32. Dlatego Taevas ✅

13 1 0
                                    


W domu dziadków na półce w dużym pokoju leżała wielka, ogromna wręcz, czarna książka. Gigantyczne tomisko, tak ciężkie, że mały ja ledwo umiał je unieść w drodze od regału do okłaczonego fotela. Na okładce migotał pomarańczowy obraz galaktyki, bowiem ta pozycja poświęcona jest astronomii. Za dzieciaka siadałem przy kominku, naprzeciwko okna i zauroczony przewracałem kartki; nie rozumiałem za wiele, ale strony poświęcone kolejnym planetom Układu Słonecznego i samemu Słońcu mogłem czytać na okrągło. Znałem na pamięć każde słowo, ale i tak z zaciekawieniem i pasją przebiegałem wzrokiem po literach.

Dziś ta sama książka również leży na półce w domu dziadków, tyle że w innym, ale wciąż po przeciwnej ścianie, niż kominek. Mimo płynących lat nie widać na niej kurzu. Nie zaglądałem między te stronice od wieków, ale galaktyka z okładki wyryła słowa w mojej pamięci.

Nadzieja i rozpacz są tym samym odczuciem. Podobnie zachwyt i przerażenie. Urywany oddech, serce biegnące maraton. Zamierzam do stwierdzenia, że ulga może mieszać się z lękiem. Coś podobnego właśnie przetacza się przez odłamki emocji pozostałe wewnątrz mnie, doprawdy, nie życzę tego nikomu. Jesteś sobą, ale zżera cię poczucie winy, zasiane przez świat. Uciekajcie, póki możecie, nim to ziarno zakiełkuje.

Wiele niewiadomych mi życie zaserwowało, ale ta dwójka jest darem zesłanym z nieba na tą ziemię, wyglądającej do słońca.

- Wiecie co? - blondynka przerywa moment milczenia - Urwijmy się z tego wariatkowa i porozmawiamy na spokojnie. Przerąbane mieć będziemy, ale chrzanić to. Wyższe idee, czy coś.

- Chodźmy - przystaję na ten pomysł, buntowniczy czas nadszedł (ironia). Dzwonek rozbrzmiewa, tak więc teraz albo nigdy.

- Lećcie, nazmyślamy coś Lõpuni - zapewnia Koidu. Nie przebiera w słowach, a tego trzeba w tym momencie. 

***
Siadamy na murku za szkołą. Jest dziwnie spokojnie, taki urok tej ciszy, przerywanej tylko śpiewaniem ptaków. Tak wiele razy tu przychodziliśmy, nie sposób pamiętać każdego z tych dni, ale towarzyszące wówczas uczucia pozostają zamknięte na zawsze. To bezpieczna przystań. Oni są domem. Oni są tym murem, który stoi tu od dekad. 

- Mówże - Eha nie owija w bawełnę - Mówimy o Koidu, prawda?

- Nie tylko o niej, ale prawda. Chyba od zawsze, tylko nie do końca to rozumiałem, coś było w pewnym stopniu na rzeczy. - odpowiadam - Samo to, że dzieli nas półtorej miesiąca. Mama i cioteczka śmieją się, że pospieszyłem się, żeby Koidu nie była sama. Zawsze tak było, że gdzie ja, tam i ona. Znam ją na wylot i vice versa, ale coś zaczęło się sypać na koniec podstawówki. Wiedziała, że nie umiem się nikomu postawić, że nic jej nie odpowiem, przystosowałem się do tego. Nie byłem jak jej kumple, którzy nie biorą wszystkiego do siebie, a jeśli miała gorszy dzień, to po co powiedzieć, lepiej wylewać cały jad na kogoś, kto nic nie będzie w stanie odpowiedzieć na swoją obronę. A mimo to, gdy w drugiej klasie Henri zadzwonił, mówiąc, że są z nią jakieś kłopoty, gwizdnąłem ferrari z garażu i pojechałem. Owszem, mogła się wyżywać na słabszym, ale gdy było w nich w domu ciężko, zawsze chowały się z Dorel u nas. Koidu w głębi serca jest cudowna, tylko ciężko jest się "dokopać" do tej części. Była jeszcze niejaka Taimi, ale to akurat nie jest łatwa historia. W skrócie: myślałem przez moment, że trzyma się mnie z litości.

- A nie powinieneś! - oznajmia Eha - Brynczałam ci już, trzeba czasami się postawić, chociaż my cię zawsze będziemy kochać i tylko powiedz, to zjawię się z karabinem! Albo z patelnią, bo tym nikogo nie zabiję. I jest bardziej realna do zdobycia. Dobra, nie ważne, you know what my point is. 

Wraz ze śmiechem rozlewa się we mnie wzruszenie, jakieś dziwne poruszenie, swego rodzaju szczęście, bo są tu mimo wielu dni, w które nasze drogi mogły się rozejść, z różnych powodów. A oni zostali. Uniwersum bez nich, jest jak opowieść bez kolorów. Czasami napotkasz na swojej drodze ludzi, którzy są błogosławieństwem. Znam taką trójkę, co wywróciła mi życie do góry nogami i ocaliła przed upadkiem. Posmakowałem krwi i jest słona jak łzy w swej słodkości. 

Like Hate LoveWhere stories live. Discover now