Życie mnie nie znosi. To już oczywiste. Nie żeby było to kiedykolwiek jakimkolwiek zaskoczeniem. Pruję przez korytarz, jakby mnie coś goniło, wypatruję Ehy. Jest; przy oknie, z nosem w książce, jak to zazwyczaj.
- Ehiś! - przybiegam do niej w podskokach. Takie rozemocjonowanie to dla mnie coś nowego, przecież na ogół jestem jak skała.
- Co jest? Czemu z rana wyglądasz, jakby cię stado wściekłych królików goniło? - blondynka marszczy brwi i patrzy na mnie wyczekująco, zaczynam więc tłumaczyć po koreańsku:
- Mówiłem, żebyś nie dała mi się w niej zakochać, żebyś wybiła mi zalążek takiej myśli z głowy, ale przyszła wczoraj, Z KONWALIAMI! Noż nie wiem, co ze mną nie tak, ale prawie, jeszcze chwila i byśmy się pocałowali, Ehuś, ratuj, przemów mi do rozumu, że nie ma co nawet o niej myśleć! - wyrzucam prawie na jednym wdechu i podziwiam, że przyjaciółka nadąża za moim zakręconym tokiem rozumowania.
- Jest na świecie jeszcze wiele dziewczyn, Koidu i tak ma wyrąbane, nie masz się co nią przejmować. To wszystko bym ci powiedziała, ale razem z Chrisem i Dorel jesteśmy waszymi wielkimi fanami i liczę, że coś z was będzie, więc powiem zamiast tego: weź się w garść, póki wolna jest! - a potem piszczy jak jakaś piszczałka, podekscytowana bardziej, niż ja wieczorem - No, to opowiadaj, co tam jeszcze się zadziało?
- Poza tym, że chciało jej się zbierać te konwalie, tylko dlatego, że pomogłem jej się nauczyć na sprawdzian z ruskiego i już samo to było przeurocze i przekochane z jej strony, to tak jakby wpakowałem się i będziemy trenować we dwójkę na grudniowy turniej, a potem właściwie ciężko wyjaśnić, co tam się w ogóle stało - streszczam pokrótce i jeszcze ciszej opowiadam resztę. Wreszcie mi się na coś przydała znajomość ośmiu języków.
- I może jeszcze teraz powiedz, że nic a nic ci nie zależy i wcale byś nie chciał, żeby coś z was było. - oznajmia, chociaż zna odpowiedź, przecież wytrzymuje ze mną czwarty rok. Wewnątrz jestem jak puchaty, pluszowy miś.
- A nawet jeśli, to przecież nie ma sensu. I tak zwijamy się do Korei po wakacjach i ponad rok nas nie będzie. A ona pewnie przez ten czas ani razu nie zatęskni.
- Ta Aav, którą zna cała szkoła, może nie - przyznaje blondynka - Ale Koidu, którą ty od lat znasz, zdaje się być zupełnie inna. Poplątane to straszliwie, że dziewczyna, która ma największy ubaw z utrudniania ci życia, jak chce, to potrafi być ideałem, ale ty ją znasz jak nikt inny. Jak będziecie już na wyspie, musicie poważnie pogadać - stwierdza i zaraz dzwoni dzwonek, tylko po co taki głośny? - To jeszcze nie koniec, kochanie, jeszcze wybiję ci z głowy twoje pesymistyczne smęty.
***
Poniedziałkowe popołudnie, a w domu panuje wariactwo. Razem z Christianem po prostu stoimy w korytarzu, gdy rodzice w swoim szale pakowania latają po całym piętrze i czekamy, aż zrobi się spokojniej.
- Chris, przyniósłbyś z kuchni termos?
- Taevi, zostawiłam marynarkę w salonie, przyniesiesz?
Biegamy po całym domu, czasem nie mogąc znaleźć, czego trzeba, a to dlatego, że rodzice lecą na parę dni do Anglii; mama na konferencję z możliwymi wspólnikami dla jej kliniki, a tata, żeby rozpromować swoje wydawnictwo, jak na marketingowca przystało. Zostaniemy z bratem sami, aż dziwne, że nie boją się nas zostawić.
- Pamiętajcie, żeby szaliki ubierać, zimno się robi. Macie do szkoły łazić, bo sprawdzę. I nie dawajcie Hazel więcej niż pół puszki na dzień, a prania nie wieszajcie w garażu, jasne? - mama kończy swój wywód. Mamroczemy, że jasne - Ale nie siedźcie do późna, a ty, Taeviś, uważaj na drodze!
YOU ARE READING
Like Hate Love
Teen FictionTaevas jest przekonany, że Koidu go nienawidzi, więc odpowiada tym samym. Znają się od maleńkości dzięki przyjaźni ich matek. Jednak odmienne "reguły" panują na wakacjach na wyspie Nootamaa, a inne w rodzinnym Tallinie. Skrywają zapomniane historie...