It's never too late

By angeliqueanne_

7.9K 900 398

Historia o młodej, pięknej śpiewaczce, która przyjechała do Wiednia. I się zakochała. . . . Mozart L'opera... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Info!
Nominacja! 10 faktów o mnie (+ 10 kolejnych xD )
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog
Epilog cz. 2 (bonus)
informacja

Rozdział 13

120 14 6
By angeliqueanne_

     – Elisabeth, słyszysz mnie?

Wyrwana z myśli spojrzałam w stronę Wolfganga.

– Coś się stało? –  spytał, podchodząc do mnie.

– Nie... –  mruknęłam rozkojarzona. – Jestem zmęczona.

– Zbyt dużo wrażeń, jak na jeden dzień?

Zaskoczona nowym głosem, który wtrącił się do naszej rozmowy, rozejrzałam się uważnie po pomieszczeniu. Próba już dawno się skończyła, w sali zostało tylko kilka osób. Jedną z nich był ten sam mężczyzna, którego widziałam już wcześniej. Jeśli dobrze pamiętałam, nazywał się Lorenzo da Ponte i był librecistą. Koło mnie siedziała także kobieta w wielkiej, czerwonej sukni i makijażu tego samego koloru, jeśli się nie myliłam, była jedną ze śpiewaczek w nowo powstającej operze Wolfganga.

– Może dzisiaj pójdziemy do mnie? –  zaproponował mężczyzna, zabierając ze stolika stertę kartek. – Twoja przyjaciółka pójdzie z nami?

Jego wzrok od razu skierował się w moją stronę, obdarował mnie delikatnym uśmiechem i podał mi mój płaszcz.

– Oczywiście, że pójdzie, prawda Elie, pójdziesz? –  zawołał entuzjastycznie Wolfie, niemal skacząc w miejscu.

– Nie śmiałabym ci odmówić – powiedziałam, starając się choć nieco go uspokoić.

Wszyscy uśmiechnęli się, wyraźnie rozbawieni naszą reakcją. Chyba znów znalazłam się w towarzystwie wesołych ludzi, ale... Ciągle chodziły mi po głowie słowa maestro Glucka, nie dawały mi spokoju. Skoro według niego Salieri w rzeczywistości nie był taki chłodny i obojętny, to jaki był naprawdę?

– Elisabeth, ty mnie w ogóle nie słuchasz!

Widząc oburzoną minę Wolfganga wiedziałam, że znowu zatraciłam się w myślach. Wiedziałam, że miał mi to za złe, nie lubił być ignorowany, a szczególnie nie przeze mnie.

– Co jest ważniejsze od tego, co mówię do ciebie?! –  warknął, przewiercając mnie zdenerwowanym wzrokiem.

– Wolfgang, uspokój się – zachichotała kobieta, kładąc rękę na jego ramieniu – mówiła ci przecież, że jest zmęczona, nie naskakuj tak na nią, to w końcu twoja przyjaciółka, prawda?

Westchnął cicho. Wiedziałam, że ta sytuacja na chwilę popsuła jego nastrój, ale wierzyłam, że nie będzie się na mnie gniewał wiecznie.

     Gdy doszliśmy na miejsce ciągle nie wiedziałam, w jaki humor ma mój przyjaciel. Ja sama nie byłam zachwycona, wszystkie dzisiejsze wydarzenia nieco mnie dobiły, jak to wcześniej podsumowała ta kobieta, zbyt dużo wrażeń, jak na jeden dzień. Musiałam odpocząć, koniecznie.

– Chcielibyście coś do picia? –  spytał Lorenzo, jak na dobrego gospodarza przystało.

– Nie, ja dziękuję. I tak za chwilkę będę musiała uciekać – powiedziała kobieta, uśmiechając się przepraszająco.

– Oj, Caterina, zawsze musisz nas tak szybko opuszczać? –  spytał rozżalony Wolfie. – Ale ty zostajesz?

– Yhm – mruknęłam, opierając się o ścianę. – I ja również nie chcę nic do picia.

– A ty, Wolfgang, chcesz herbatę owocową, prawda?

