It's never too late

By angeliqueanne_

7.9K 900 398

Historia o młodej, pięknej śpiewaczce, która przyjechała do Wiednia. I się zakochała. . . . Mozart L'opera... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Info!
Nominacja! 10 faktów o mnie (+ 10 kolejnych xD )
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog
Epilog cz. 2 (bonus)
informacja

Rozdział 23

123 15 12
By angeliqueanne_

Chwilę później, gdy postać w błyszczącym fraku zniknęła z mojego pola widzenia, ruszyłam przed siebie. Z każdym krokiem bałam się coraz bardziej, ciągle prześladowało mnie wrażenie, że ktoś podąża moimi krokami. Ale kiedy usłyszałam cichy trzask tuż za moimi plecami, przerażona, pobiegłam w jedynym znanym mi kierunku. Zatrzymałam się dopiero na małym podwórzu przed domem Salieriego. Potrzebowałam dłuższej chwili, by złapać oddech, dopiero potem zapukałam do drzwi, które otworzyły się niemal natychmiast, wpuszczając mnie do środka.

- Dobry wieczór! - zaszczebiotała jedna z dziewczyn, które powitały nas wczoraj.

Miała bardzo długie, brązowe włosy splecione w gruby warkocz i szczery uśmiech, wiecznie przyklejony do twarzy.

- Dobry wieczór! - odpowiedziałam, równie wesoło.

- Maestro Salieri czeka na ciebie w swoim pokoju, zaprowadzić cię?

- Nie, dziękuję, jeszcze pamiętam drogę - zaśmiałam się cicho.

Dziewczyna poszła do pokoju, by po chwili zniknąć w jakimś pomieszczeniu. Ja tymczasem wdrapałam się po schodach i zapukałam do drzwi pokoju, mimo iż te były uchylone.

- Proszę.

- Dobry wieczór, maestro.

Spojrzał porozumiewawczo na zegar, który złośliwie pokazywał za piętnaście dziewiętnastą.

- Przepraszam. Naprawdę nie chciałam się spóźnić. Ale... Przyniosłam ciasteczka.

- Ciasteczka?

- Piekłam wczoraj z przyjaciółką i pomyślałam, że przyniosę kilka. Proszę, poczęstuj się!

Postawiłam przed nim cały woreczek,, a on przyjrzał się im nieufnie, jakby obawiał się, że dodałam do nich czegoś trującego, w końcu jednak wziął jedno.

- Jakie pytania przygotowałaś na dzisiaj?

-Nie wiem. Chyba żadnych.

-Pamiętasz to, czego uczyłaś się wczoraj?

Bardzo chciałam powiedzieć mu tak. Ale to by było kłamstwo. Moje milczenie tylko utwierdziło go w przekonaniu, jak fatalnym uczniem jestem.

- Dobrze... zacznijmy inaczej. Słyszałaś kiedyś coś o solmizacji?

- O czym?

- Cofam pytanie.

Słysząc ten komentarz powiedziany tak zrezygnowanym tonem, zaśmiałam się cicho.

- A co to jest ta solmizacja?

- Solmizacja to taki system głosek, który stosuje się w nauce śpiewu. Chodzi o to, że każdy dźwięk ma swoją nazwę, inną dla instrumentów, inną dla głosu. Nazw dla instrumentów uczyć cię nie będę, skupimy się na tych drugich.

Wstał od fortepianu i podszedł do biurka, szukając czegoś w każdej szufladzie po kolei. W końcu wyciągnął pióro, kałamarz i kilka czystych kartek. Nim jednak wrócił do mnie widziałam, jak zwinął w kulkę jakąś kartkę i rzucił ją w kierunku kominka. Byłam niezmiernie ciekawa, co na niej pisało, więc ucieszyłam się, że nie wycelował w ogień, tylko spadła gdzieś z tyłu, za drewnem.

- Zakładam, że o gamie C-dur też nic nie słyszałaś?

- Nie, chociaż... Kiedyś słyszałam, jak ktoś krzyczał, że ma być gdzieś C-dur, ale nie wiem, co to znaczy.

Prawda była taka, że tym kimś był Wolfgang, ale nie chciałam póki co mówić Salieriemu, że to mój przyjaciel.

- Pamiętasz jeszcze, jak wyglądała pięciolinia i klucz wiolinowy?

- Wydaje mi się, że tak - powiedziałam niepewnie, nie do końca rozumiejąc jego pomysł.

- Mogłabyś je namalować? - spytał, podsuwając mi kilka kartek, które do tej pory trzymał.

