Budzik dzwoni z drugiego końca pokoju i dostaję szału, jak każdy o tej godzinie. Wkładam swoje kapcie w delfinki i odłączam telefon od ładowania. Ehi piszę, że czas się zwlec i wrócić do żywych, mordeczka, potem parę minut spędzam nad wiadomością do Koidu, koniec końców decyduję się na, jakże doskonałe ślicznego świtu*, kochana❤️ i jeszcze odpisuję Rikiemu.
Doprowadziwszy się do porządku biegnę na dół, po drodze ze trzy razy prawie potykając się o ogon Hazel, witam się z Titi, która ledwie żywa wiąże buty, siedząc na ostatnim stopniu kremowych schodów, po czym wchodzę do kuchni, mając nadzieję na spokojne rozpoczęcie poranka. Na lodówce widnieje kartka "Pamiętałem o misce, Katiuś" od taty, szafka po lewej ledwo się domyka, jak zawsze, a ze spiżarni słychać przestawianie słoików, czyli mama jest albo wkurzona, albo podekscytowana. Zazwyczaj jest to jednak pierwsza opcja, więc lepiej brać, co trzeba i brać nogi za pas.
- Tere, na długo dzisiaj znikasz? - mama wyłania się zza drzwi z uśmiechem.
- Tere, koło szesnastej, na fakultety z historii jeszcze się wybieram. - odpowiadam, wyjmując swój ulubiony koci kubek. Z sekwencji robienia sobie kawy wyrywa mnie brzdęk telefonu.
Koidu: gładkiego lądowania z nieba, my best friend whom I love 🤍😉
- Czyżby od chłopaka? Czy dziewczyny? - mama śmieje się cwanie, bowiem mój wyraz twarzy mówi sam za siebie. Rumienię się jak pomidor, widać to, chyba czas powiedzieć...
- Od Koidu tylko - mamroczę, jak gdyby nigdy nic, ale mama ma jakiś szósty zmysł, bo wie wszystko i już.
- Czyli jesteście razem? - czeka tylko na skinienie głowy i zaczyna się ekscytować - Nareszcie! Aż do Kaire zadzwonię, skarbeńku, tak się cieszę! Czyli już między wami dobrze?
- Póki co. Zobaczymy, jak będzie dzisiaj.
- A od kiedy między wami coś ten tego?
- Oficjalnie od wyjazdu do Poznania, a tak poza tym... Dość długo trwało, zanim w ogóle dopuściłem do siebie taką możliwość - przyznaję, a rumieńce mi z policzków nie schodzą.
- Dobrze się dzieje, przecież przez to, że wrócicie do szkoły, nic się nie zmieni - mówiąc to mama mierzwi mi włosy, których ogarnąć nigdy się nie da. Uśmiecha się ciepło; wciąż wierzy w to, że między mną i Koidu ścieżka może być przez ułamek sekundy pokryta różami, na co liczę przez połowę swojego życia, ale to marzenie ściętej głowy.
- Tego nie byłbym taki pewien, ale pożyjemy, zobaczymy - odpowiadam uśmiechem, który, miejmy nadzieję, wygląda w miarę wiarygodnie. Overthinking to moja specjalność, więc zaraz oddam się tej pracy na pełen etat, pałaszując kanapkę z pasztetem i babeczkę dyniową.
***
Idę korytarzem, mam jeszcze chwilę do pierwszej lekcji, ale przyszedłem wcześniej nie bez powodu, a ten powód ma metr osiemdziesiąt dziewięć, błękitne oczy, stare conversy oraz miejsce w moim sercu.Ale to ostatnie chyba się nie liczy. Wiem to, gdy tylko krzyżują się nasze spojrzenia. Odróżniam powagę od oschłości, a tutaj ewidentnie widać głęboki chłód. Patrzy na mnie, jakbyśmy widzieli się pierwszy raz. Czegoś ty się spodziewał, Kallaste?
Mijając ją, wyduszam z siebie ciche "cześć" - odpowiada, jak zawsze, jakby nic nigdy się nie stało. Tak mniej więcej wygląda hierarchia w tym wariatkowie, podobnie w naszej relacji... Jeśli można w ogóle o takowej mówić. Bo Koidu dostrzega mnie, gdy nikt nie patrzy. W pierwszej chwili chcę lecieć do Ehi i Rikiego i im się wyżalić, ale zaraz potem uznaję, że nie będę im od rana zawracał głowy, tak czy owak nie zdążę, a poza tym, nie dam Koidu zobaczyć, jak bardzo mnie łamie. Teraz płonie kolejna resztka popiołu.
YOU ARE READING
Like Hate Love
Teen FictionTaevas jest przekonany, że Koidu go nienawidzi, więc odpowiada tym samym. Znają się od maleńkości dzięki przyjaźni ich matek. Jednak odmienne "reguły" panują na wakacjach na wyspie Nootamaa, a inne w rodzinnym Tallinie. Skrywają zapomniane historie...