładam swoje kapcie w delfinki i odłączam telefon od ładowania. Ehi piszę, że czas się zwlec i wrócić do żywych, mordeczka, potem parę minut spędzam nad wiadomością do Koidu, koniec końców decyduję się na, jakże doskonałe ślicznego świtu*, kochana❤️ i jeszcze odpisuję Rikiemu.

Doprowadziwszy się do porządku biegnę na dół, po drodze ze trzy razy prawie potykając się o ogon Hazel, witam się z Titi, która ledwie żywa wiąże buty, siedząc na ostatnim stopniu kremowych schodów, po czym wchodzę do kuchni, mając nadzieję na spokojne rozpoczęcie poranka. Na lodówce widnieje kartka "Pamiętałem o misce, Katiuś" od taty, szafka po lewej ledwo się domyka, jak zawsze, a ze spiżarni słychać przestawianie słoików, czyli mama jest albo wkurzona, albo podekscytowana. Zazwyczaj jest to jednak pierwsza opcja, więc lepiej brać, co trzeba i brać nogi za pas.

- Tere, na długo dzisiaj znikasz? - mama wyłania się zza drzwi z uśmiechem.

- Tere, koło szesnastej, na fakultety z historii jeszcze się wybieram. - odpowiadam, wyjmując swój ulubiony koci kubek. Z sekwencji robienia sobie kawy wyrywa mnie brzdęk telefonu.

Koidu: gładkiego lądowania z nieba, my best friend whom I love 🤍😉

- Czyżby od chłopaka? Czy dziewczyny? - mama śmieje się cwanie, bowiem mój wyraz twarzy mówi sam za siebie. Rumienię się jak pomidor, widać to, chyba czas powiedzieć...

- Od Koidu tylko - mamroczę, jak gdyby nigdy nic, ale mama ma jakiś szósty zmysł, bo wie wszystko i już.

- Czyli jesteście razem? - czeka tylko na skinienie głowy i zaczyna się ekscytować - Nareszcie! Aż do Kaire zadzwonię, skarbeńku, tak się cieszę! Czyli już między wami dobrze?

- Póki co. Zobaczymy, jak będzie dzisiaj.

- A od kiedy między wami coś ten tego?

- Oficjalnie od wyjazdu do Poznania, a tak poza tym... Dość długo trwało, zanim w ogóle dopuściłem do siebie taką możliwość - przyznaję, a rumieńce mi z policzków nie schodzą.

- Dobrze się dzieje,  przecież przez to, że wrócicie do szkoły, nic się nie zmieni - mówiąc to mama mierzwi mi włosy, których ogarnąć nigdy się nie da. Uśmiecha się ciepło; wciąż wierzy w to, że między mną i Koidu ścieżka może być przez ułamek sekundy pokryta różami, na co liczę przez połowę swojego życia, ale to marzenie ściętej głowy.

- Tego nie byłbym taki pewien, ale pożyjemy, zobaczymy - odpowiadam uśmiechem, który, miejmy nadzieję, wygląda w miarę wiarygodnie. Overthinking to moja specjalność, więc zaraz oddam się tej pracy na pełen etat, pałaszując kanapkę z pasztetem i babeczkę dyniową.

***
Idę korytarzem, mam jeszcze chwilę do pierwszej lekcji, ale przyszedłem wcześniej nie bez powodu, a ten powód ma metr osiemdziesiąt dziewięć, błękitne oczy, stare conversy oraz miejsce w moim sercu.

Ale to ostatnie chyba się nie liczy. Wiem to, gdy tylko krzyżują się nasze spojrzenia. Odróżniam powagę od oschłości, a tutaj ewidentnie widać głęboki chłód. Patrzy na mnie, jakbyśmy widzieli się pierwszy raz. Czegoś ty się spodziewał, Kallaste?

Mijając ją, wyduszam z siebie ciche "cześć" - odpowiada, jak zawsze, jakby nic nigdy się nie stało. Tak mniej więcej wygląda hierarchia w tym wariatkowie, podobnie w naszej relacji... Jeśli można w ogóle o takowej mówić. Bo Koidu dostrzega mnie, gdy nikt nie patrzy. W pierwszej chwili chcę lecieć do Ehi i Rikiego i im się wyżalić, ale zaraz potem uznaję, że nie będę im od rana zawracał głowy, tak czy owak nie zdążę, a poza tym, nie dam Koidu zobaczyć, jak bardzo mnie łamie. Teraz płonie kolejna resztka popiołu.

Like Hate LoveWhere stories live. Discover now