Wzięłam pióro w dłoń i wykonałam zadanie najlepiej, jak potrafiłam, co nie było łatwe, bo nieco trzęsły mi się ręce. Po chwili Salieri bez słowa podał mi jeszcze dwie kartki, jedną czystą, a drugą z nutami. Palcem pokazywał klucz wiolinowy, który wyglądał zupełnie inaczej, niż mój. Wzięłam więc drugą kartkę i narysowałam wszystko od nowa.

- Teraz lepiej?

- Tak. A teraz tutaj - powiedział, pokazując na kartce miejsce, o którym mówił - narysuj małą, poziomą kreskę.

- Taką?

- Trochę dłuższą. A teraz narysuj na niej całą nutę tak, żeby kreska przechodziła przez jej środek. Przesuń pióro nieco w lewo i narysuj znowu narysuj całą nutę, ale tym razem pomiędzy tą kreską, a pierwszą linią pięciolinii.

Nie zrozumiałam do końca, o co mu chodzi, całe szczęście pokazał mi to miejsce palcem.

- I teraz kolejną, trochę wyżej, na pierwszej linii, żeby przechodziła przez środek nuty, kolejną pomiędzy pierwszą a drugą linią i tak aż do tego miejsca.

Narysowałam ich razem osiem, każdą nieco wyżej niż poprzednią.

- A teraz pod każdą nutą napisz, po kolei, do re mi fa sol la si do.

- Czemu jest dwa razy do?

- Bo jest dwa razy ten sam dźwięk, tylko o oktawę niższy.

- Co to jest oktawa?

- Zapisałaś?

Rozbawiła mnie tak szybka zmiana tematu, ale pokazałam mu kartkę, na której dumnie widniały niemal wykaligrafowane sylaby.

- Dobrze... To teraz usiądź przed fortepianem.

Wykonałam posłusznie jego polecenie i obdarzyłam wyczekującym spojrzeniem, bo nie do końca wiedziałam, co mam zrobić.

- Naciśnij ten klawisz.

Pokazał mi jeden z białych guziczków, więc położyłam na nim palec i delikatnie wdusiłam. Nie usłyszałam jednak żadnego dźwięku. Czyżbym właśnie zepsuła fortepian?

- Mocniej.

Tym razem uderzyłam nieco odważniej i dźwięk, cichy bo cichy, wydobył się z instrumentu.

- To było właśnie do. Jeśli od tego miejsca do tego naciśniesz po kolei każdy biały klawisz, to usłyszysz całą gamę C-dur.

Nie wiedziałam, jak mam ułożyć ręce na klawiaturze, więc każdy wciskałam jednym palcem.

- Skoro to było do, to to będzie re, a to mi?

- Tak. I tego musisz się nauczyć.

Nie wiem, jak długo grałam tę prostą melodie, nucąc ją pod nosem, ale kiedy przerwało mi ciche pukanie do drzwi, zegar pokazywał za pięć dwudziestą trzecią. Salieri wyszedł na chwilę z pokoju, rozmawiając w progu z mężczyzną, po czym obaj zeszli na dół. Wiem, że to może nie było do końca w porządku wobec niego, ale jak tylko wiedziałam, że jest dość daleko, podeszłam do kominka i wyciągnęłam z niego kartkę papieru. Szybko schowałam ją do kieszeni płaszcza i wróciłam na swoje miejsce, więc gdy Salieri wrócił, niczego nie mógł podejrzewać.

- Maestro... Mogłabym zobaczyć nuty od piosenek, które śpiewam?

- Oczywiście.

Podał mi stertę kartek, którą dokładnie przejrzałam. Wybrałam jedną z piosenek, którą już umiałam i starałam się rozszyfrować nuty, ale to co zagrałam nijak się miało z melodią, którą znałam.

- Czemu to wychodzi źle, przecież te nuty... Agh! - warknęłam cicho, wbijając wzrok w klawisze. - Maestro?

- Ta piosenka nie ma tonacji C-dur.

- Czyli?

- Czyli nuty trzeba albo obniżyć, albo podnieść, w zależności od tego, co pokazują znaki chromatyczne.

- Co?

