9. Uśpienie, dzień pierwszy✅

19 1 0
                                    

Budzę się zdecydowanie za wcześnie, więc po ogarnięciu się schodzę po cichu na dół, żeby wyżreć resztki wczorajszej kolacji. Potrzeba mi kawy. Rozpoczyna się kilka dni Uśpienia, czyli dni, w których rozpaczam nad losem, użalam się nad sobą i nie mam na nic siły. Nawet grająca w słuchawkach piosenka "Give it to me" Agusta D nic mi nie pomaga.

- A ty co tu robisz, młody?

Myślałem, że będę sam, ale w holu zastaję tatę, który zbiera się do pracy. Wygląda na nieźle zaskoczonego faktem, że jest szósta, a ja nie chowam się pod kołdrą i nie prezentuję się jak zombie.

- I tak już nie zasnę, może przydam się na cokolwiek - wzruszam ramionami, choć chciałbym wrócić do pokoju i zakopać się w świecie snu. Tam, gdzie całe moje cierpienie milknie.

- A podjechałbyś przed lekcjami do Aavów? Hans wie, o co chodzi.

- Jasne. A, i wrócę dzisiaj później - oznajmiam. To do mnie niepodobne.

- A dokąd cię niesie?

- Wychodzę z Ehą.

Nie mogę znieść samotności. Kiedyś to był ostatni problem. Czy tego chcę czy nie, trzeba się pozbierać i żyć dalej. Jakby nic nigdy się nie stało, przecież robię tak przez całe swoje życie, powinno mi to już wejść w krew.

***

Patrzę za okno, wpatruję się w drzewo rosnące przed szkołą. Uśpienie to czas głębokich przemyśleń; tylko tak zagłuszam swój smutek, patrząc bez celu przed siebie, czując tylko pustkę, która choć na moment zastępuje mój żal. Cóż to jest za ból istnienia, cierpienie każdego oddechu!

Spokój, tylko spokój nas ocali, nie ma co dramatyzować. Wracam do wpatrywania się w przestrzeń przed sobą, pusty, tak pusty, że ani jeden skrawek najmniejszego atomu czucia nie miałby we mnie miejsca. Nagle otrząsam się, tak niespodziewanie, uderza świadomość, że żyję. Że jestem, tu i teraz, w sali na piętrze, w szkole w Tallinie, w Estonii, Europie, na planecie Ziemia w Drodze Mlecznej. Świadomość, że nie jestem martwym punktem w czasoprzestrzeni, lecz muszę wrócić do egzystencji. Wyrwany z tego zawieszenia rozglądam się po pomieszczeniu, przyzwyczajając się do rzeczywistości.

- Koidu Aav, Taevas Kallaste i Adela Kohvi, temat piąty na osiemnastego października. - oznajmia profesor od estońskiego, a wtedy do reszty trzeźwieję. Mam jakiś cel na następny miesiąc, sukces, moje życiowe osiągnięcie! Może, gdy będzie z nami Adela, nie będzie tak niezręcznie, oby.

- To kiedy się za to weźmiemy? - pyta dziewczyna prosto z mostu. Ma długie, kakaowe włosy, które zazwyczaj splata w dwa warkocze, oraz brązowe oczy i trochę piegów na policzkach. Jest bardzo bezpośrednia, co zapewne uratuje nasze spotkanie od bycia totalną klapą - Obiadowa czy po lekcjach o szesnastej?

- Szesnasta. - mówimy jednocześnie. Koidu nawet nie wysila się na komentarz czy piorunujący wzrok w moim kierunku.

- Biblioteka może być? - nikt nie zaprzecza i na tym kończy się ustalanie wszystkiego.

Pozwalam sobie na chwilę zerknąć w stronę Koidu. Chyba nigdy nie poznam odpowiedzi. To spotkanie to tylko kolejny krok do dnia, w którym się stąd wyrwę.

***
Jestem pierwszy, a Koidu przychodzi dwie minuty później. Czekamy na Adelę, ale pewnie jeszcze chwilę to potrwa, bo w tej klasie powszechnie wiadomo, ile ona i Bella umieją spędzić na „kłótniach" o głupoty, nawet w najmniej oczekiwanych chwilach. Potrafią iść korytarzem i tak po prostu zacząć drżeć koty o interpretację jakiejś sceny w „Hamlecie" albo dobór sosu do nuggetsów w Maku, przyzwyczailiśmy się już.

Like Hate LoveWhere stories live. Discover now