21. In the dark ✅

14 1 0
                                    

Przez następne trzy lekcje nie mogę usiedzieć w miejscu. Riki próbuje jakoś pozbierać mnie w całość, ale nic nie pomaga. Cały czas myślę więcej, niż to warte.

Tähti. Wybrali to imię, bo jest bardzo rzadkie. Jej obraz w mojej pamięci coraz bardziej się rozmywa. Często śpiewała nam na wyspie do snu, a nocą naprawdę wyglądała jak gwiazda. Podziwiałem ją, od małego była dla mnie największym autorytetem, z resztą, nie tylko dla mnie, wszyscy chcieliśmy być jak ona. Tähti nie wskazywała drogi, ale pokazywała możliwe ścieżki - nie powie ci, co masz robić, ale wskaże szczegół, żebyś sam podjął decyzję.

Koidu też wie, że coś jest nie na miejscu, bo już na drugiej przerwie przyłącza się w wędrówce na piętro.

- Co jest?

- Tähti wraca. Jutro - wypalam, gdy tylko kończy pytanie.

- Cieszyłabym się, ale to nie takie proste. - odpowiada. Uśmiechamy się w żalu, nie wyjaśnię nigdy uczucia, które ogarnęło mnie całego.

- Po prostu nie wiem, co zrobię, gdy już się spotkamy - wzdycham, a ona potakuje, jakby, ze zrozumieniem.

- Też nie mam pojęcia, ale to twoja siostra, zawsze nią będzie. Tylko nikt nie dał wam czasu, by przeżyć żal i pustkę. Czekaliśmy na ten dzień, może w końcu świat wróci na swoje miejsce - mówi i naprawdę wierzy w swoje słowa, więc ja też będę - Na pewno miała powód, morda. Nie odeszłaby ot tak, przecież wiesz.

- Niby wiem, ale wciąż. Cztery pierniczone lata.

***
Na matmie aż zwijam się w kulkę, nawet moje ciało daje mi popalić, zaczynając od drżących dłoni, a kończąc na pulsujących skroniach. Układam sobie w głowie miliony wizji jutrzejszego spotkania, ale zaraz zaczynam od nowa, potem przypominam sobie, że powinienem uważać.

- Przykład trzeci, pani Kümme, zapraszam. A pan Kass do czwartego - profesor spogląda na Henriego, który wymiata, jeśli chodzi o matematykę, wybrał humana tylko dlatego, że historię lubi.

Wyglądam za okno, zanim będę musiał wrócić do rzeczywistości. Na dziedziniec opadają liście z drzew, wraz z kroplami deszczu, które teraz dudnią o szyby. Przy tym najlepiej się pisze.

Wracam na ziemię, wlepiam wzrok w tablicę i powtarzam sobie, że jest okej.

Jesteśmy jak dwie planety, wirujące w szaleństwie, każda w innej ścieżce. Czy kiedykolwiek się poznaliśmy? Nawet nie wiesz, ile się potykam, nie chcąc upaść bardziej, gdy wyciągam dłonie w twoją stronę, a pokrywają się one coraz liczniejszymi bliznami. Wierzyłem, że świat nie jest taki zły, a gdzieś tam, na końcu innej drogi czeka przeznaczenie.

- Why the "r" equals two here? - pyta mnie Riki zza okularów do czytania. Mija chwila, nim ogarniam, że owe "r" to różnica. Ciągi omawiamy, chwila, jak to szło...

- Here, is one, three and five, see, seven is the last of them.

- Ah, right. Arigatō - mówi to ostatnie po japońsku i nie mogę się nie uśmiechnąć tak delikatnie - I nie przejmuj się, jakoś to będzie - dodaje, bo doskonale wie, że jakaś część mnie dalej myśli o Tähti.

- Staram się, ale sam widzisz, jak wychodzi.

Dzwonek. Co za ulga. Mówię przyjacielowi, że lecę "złapać" Christiana na korytarzu, więc wybiera się ze mną i Koidu, której ostatnio to aż strach się bać.

Znajduję brata na parterze, gdy niesie torbę Dorelci. Młodsza Aav zaś trzyma dwa kubki czegoś ciepłego, bo to jedyny drobiazg, który mój brat pozwoliłby jej "tachać". Wszyscy jesteśmy względem niej nadopiekuńczy, co zrobić.

- Żyjemy, jak widzicie - śmieje się ruda, przez co my tym bardziej nie możemy być poważni.

- Słyszałeś o Tähti? - pytamy z Chrisem w tym samym momencie - No pewnie - znowu jednocześnie.

- Czyli wiedzą wszyscy - podsumowuje Dorel - Będzie jatka i tyle.

- I będziemy się zamartwiać, ale może zostawmy to sobie na jutro - przemawia Koidu, jedyna, która myśli tu w miarę trzeźwo.

