51. Nareszcie✅

15 1 0
                                    

Powrót po studniówce był ciekawy, zwłaszcza, jeśli było się jedną z dwóch najbardziej trzeźwych osób na imprezie. Odwoziłem przyjaciół do domów, gdy otrząsnąłem się z tych dwóch kieliszków sprzed północy, ze względu na leki nie pozwoliłem sobie na więcej. Powiem tak; Eha tańczyła na stole, Rikiemu zdawało się, że jest średniowiecznym samurajem, Eljah zaczął widzieć poczwórnie, a Adela z Bellą zrobiły sobie łyżeczki do galaretki z rakietek pingpongowych. "Wielka Czwórka" poszalała, porządnie. Byłem jednak spokojny, bo Ardus jeszcze w miarę kontaktował ze światem, więc miał na nich oko. Końcówkę przyjęcia przesiedziałem z Ruslaną, pół-trzeźwą Saskią i kompletnie zalanym Rikim. Nie było tak źle, jeszcze ogarniali kierunki świata i co się do nich mówiło. Ruslana pomogła mi ich wszystkich zaprowadzić do samochodu, a na nasze osiedle zajechaliśmy z Titi grubo po trzeciej w nocy.

Przed snem napisałem jeszcze do Koidu, „daj znać, jak wytrzeźwiejesz", choć oczywistością było, że większość wstanie przed południem.

Dla mnie porankiem była godzina dziesiąta. Mama koniecznie chciała usłyszeć całą relację z wieczoru, a koło dziesiątej Titi wyszła ze swojej jaskini, bo Edvin już się obudził. Obydwoje człapali na wpół obudzeni w kapciach z delfinkami, jaka matka, taki syn.

Co za szczęście, że już niedługo ferie, na koniec których będziemy przenosić się do nowego mieszkania. Póki co jednak siedzę u Adeli, próbujemy z Rikim zrozumieć cokolwiek z tematu z matmy, a Bella tylko patrzy na nas z boku i udaje, że wcale się nie uśmiecha.

- Mówię wam, że pięć! - upiera się Kohvi, ze wzburzeniem wpatrując się w stronę zapisaną rozwiązaniami równania, z czego połowa jest przekreślonych.

- Jak nic wychodzi siedem. - stwierdza Riki. - Kalkulator nie kłamie.

- A delta nie wychodzi ujemna? - marszczę brwi, szukając błędu w swoich obliczeniach.

- Ej, racja - popiera mnie Bella - Wtedy reszta idzie z górki.

- Na pazurki - mruczy Adela pod nosem z leciutkim śmiechem. - Dobra, numer trzy, x kwadrat plus osiem x minus szesnaście. Do boju! - unosi długopis, jakby to był miecz.

Na chwilę zapada milczenie, nawet narzekania na profesora Magamana muszą ucichnąć w obliczu "kwiatów profilu humanistycznego" zmagających się z matematyką.

- Należy nam się kawa albo boba! - stwierdza Adela, gdy kończymy zadanie domowe - Wygraliśmy ten bój.

- To tylko matma - zauważa Bella, jakby Magaman wcale nie straszył dziś wejściówką. - Bać się możemy Lumigi, znaczy się, ja mogę, bo wy wymiatacie a Rikiego nie spyta.

- Może to dobrze, że po podstawówce wybrałem chiński - śmieje się mój przyszły szwagier - Ale poważnie, siedzę tu u was na niemieckim i nie wiem, co się wyprawia, ni w ząb.

- To tak jak my - śmieję się na to.

- Powiedział ten, co zdaje niemca i ruski na maturze - zauważa Adela.

- Tak jak i ty - zaznacza Riki, a Bella cichutko chichocze (nie jest na ogół zbyt wylewna, więc chyba serio się dobrze czuje w naszym gronie).

- Zawsze się tak cisnęliście, czy to ostatnio? - pyta pół serio. - Nie żeby ktokolwiek narzekał, życie jest piękne, nagram tiktoka i pogramy w pingponga!

- Wszystko okej, różowa? - pyta ją Adela, równie zdziwiona, co my, Bella Roosa i wyrażanie emocji, na przykład ekscytacji, to istny deszcz na pustyni.

- Jak najbardziej. Miłość zmienia ludzi, czy coś, mikrus potwierdzi! - broni się różowowłosa. No i kolejna, która tak na mnie mówi, chyba tylko Riki i Liis nieprędko się przyłączą.

Like Hate LoveWhere stories live. Discover now