23. Tähti ✅

13 1 0
                                    

Stoję w oknie i nie wierzę w to, co widzę. Otwierają się drzwi srebrnego Opla. Wszystko jakby stanęło na urywek czasu, bliżej niezmierzony. Serce podchodzi mi do gardła, aż ręce mi się trzęsą, walczę ze sobą o oddech. Hazel wskakuje na parapet i wlepia we mnie swoje ślepia, ona to ma fajnie, nie pojmuje tego wszystkiego i dobrze jej tak.

Gdy znów się spotkamy, miałem nie płakać, a jednak toczę ze sobą batalię. Nie wtrącali się. Nawet Koidu im powiedziała, żeby zostawić mnie w spokoju na moment i niech jej będą dzięki. To wojna między mną a cząstką gwiazdy. Nie popłynęła żadna łza, już dawno sprałem z siebie wszelkie odczucia. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Stoję tak, chowając się za bukietem konwalii, patrzę na zewnątrz, czekając, bo nic innego mi już nie zostało.

W tle ciemniej nocy, nie opuszczaj mnie więcej, tylko zostań tu obok o krok, nie śmiem prosić, by na zawsze, bo w naszym ziemskim rozumieniu dla niejtórych to za długo.

Pierwszy wysiada tata i z uśmiechem otwiera tylne drzwi. Wychodzi mama, a za nią ona.

Jest niewiele wyższa, nie wtedy. Gęste, ciemne włosy sięgają jej prawie do pasa, a na ich tle wyróżniają się srebrne, okrągłe kolczyki. Oczy ma nieco jaśniejsze, niż ja i Christian, wciąż szare, ale pod światło wyglądają, jak błękitne. Stare, podarte dżinsy zdobi tu i ówdzie parę drobinek brokatu, który widać aż stąd. Pastelowy, liliowy sweter zdaje się być na nią nieco za mały, ale nie przeszkadza jej to w noszeniu go.

Trzyma na rękach teraz już czteroletniego Edvina, który, nie licząc zielonych oczu, jest jej młodszą kopią; jako jedyne istoty w tej rodzinie odziedziczyli po mamie trochę piegów, których morza biegną u nich obu przez policzki i nos.

Rozlega się dźwięk przekręcanego klucza w zamku, piski, uściski, rozmowy, parę łez, a ja dalej stoję, pusty od środka. A wówczas ten krzyk wewnątrz mnie... Biegnij. Aż dziwne, że żaden stopień się nie łamie, gdy pędzę na dół, zwalniając dopiero na półpiętrze. Są wszyscy. I ona. Nie będę nigdy psychicznie gotowy. Ale przecież czekałeś na to cztery lata, zauważa coś obok serca. Niby to prawda, a jednak nie czuję niczego w chwili, w której pokonuję ostatni stopień.

Nie mam odwagi nawet na nią spojrzeć.

- A to twoi wujkowie, Edvin - mówi do małego, aż serce mogłoby się roztopić - Moi braciszkowie. Nie pamiętasz ich, ale oni nas tak.

Patrzymy na siebie. Chciałbym umieć powiedzieć cokolwiek, ale nie czuję niczego. I to mnie dobija. Jest tu, jakimś cudem, jakimś zbiegiem losu, a ja co?, ja niewdzięcznik, umiem tylko tonąć w starym żalu. Czekam na jakikolwiek przebłysk czucia, ale jestem pusty, jak ta puszka walająca się po brukowanej ulicy. Bo to nie była jej wina.

Swoją drogą, Edvin tak wyrósł, pamiętam go jako kilkumiesięcznego malca, a tymczasem mój siostrzeniec niedługo skończy pięć lat. Nie mogę uwierzyć, że tu są, że to naprawdę się dzieje.

- Hej, młody - odzywa się Christian, któremu nagle uśmiech wpełzł na twarz - Jestem ten fajniejszy wujaszek, jakby coś - na jego słowa Edvin śmieje się odrobinkę, ale nadal kurczowo trzyma się Tähti - I to jeszcze nieoficjalnie, ale kuzyna będziesz mieć.

- Będziemy dziadkami! Drugi raz! - piszczy mama, nie mogąc już wytrzymać, a Tähti patrzy to na Chrisa, to na Dorel. Dobrze, mają niespełna szesnaście lat, ale wszyscy cieszymy się równie bardzo, co ci dwoje razem wzięci.

- No cześć, kochana, ciotką zostaniesz - uśmiecha się ruda, przytulona do Christiana.