- Hey, is it from Attack on Titan? - pyta Christian Rikiego, dostrzegając jego bluzę z Erenem, oczy aż mu się świecą. Riki przytakuje, a Chris chyba właśnie zakochał się po raz drugi. Zaraz zaczynają trajkotać jak nakręceni.

- Widzicie, już jak rodzina jesteśmy - Dorelcia uśmiecha się, poważnie, od ucha do ucha - Bo jeszcze pokocha go bardziej, niż mnie.

- Nie żeby coś, młoda, ale jego nie da się nie kochać - zauważa Koidu - A taki wesoły Chris to rzadki widok.

- Ba, nawet niemożliwy i prawie nierealny - dodaję, gdy brat i przyjaciel zachwycają się ostatnim sezonem tegoż anime - Jak tam z wizytą u lekarza?

- Właśnie? - blondynka zaraz dołącza się do pytania.

- Byliśmy rano i poza tym, że Chris denerwował się bardziej niż ja i prawie tam padł po drodze, to wszystko dobrze ze mną i z maleństwem - odpowiada Dorel - Czekam tylko, aż się dowiemy, czy chłopiec czy dziewczynka, imiona już wybieramy.

- Jak będziemy w Polsce, babcia Anka wyleci z tyloma pomysłami, że nikt się nie połapie - zauważam, bo nikt temu nie zaprzeczy, nasza babcia to ewenement, ale o tym kiedy indziej.

- Najpierw musi do nas wszystkich dotrzeć, że to się dzieje - dodaje Koidu - Jakbyś potrzebowała asysty w noszeniu książek czy czymkolwiek innym, wiesz, gdzie nas szukać.

- Pewnie, morda, dam radę tachać sobie plecak, ale nie mam serca mówić tego Christianowi. Zbyt kochany jest.

- Ale jakby były z nim problemy, to powiedz, to sobie z nimi pogadam - dodaję, ale problem jest jeden, Christian się w życiu słucha tylko mamy i Tähti, sporadycznie przemówi do niego babcia. My to sobie możemy gadać jak do ściany, chociaż próbować trzeba.

***
Siedzimy w salonie, bo tam zawsze odbywają się najpoważniejsze rozmowy tej rodziny. Tylko tym razem są też dziadkowie Rõõm, wujkowie, ciocia i kuzyni, ze strony mamy. Wszyscy okupujemy kanapy, oczekując odpowiedzi.

- Pisała, jak już mówiłam - oznajmia mama, chodząc w tę i z powrotem po pomieszczeniu – Jak wiecie, była w Danii i niedawno obroniła licencjat. Zaufała niewłaściwej osobie, przez co prawie się nie odzywała i miała parę kłopotów i niedawno zostali bez dachu nad głową, co przyspieszyło ich powrót. Nie wyjaśniła za wiele, ale to nie zmienia niczego.

- Tak czy owak, trzeba ogarnąć jej stary pokój, posprzątać chociaż - dodaje tata - To w końcu wciąż jej dom, musimy jej przypomnieć wszyscy, że zawsze będzie naszą kruszynką. I znaleźć miejsce na pokój dla Edvina.

- Mamy jeszcze chyba łóżeczko po Klarze i Tanni - odzywa się wujaszek Adam, poprawiając swojego wąsa, a wspomniane dziewczyny, to jest, nasze jedenastoletnie kuzynki, potwierdzają.

- Zwołamy z Leną naszą ekipę na dniach - zapewnia wujek Hendrik.

- Mogę przynieść jakieś ubranka, i dla młodego i dla Tähti, jakby potrzebowała - dodaje babcia Külli.

- I jeszcze jedno - mówi mama - Dzięki, że tak nam pomagacie, ale, ponieważ nie wiemy wszystkiego, nie wnikajcie w szczegóły, nie pytajcie, póki nie powie, tak tylko przypomnę.

To wcale nie tak, że godzinę później siedzę na strychu i przeglądam z Chrisem albumy. Przychodzą do nas Koidu i Dorel. Oglądamy stare zdjęcia, Tähti po maturze, Tähti z brzuszkiem, Tähti z Edvinem zaraz po jego narodzinach, Tähti z nami i młodym pierwszy raz na wyspie, Tähti w swoje osiemnaste urodziny... Reszta jest milczeniem. Fotografia z początków jej klasy maturalnej upchnięta jest na końcu, bo siostra jest tam ze sowim ówczesnym chłopakiem, który pewnie nawet nie wie o Edvinie. Znaczy się, Juhan wiedział, że Tähti była w ciąży, ale młodego nigdy nie widział. Kto wie, czy w ogóle jeszcze jest w mieście. Siostra doskonale radziła sobie bez niego, przy czym wyglądała na szczęśliwszą. Gdy wyjechała, dopytywał o nią, bo wiedział tyle, co my.

Nic nigdy nie było przypadkiem. Ale to opowieść, którą każdy z nas zamknął w sercu, a ja na kartach paru powieści. Historia.

Like Hate LoveDär berättelser lever. Upptäck nu