1. Dziesięć tysięcy minut. ✅

164 4 0
                                    

Ta seria również doczekała się poprawki (w końcu). Wywrócę parę wątków do góry nogami, oby miało to większy sens.

Koidu to żeńska wersja imienia Koit. Bang. Największa zmiana na dzień dobry.

Nootamaa, Estonia, sierpień 2022

Zostaliśmy astronomami, leżąc pod gołym niebem na trawie mokrej od deszczu. Wyciągam rękę i wskazuję konstelację gwiazd na prawo od Wielkiego Wozu. Przyjaciółka przygląda się im chwilę.

- Kot Mały, Kot Wielki i Kot Średni - mówi, na co parskam śmiechem - A tam obok Jednorożce Walczące.

- Mówił ci ktoś, że jesteś czasem po prostu niemożliwa? - wywracam oczami, choć wskazane przez nią gwiazdy obok Kotów rzeczywiście wyglądają jak konie z rogami.

- Owszem i byłeś to ty. O, a to wygląda jak królik!

- I to jeszcze z marchewką - dodaję, gdy tylko odnajduję gwiazdy, o które jej chodziło. Wdycham tą chwilę całym sobą; mamy przed sobą tydzień, nim trzeba będzie wracać do Tallina, a wtedy Koidu znowu będzie traktować mnie jak wroga, jak nic nie warty kłębek kurzu. Podczas wakacji na wyspie Nootamaa wszystko jest w najlepszym porządku, wtedy znów jest moją przyjaciółką, lecz gdy przekraczamy granice stolicy Estonii, nie wolno nam być sobie równymi. A przynajmniej taką filozofię stworzyła Koidu już wiele, wiele lat temu.

Ma niebieskie oczy. Jak niebo w słoneczny dzień, a skórę bielutką niczym chmury na tym nieboskłonie. Jej ciemno-blond, nieco mysie włosy są na tyle długie, że spina je w krótką kitkę. Lubi nosić bransoletki, a dziś ma jedną z tych, które zrobiła jej młodsza siostra.

Wychowaliśmy się razem, a wszystko zaczęło się od tego, że jej mama poznała moją na początku liceum i od tej pory są nierozłączne. Przynajmniej kilka razy w tygodniu spotykamy się przy obiedzie lub przy kawie (zazwyczaj razem z Koidu i naszym rodzeństwem spierniczamy na taras i robimy sobie własną „imprezkę"), a na Nootamaaę przypływamy w każde wakacje czy ferie, a czasami nawet w roku szkolnym. To bardzo mała wyspa, malutka. Nikt tu nie mieszka, a poza nami okazjonalnie przyjeżdżają tu tylko państwo Koer z małego miasteczka pod Tartu na południu kraju. Mamy spokój, jakiego nigdzie indziej nie zaznamy. Może dlatego Koidu nie obawia się być tu dla mnie przyjaciółką. Nikt niczego nie zobaczy, nie to co w Tallinie. Oczy wszystkich skupione są na tak znanej w naszej szkole personie, jak ona. Tylko wtedy to już nie jest Koidu, którą znam. A może nie wiem, która ona jest prawdziwa. Choć nie powinno mnie to obchodzić. Ciężko byłoby mi przywołać z pamięci jakiś etap mojego życia, w którym by jej przy mnie nie było. Składaliśmy sobie obietnice, które teraz leżą złamane u naszych stóp – być może dlatego cały czas boli mnie taki stan rzeczy.

Przez naszą poplątaną znajomość musiała przyzwyczaić się do tego, że uwielbiam przytulanie. Dlatego nie dziwi jej ani trochę to, że przysuwam się odrobinę bliżej.

- Wygląda jak serce - wskazuję kolejną grupę gwiazd. Czuję na sobie wzrok Koidu. Ale innego rodzaju spojrzenie, którego nie umiem wyjaśnić.

- Jak pęknięte serce – zauważa. Jak my, dodaję w myślach. Nie chcę, żeby ten wyjazd się kończył, ale nigdy nie mam odwagi, żeby o tym z nią pomówić - Ziemia do Taevasa, dokąd odleciałeś?

- Myślę o tygodniu, który nam został - mówię i nie jest to kłamstwo, nie tak do końca.

- Po co? Mamy mnóstwo czasu. - zauważa, obejmując mnie ramieniem. Lubię, jak tak robi. Znowu uderza we mnie myśl, że za siedem dni ta sielanka się skończy. Przez sto sześćdziesiąt osiem godzin mam przy sobie przyjaciółkę, za którą tęsknię każdego dnia w rodzinnym Tallinie. Przez ponad dziesięć tysięcy minut mam, co utraciłem. Nie wiem, gdzie podziała się ta Koidu, która była ze mną w dzieciństwie, z którą poprzysiągłem, że wrócimy tu po zakończeniu szkoły i wciąż będziemy we dwójkę. Nie wiem, co zrobiłem, że zdecydowała się ode mnie odwrócić.

Like Hate LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz