Plz don't mind jeśli chodzi o pierwszą scenę, jestem świadoma jej totalnej niedoskonałości.
Wstajemy przed budzikiem, jest piąta. Na Nootamie ciężko nam nawet o osiem godzin snu, trzeba pożytkować dany nam czas, zwłaszcza, że następny wyjazd, jak nam się poszczęści, to będzie w grudniu. Leżymy tak przytuleni przez chwilę, nie trzeba słów, bo nie ma żadnych, które by oddały, co trzeba rzec. Wymieniamy pocałunki słodkie jak brzoskwinie, delikatne jak piórka. I przyznajmy, nie da się tu myśleć trzeźwo, to zbyt piękne, by było prawdziwe, a jednak.
Już mam na końcu języka "kocham cię", ale wiem, że tego nie powiem. Czuję, jak rozpadam się na odłamki i sklejam z powrotem. Bo w tym oto momencie pojęłam, że ten nieśmiały, przebiegły chłopak jest moim przeznaczeniem.
***
Wchodzę do kuchni, a tam mama, grzeje mleko z miodem, będzie do płatków na śniadanie. Dorel siedzi pod oknem i czyta.
- Morda - siostra wstaje od stołu, ale zatrzymuje się w połowie drogi - Tak myślałam.
Mama odwraca się, lustruje mnie wzorkiem i mówi:
- Sądząc po tych pootwieranych oknach, to Tae u ciebie był.
Nic nie mówię, bo taka już jest Kaire Aav, gada, co myśli i trzeba się przyzwyczaić. Pod tym dachem nikogo już nie zaskakuje bezpośredniość mamy. Za długo nie wysiedzę w tym golfie, więc zostaję w podkoszulku i żałuję, że nie zabrałam ze sobą podkładów i innych mazadeł teraz widać mi wszystkie stare blizny. Pozwolę sobie nie wnikać i nie wyjaśniać.
- No tak - Dorel kręci głową - Ale jak znam życie, to niczego sobie nie wyjaśniliście. Prędkość światła, naprawdę.
- W tej rodzinie nikt nie umie w uczucia - zauważam i nie zaprzeczy.
- Dobra, wiem, że sama lepsza nie jestem, ale wy dwoje... Never mind, odezwij się, jak się ogarniecie.
Dorel znika u siebie w pokoju a mama podsuwa mi kubek herbaty; rumianek z karmelem to najlepsza rzecz na świecie, zaraz po czystym płótnie i uśmiechniętym Taevim.
- Tylko daj znać, jak już cokolwiek w tej relacji sformalizujecie.
- Z tym będzie ciężko - stwierdzam, a herbata poprawia mi humor, będzie zaskoczeniem, jak powiem, że to Taevi zaraził mnie umiłowaniem do tego naparu?
- Cóż, chociaż próbowałam, zostanę więc przy ekscytacji naszymi Chrel i spekulacjami nad imieniem - mówi trochę jakby zawiedziona i rozlewa mleko do miseczek - Tak w ogóle, ale nie wiesz tego ode mnie, wasz ojciec pokłócił się z babcią Agnesią.
- Ale jak to? - wołam w tym samym momencie, co Dorel, która jednak wystawiła nosek ze swojej nootamskiej sypialni.
- Punkt pierwszy, ty, skarbeńku, punkt drugi, moje rude słoneczko - odpowiada mama - Wasza babcia jest wzburzona, choć o niektórych rzeczach wiadomo od dawien dawna. Więc nie zdziwcie się na te wszystkie "przekaż matce..." i "powiedz Hansowi...", z Tomem i Estellą próbujemy ich pogodzić, ale nie obiecuję, że następne spotkanie nie skończy się ogólnorodzinną aferą.
***
Nie pamiętam już prawie tych czasów, kiedy między nami wszystko było w porządku, tak samo, jak nie przypominam sobie dnia, w którym bym go nie widziała. Randomowa refleksja, ale jest strasznie uparty. Nawet, jak się rozchoruje, to przychodzi na sprawdzian czy kartkówkę, ba, jak stwierdzi, że nie jest tak źle i "jakoś przeżyje", to siedzi na lekcjach z przedmiotów rozszerzonych. A jeśli już coś go ominie, jestem ostatnią osobą, do której zwróci się po notatki. Cały Taevas.
YOU ARE READING
Like Hate Love
Ifjúsági irodalomTaevas jest przekonany, że Koidu go nienawidzi, więc odpowiada tym samym. Znają się od maleńkości dzięki przyjaźni ich matek. Jednak odmienne "reguły" panują na wakacjach na wyspie Nootamaa, a inne w rodzinnym Tallinie. Skrywają zapomniane historie...