Wzdychając głośno podszedł do mnie i zajął się skazaną na niepowodzenie próbą wytłumaczenia mi czegokolwiek. Lecz choć bardzo się starał, wyjaśniając mi dosłownie wszystko, rysując lewą ręką mnóstwo pięciolinii, które nie wyglądały może specjalnie czytelnie i grając rozmaite melodie, po ponad dwóch godzinach nauki ciągle nic nie rozumiałam. Jego cierpliwość zaczęła się wyczerpywać, podobnie jak pomysły. Dla mnie cała ta teoria muzyki, tonacje, krzyżyki, bemole i kasowniki, były czymś nie do pojęcia i nikt, choćby nie wiem, jak się starał, mi tego nie wytłumaczy. Choć jedno mu przyznać musiałam, miał do mnie naprawdę anielską cierpliwość.

- Ale skoro ten krzyżyk jest tu, to czemu zmienia tę nutę?

- Bo krzyżyk, bądź bemol, zapisany przy kluczu oznacza tonację, a nie to, którą nutę trzeba...

Widząc moją minę skończył w połowie zdania, zupełnie już zrezygnowany. I tak zaskakujące było to, jak długo udało mu się wytrzymać, tłumacząc mi wszystko cierpliwie, lecz chyba w końcu zrozumiał, że nic z tego nie będzie.

- Dobrze, już chyba wystarczy na dziś.

- Tak, to dobry pomysł - powiedziałam, uśmiechając się niemal przepraszająco.

Rozległo się ciche pukanie do drzwi, które po chwili nieco się uchyliły, wpuszczając kogoś do środka.

- Powóz już czeka - powiedział ten sam mężczyzna, który wcześniej zszedł na dół z Salierim, mogłam się więc domyślać, że był to jeden z jego służących.

- Powóz? - spytałam, zaskoczona.

Nie do końca rozumiałam, o co mu chodziło. Salieri wstał i podał mi mój płaszcz, całe szczęście nie zwrócił uwagi na wystającą z kieszeni, nieco brudną od sadzy kartkę. Zeszliśmy po schodach na dół, zatrzymując dopiero przed drzwiami.

- Jeśli chcesz, to aż do czasu koncertu możesz przychodzić tutaj. Osiemnasta ci pasuje? - spytał Salieri, otwierając drzwi.

- Oczywiście. Do widzenia!

Jak mogłam się domyślać, nie odpowiedział, obdarował mnie za to dość wnikliwym spojrzeniem, nim zniknął za drzwiami. Ja natomiast, podążając za mężczyzną, weszłam do powozu. Całą drogę poświęciłam na rozmyślania, począwszy od dokładnego przeanalizowania tego, co się dzisiaj wydarzyło, aż po koncert, który zbliżał się nieuchronnie. Z jednej strony bardzo mnie to cieszyło, w końcu miało być to spełnienie moich marzeń, z drugiej jednak strasznie się go obawiałam. Tyle rzeczy przecież mogło pójść nie tak, bałam się, że nie dam rady stawić czoła wszystkim tym przeszkodom. Koniec końców ciągle nie potrafiłam czytać nut, a nie zanosiło się na to, bym w najbliższym czasie posiadła tę umiejętność, to wszystko było zbyt zagmatwane, a jedynym, co rozumiałam, było C-dur. Jak na złość, w tej tonacji nie było ani jednej piosenki, więc nic mi to tak naprawdę nie dawało. A koncert był coraz bliżej.

Kiedy dotarłam na miejsce z przestrachem odkryłam, że w domu nie paliły się żadne światła, tylko w okno kuchenne rozjaśniała słaba łuna światła świecy. Jeśli Wilson był w domu i jeszcze nie spał, to będę miała kłopoty. Wielkie kłopoty.

- Dziękuję za przywiezienie mnie tutaj, proszę pana! - zawołałam do mężczyzny, który niemal natychmiast odjechał.

Słysząc w oddali stukot kopyt podeszłam do drzwi. O dziwo, były otwarte, więc wślizgnęłam się do środka, starając się nie zrobić żadnego hałasu. Szybko zdjęłam płaszcz, rzuciłam go na szafkę i pobiegłam w stronę schodów, by uciec przed zbliżającym się w moją stronę źródłem światła.

- Elisabeth?

Continue Reading

You'll Also Like

2.8M 20.3K 6
„Takich jak my, wszechświat jeszcze nie odkrył." 1 część trylogii "Secret" ~09.12.2020. - 15.06.2021~ Dziękuje za okładkę: @velutinae
165K 4.9K 30
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...
257K 24.1K 19
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
154K 3.9K 24
Valencia Briven po kłótni ze swoją najlepszą przyjaciółką, postanawia pójść do baru by zapomnieć o tym co się wydarzyło. Tam spotyka przystojnego chł...