19. again Koidu ✅

16 1 0
                                    

Plz don't mind jeśli chodzi o pierwszą scenę, jestem świadoma jej totalnej niedoskonałości.

Wstajemy przed budzikiem, jest piąta. Na Nootamie ciężko nam nawet o osiem godzin snu, trzeba pożytkować dany nam czas, zwłaszcza, że następny wyjazd, jak nam się poszczęści, to będzie w grudniu. Leżymy tak przytuleni przez chwilę, nie trzeba słów, bo nie ma żadnych, które by oddały, co trzeba rzec. Wymieniamy pocałunki słodkie jak brzoskwinie, delikatne jak piórka. I przyznajmy, nie da się tu myśleć trzeźwo, to zbyt piękne, by było prawdziwe, a jednak.

Już mam na końcu języka "kocham cię", ale wiem, że tego nie powiem. Czuję, jak rozpadam się na odłamki i sklejam z powrotem. Bo w tym oto momencie pojęłam, że ten nieśmiały, przebiegły chłopak jest moim przeznaczeniem. 

***

Wchodzę do kuchni, a tam mama, grzeje mleko z miodem, będzie do płatków na śniadanie. Dorel siedzi pod oknem i czyta.

- Morda - siostra wstaje od stołu, ale zatrzymuje się w połowie drogi - Tak myślałam.

Mama odwraca się, lustruje mnie wzorkiem i mówi:

- Sądząc po tych pootwieranych oknach, to Tae u ciebie był.

Nic nie mówię, bo taka już jest Kaire Aav, gada, co myśli i trzeba się przyzwyczaić. Pod tym dachem nikogo już nie zaskakuje bezpośredniość mamy. Za długo nie wysiedzę w tym golfie, więc zostaję w podkoszulku i żałuję, że nie zabrałam ze sobą podkładów i innych mazadeł teraz widać mi wszystkie stare blizny. Pozwolę sobie nie wnikać i nie wyjaśniać.

- No tak - Dorel kręci głową - Ale jak znam życie, to niczego sobie nie wyjaśniliście. Prędkość światła, naprawdę.

- W tej rodzinie nikt nie umie w uczucia - zauważam i nie zaprzeczy.

- Dobra, wiem, że sama lepsza nie jestem, ale wy dwoje... Never mind, odezwij się, jak się ogarniecie.

Dorel znika u siebie w pokoju a mama podsuwa mi kubek herbaty; rumianek z karmelem to najlepsza rzecz na świecie, zaraz po czystym płótnie i uśmiechniętym Taevim.

- Tylko daj znać, jak już cokolwiek w tej relacji sformalizujecie.

- Z tym będzie ciężko - stwierdzam, a herbata poprawia mi humor, będzie zaskoczeniem, jak powiem, że to Taevi zaraził mnie umiłowaniem do tego naparu?

- Cóż, chociaż próbowałam, zostanę więc przy ekscytacji naszymi Chrel i spekulacjami nad imieniem - mówi trochę jakby zawiedziona i rozlewa mleko do miseczek - Tak w ogóle, ale nie wiesz tego ode mnie, wasz ojciec pokłócił się z babcią Agnesią.

- Ale jak to? - wołam w tym samym momencie, co Dorel, która jednak wystawiła nosek ze swojej nootamskiej sypialni.

- Punkt pierwszy, ty, skarbeńku, punkt drugi, moje rude słoneczko - odpowiada mama - Wasza babcia jest wzburzona, choć o niektórych rzeczach wiadomo od dawien dawna. Więc nie zdziwcie się na te wszystkie "przekaż matce..." i "powiedz Hansowi...", z Tomem i Estellą próbujemy ich pogodzić, ale nie obiecuję, że następne spotkanie nie skończy się ogólnorodzinną aferą.

***

Nie pamiętam już prawie tych czasów, kiedy między nami wszystko było w porządku, tak samo, jak nie przypominam sobie dnia, w którym bym go nie widziała. Randomowa refleksja, ale jest strasznie uparty. Nawet, jak się rozchoruje, to przychodzi na sprawdzian czy kartkówkę, ba, jak stwierdzi, że nie jest tak źle i "jakoś przeżyje", to siedzi na lekcjach z przedmiotów rozszerzonych. A jeśli już coś go ominie, jestem ostatnią osobą, do której zwróci się po notatki. Cały Taevas.

Like Hate LoveWhere stories live. Discover now