- Rety, gratki, słoneczka! - siostra przemawia po chwili szoku – Niech no ja was uściskam! Młody, posiedzisz minutkę z babcią? - zwraca się do Edvina, który kiwa głową i mama bierze na ręce swojego wnuka po raz pierwszy od czterech lat. A Tähti leci wyprzytulać Chrisa i Dorel.

Patrzę na nich i uśmiecham się pod nosem. Zdaje się, że znów jest nas trójka, Kallastowie znów w komplecie. Może tego nie przyznam, może tego nie uznam, ale brakowało mi tego.

- Wiem, że maleństwa z was jeszcze, ale tak się cieszę! - Titi uśmiecha się od ucha do ucha - Tak krótki czas, a maluszki będą mieć maluszki...

- Będziemy mieć szesnaście lat, jak przyjdzie na świat, stara. – zauważa Dorel - Więc już nie takie maluszki.

- Dla wszystkich tu obecnych będziecie dzieciakami, nawet, jak będziecie wnuki bawić, więc shut up – śmieje się siostra i nikt nie śmie dyskutować.

Potem przytula Koidu, która wręcz promienieje.

Staje przede mną trochę niepewnie, ja też nie wiem, co zrobić, co powiedzieć, czekałem całe lata i nagle cały plan i wszelkie wizje tego spotkania mogą spadać na drzewo.

- Taevi... - urywa, gdy po prostu ją przytulam, zamiera na chwilę a potem jej chłodne ręce otulają mnie, jak kiedyś.

Tähti. Siostra wróciła. Cokolwiek musiało nas doprowadzić do takiego obrotu spraw.

Jesienna noc, przedzimie i chłodne powietrze, kwiat wiosny i północ początku lata. Ta piosenka, która gra w duszy jak wspomnienie, tęskniłem za tym zakurzonym obrazem trzech par szarych oczu patrzących nie na siebie, lecz w tym samym kierunku, jak marzenie lilii wodnych na różanej rzece gwiazd, Tähti.

- Dobrze, że jesteś - mówię, a serce przepełnia uczucie tak odległe, że prawie zapomniałem, jakie kolorowe jest.

- Już więcej was nie zostawię - zapewnia i każda cząstka mnie od razu jej wierzy. Stoimy tak wszyscy, patrząc po sobie, a milczenie przerywa, zauważywszy Hazel, Edvin:

- Kotek!

Korytarz wypełniają głośne śmiechy; zdaje się, że od ostatniego razu minęły całe wieki. W końcu rodzinka w komplecie.

***

W salonie panuje maleńki rozgardiasz, ująwszy to delikatnie. Zrobiło się zebranie rodzinne, a babcia aż szarlotkę upiekła na powrót naszej siostry. Nikt nie wypytywał, kto, co jak i dlaczego, powie, kiedy uzna za stosowne. Najtrudniej ma Edvin, żeby zapamiętać, kto tutaj kim jest. Chris i ja, jako ci fajni wujkowie, choć nie mieliśmy wiele czasu, żeby się przygotować, zorganizowaliśmy naszemu siostrzeńcowi sweterek w delfinki i wielką, ogromną delfinkową maskotkę. Okazały się trafem w dziesiątkę, a może to po prostu rzecz rodzinna.

Streszczone zostają minione miesiące, w końcu wiele się zmieniło. Może to i dobrze, że od jutra zdalne, będziemy mogli nadrobić z siostrą stracony czas. Wszyscy zostają do dwudziestej drugiej, potem zapada dziwny spokój i ta cisza nieprzerwana, gdzie w milczeniu słyszy człowiek najsłodszą melodię.

Tähti tuli do siebie Edvina, który przysnął jakieś pół godziny temu, przytulony do swojej nowiutkiej maskotki. Christian żegna się z Dorel w drzwiach, a Koidu... Koidu z uśmiechem mówi, że zobaczymy się w tym wariatkowie na zdalnym i zanim wychodzi, całuje mnie w policzek, na co rozpływam się wewnątrz i piszczę, jakbym miał z czego.

- Juhan czasami o ciebie pytał - mama zwraca się do Tähti, bo kiedyś trzeba poruszyć ten temat.

- Decyzja należy do ciebie, ale nie myślałaś może o tym, żeby, bo ja wiem, zobaczyć się z nim, pogadać? - dodaje tata, choć po tonie jego głosu wnioskuję, że oczekuje odpowiedzi twierdzącej.

- Myślałam, ale tylko ze względu na Edvina. Nie spieszy mi się, wiecie, jak skomplikowana jest tu sytuacja. - wzrusza ramionami - Wyjaśnię wam, obiecuję.

Like Hate LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz