It's never too late

Oleh angeliqueanne_

7.9K 900 398

Historia o młodej, pięknej śpiewaczce, która przyjechała do Wiednia. I się zakochała. . . . Mozart L'opera... Lebih Banyak

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Info!
Nominacja! 10 faktów o mnie (+ 10 kolejnych xD )
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog
Epilog cz. 2 (bonus)
informacja

Rozdział 29

87 12 6
Oleh angeliqueanne_

- Elisabeth! Elie... Hej... Spójrz chociaż na mnie.

Niechętnie podniosłam głowę z poduszki i wbiłam w Nannerl zapłakane spojrzenie.

- Nie możesz cały dzień leżeć w łóżku.

- Mogę.

- Elisabeth...

- To mnie przerasta. On mi wyznał miłość. I pocałował. A ja nie wiem, co mam o tym myśleć. Po prostu.

Nannerl usiadła na krawędzi łóżka i podała mi kubek z ciepłą herbatą, który od razu postawiłam na stolik nocny.

- Zaskoczył cię. To normalne, że jesteś zdezorientowana - powiedziała po chwili milczenia. - Ale to ci przejdzie.

- Ty nic nie rozumiesz! - zawołałam, podrywając się z miejsca i niezgrabnie usadawiając się na przeciwko niej. - To nie chodzi o niego. Ja po prostu czuję... takie coś...

- Kochasz kogoś innego?

- Nie. Nie wiem. Już nic nie wiem - mruknęłam, kładąc głowę na jej kolanach i wbijając wzrok w sufit. - Nie wiem, co czuję, nie wiem, co robić... Możemy zmienić temat, proszę?

- Dobrze - powiedziała Nann, uśmiechając się do mnie. - Więc... Masz jakieś plany na te sobotę, bo jeśli nie, to mogłybyśmy pój...

- O mój Boże... - mruknęłam, wstając szybko z łóżka i przyglądając się mojej przyjaciółce, zaskoczonej tak gwałtowną reakcją - przecież w tę sobotę mam jechać na spotkanie! Nannerl, czemu moje życie jest takie okropne?

Stanęłam tyłem do łóżka, by po chwili paść na nie, jak postrzelona.

- Jakie spotkanie?

- Mam towarzyszyć komuś w spotkaniu i... Wilson mnie zabije.

- Mogę się więc domyślać, że tym kimś jest Salieri, prawda? - spytała, niemal rozbawiona.

- To nie jest śmieszne, Nann. Ja naprawdę będę mieć kłopoty - mruknęłam, wzdychając głośno. - Ja chciałam mu tylko pomóc. Mimo niechęci, jaką do siebie wzajemnie żywimy. Po prostu. Z dobrego serca. Wilson będzie wściekły, jak się dowie...

- A jeśli się nie dowie? - spytała po chwili, uśmiechając się pocieszająco. - Mogę mu powiedzieć, że w sobotę pojedziemy... no nie wiem... Na piknik do lasu. Albo do jednej z moich przyjaciółek. On ich nie zna, więc się nie zorientuję, że nie mówię mu całej prawdy.

- Zrobiłabyś to dla mnie?

- Oczywiście!

- Kochana jesteś - mruknęłam, po raz pierwszy tego dnia siląc się na uśmiech. - Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować.

- Możesz na przykład poszerzyć nieco ten uśmiech, bo taki blady ci wyszedł - zachichotała, a ja wzięłam mój kubek z herbatą.

- Tak jest dobrze? - spytałam, szczerząc w jej stronę wszystkie zęby. - A tak właściwie, gdzie jest Wolfgang? Już długo go nie widziałam.

- Jego opera ma premierę już za kilka miesięcy, niemal codziennie ucieka gdzieś to do lasu, to do parku, żeby móc w spokoju pisać nuty albo odpocząć. Choć ostatnio coraz częściej wieczory spędza z młodymi paniami Webber.

- A szczególnie z Constanze, prawda?

- Zakochał się w niej na zabój, ale nie chce jej jeszcze nic mówić, bo boi się jej reakcji - zaśmiała się cicho. - Wiesz, w końcu kiedyś tak samo zakochany był w jej siostrze.

Uśmiechnęłam się blado i upiłam łyk herbaty. Ciągle pamiętałam, jak Wolfie całe wieczory spędzał na opowiadaniu mi o tym, jaka to cudowna nie była Aloysia. A potem złamała mu serce. Długo nie mógł się pozbierać.

- Elisabeth, zbliża się siedemnasta.

- Co... ach tak... A może Salieri nie byłby zły, gdybym nie przyszła?

- Wczoraj też u niego nie byłaś, a koncert już za niecałe dwa miesiące.

Westchnęłam cicho w geście poddania. Nannerl miała rację. Koncert zbliżał się nieubłaganie, a ja ciągle niewiele umiałam. Prawie nic nie umiałam.

- Zaprowadzisz mnie do niego? Nie chce iść tam sama - powiedziałam po chwili i niechętnie wstałam z łóżka.

- Jasne. Tylko ubierz się ciepło.

Wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą. Nie miałam ochoty nigdzie iść. A tym bardziej nie do Salieriego. Denerwowała mnie ta jego wieczna ignorancja i obojętność. Irytujący człowiek. Nawet nie wiem, czemu chciałam mu pomóc. Może to dlatego, że połamałam mu rękę? Tak... to na pewno był powód. Chociaż... coś wewnątrz mnie mówiło, że nie jest to do końca prawda.

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

1.4M 32K 33
Veronica i David od zawsze przepełniali się nienawiścią. Odkąd tylko pamiętali próbowali trzymać się od siebie z daleka, ponieważ próby jakiegokolwie...
29.5K 1.2K 22
DRUGA CZĘŚĆ "LOST" Jenny powoli stara się poukładać swoje życie. Studiuje, mieszka w innym mieście. Na wakacje wraca jednak do Naples. Nie zdaje sobi...
491K 48.4K 63
Rok 2053 Wysoko rozwinięte badania genetyczne doprowadziły do powstania wielu odmian ludzi. Rodzice zapragnęli wybierać cechy własnych dzieci, mimo ż...
166K 4.9K 30
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...