7. Wolność✅

25 1 0
                                    

Życie mnie nie znosi. To już oczywiste. Nie żeby było to kiedykolwiek jakimkolwiek zaskoczeniem. Pruję przez korytarz, jakby mnie coś goniło, wypatruję Ehy. Jest; przy oknie, z nosem w książce, jak to zazwyczaj.

- Ehiś! - przybiegam do niej w podskokach. Takie rozemocjonowanie to dla mnie coś nowego, przecież na ogół jestem jak skała.

- Co jest? Czemu z rana wyglądasz, jakby cię stado wściekłych królików goniło? - blondynka marszczy brwi i patrzy na mnie wyczekująco, zaczynam więc tłumaczyć po koreańsku:

- Mówiłem, żebyś nie dała mi się w niej zakochać, żebyś wybiła mi zalążek takiej myśli z głowy, ale przyszła wczoraj, Z KONWALIAMI! Noż nie wiem, co ze mną nie tak, ale prawie, jeszcze chwila i byśmy się pocałowali, Ehuś, ratuj, przemów mi do rozumu, że nie ma co nawet o niej myśleć! - wyrzucam prawie na jednym wdechu i podziwiam, że przyjaciółka nadąża za moim zakręconym tokiem rozumowania.

- Jest na świecie jeszcze wiele dziewczyn, Koidu i tak ma wyrąbane, nie masz się co nią przejmować. To wszystko bym ci powiedziała, ale razem z Chrisem i Dorel jesteśmy waszymi wielkimi fanami i liczę, że coś z was będzie, więc powiem zamiast tego: weź się w garść, póki wolna jest! - a potem piszczy jak jakaś piszczałka, podekscytowana bardziej, niż ja wieczorem - No, to opowiadaj, co tam jeszcze się zadziało?

- Poza tym, że chciało jej się zbierać te konwalie, tylko dlatego, że pomogłem jej się nauczyć na sprawdzian z ruskiego i już samo to było przeurocze i przekochane z jej strony, to tak jakby wpakowałem się i będziemy trenować we dwójkę na grudniowy turniej, a potem właściwie ciężko wyjaśnić, co tam się w ogóle stało - streszczam pokrótce i jeszcze ciszej opowiadam resztę. Wreszcie mi się na coś przydała znajomość ośmiu języków.

- I może jeszcze teraz powiedz, że nic a nic ci nie zależy i wcale byś nie chciał, żeby coś z was było. - oznajmia, chociaż zna odpowiedź, przecież wytrzymuje ze mną czwarty rok. Wewnątrz jestem jak puchaty, pluszowy miś.

- A nawet jeśli, to przecież nie ma sensu. I tak zwijamy się do Korei po wakacjach i ponad rok nas nie będzie. A ona pewnie przez ten czas ani razu nie zatęskni.

- Ta Aav, którą zna cała szkoła, może nie - przyznaje blondynka - Ale Koidu, którą ty od lat znasz, zdaje się być zupełnie inna. Poplątane to straszliwie, że dziewczyna, która ma największy ubaw z utrudniania ci życia, jak chce, to potrafi być ideałem, ale ty ją znasz jak nikt inny. Jak będziecie już na wyspie, musicie poważnie pogadać - stwierdza i zaraz dzwoni dzwonek, tylko po co taki głośny? - To jeszcze nie koniec, kochanie, jeszcze wybiję ci z głowy twoje pesymistyczne smęty.

***

Poniedziałkowe popołudnie, a w domu panuje wariactwo. Razem z Christianem po prostu stoimy w korytarzu, gdy rodzice w swoim szale pakowania latają po całym piętrze i czekamy, aż zrobi się spokojniej.

- Chris, przyniósłbyś z kuchni termos?

- Taevi, zostawiłam marynarkę w salonie, przyniesiesz?

Biegamy po całym domu, czasem nie mogąc znaleźć, czego trzeba, a to dlatego, że rodzice lecą na parę dni do Anglii; mama na konferencję z możliwymi wspólnikami dla jej kliniki, a tata, żeby rozpromować swoje wydawnictwo, jak na marketingowca przystało. Zostaniemy z bratem sami, aż dziwne, że nie boją się nas zostawić.

- Pamiętajcie, żeby szaliki ubierać, zimno się robi. Macie do szkoły łazić, bo sprawdzę. I nie dawajcie Hazel więcej niż pół puszki na dzień, a prania nie wieszajcie w garażu, jasne? - mama kończy swój wywód. Mamroczemy, że jasne - Ale nie siedźcie do późna, a ty, Taeviś, uważaj na drodze!

Like Hate LoveWhere stories live. Discover now