Mój przyjaciel ochoczo pokiwał głową i nie pytając o pozwolenie usiadł przed pianinem upchniętym w rogu salonu i zaczął grać jakąś zupełnie nieznaną mi melodię. Caterina tymczasem usiadła na kanapie, wzięła jedną z książek, leżących na stoliczku nieopodal i zatopiła się w lekturze. Miałam takie wrażenie, że przychodzili tu już nie raz, w końcu czuli się tu, jak u siebie w domu. Ja, nie mając nic ciekawego do pracy, rozejrzałam się po pokoju. Moją uwagę od razu przykuły nuty leżące na stoliku pod oknem. Wiedząc, że nikt nie zwracał na mnie większej uwagi, podeszłam tam i przejrzałam je. Choć same te dziwne znaczki nic mi nie mówiły, to dużo mówiły mi słowa, napisane pod niemal każdą nutą, a konkretnie ich styl. Wiedziałam, że gdzieś już widziałam te niemal idealnie wykaligrafowane, lekko pochylone literki. No tak... maestro Salieri.

– Podoba ci się? –  spytał jakiś głos tuż za moimi plecami.

Odwróciłam się, by stanąć twarzą w twarz z Lorenzo, który przyglądał mi się z zaciekawieniem. Pochyliłam lekko głowę i zbyłam jego pytanie milczeniem. Wiem, że było to nieco niegrzeczne, ale nie chciałam, żeby wszyscy wiedzieli o moim nikłym wykształceniu muzycznym.

– Czyżby szykowała się nowa opera? –  mruknęła Caterina, odkładając książkę na stolik. – Widziałam dużo notatek, a sama historia zaczyna się dość ciekawie.

– Być może, ale nic jeszcze nie jest pewne – powiedział, uderzając lekko Wolfganga w ramię. – Hej, herbata ci stygnie.

– Lorenzo, rozmawiałeś już z Salierim o moim duecie z Silvano? Miał tam wprowadzić kilka zmian – spytała Caterina, gdy Lorenzo usiadł koło niej.

– Rozmawiałem, ale nie wiem, czy zdąży zrobić to do następnej próby – mruknął, patrząc, jak Wolfie wstaje od pianina i bierze swoją herbatę. – Ma teraz naprawdę dużo na głowie, szczególnie odkąd wybuchł konflikt między Haydnem a Wagnerem. Sama zresztą wiesz, jakie nastroje teraz panują w pałacu.

– Nie wiem, czemu wszyscy tak to podsycają, przecież i tak wiadomo, że Haydn ma rację, a Wagner, jak zawsze, chce się zbuntować. Nie myśleliście o tym, żeby wykluczyć go z koncertu?

– Oczywiście, że myśleliśmy, mamy nawet takie plany, tylko na drodze stoi nam Rosenberg – powiedział zirytowany – Wagner jest jego protegowanym, nie wyobraża więc sobie tego koncertu bez niego, a z jego zdaniem musimy się liczyć.

– Rosenberg – syknął cicho Wolfie, gdy już skończył pić herbatę – On ciągle próbuje zakłócić moje próby.

– Staraj się nie zwracać na niego uwagi i rób swoje – poradziła mu Caterina.

Wstała z kanapy i wzięła swój płaszcz, który wcześniej powiesiła na krześle.

– Ach, właśnie, Wolfgang, spotkałam dziś Constanze, pytała się, czy wiem, gdzie będziesz tego wieczoru – zachichotała. – Pewnie chciałaby się z tobą spotkać.

Wolfie spojrzał na nią zaskoczony, by po niecałej sekundzie chwycić płaszcz w garść i pobiec w kierunku drzwi.

– Do zobaczenia! – zawołał.

Po chwili zawtórował mu trzask zamykanych drzwi.

– Słyszałam, że jesteś jego przyjaciółką z dzieciństwa... Powiedz, czy on zawsze był taki emocjonalny i impulsywny?

– W porównaniu z kiedyś, to dziś jest naprawdę spokojny – zachichotałam.

–Ach...  To ja też już pójdę. Do jutra! –  zawołała Caterina w stronę Lorenzo, który ciągle siedział na kanapie.

– Do jutra!

     Kiedy wyszła nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Powrót do domu wydawał się być bardzo dobrym pomysłem, lecz powstrzymała mnie dłoń, która chwyciła mnie lekko za ramię.

– Wszystko w porządku?

– Co...? Ach, tak, w porządku.

Pokręcił głową i wywrócił oczami, wyraźnie rozbawiony moimi nieudanymi kłamstwami.

– Może jednak zrobię ci herbatę?

Mimo, że wcześniej mu odmówiłam, teraz, nawet nieco wbrew sobie, pokiwałam potakująco głową. Nie chciało mi się pić, ale wiedziałam, że to jedyny sposób, by odwlec w czasie tę rozmowę. Gdy Lorenzo wrócił z kuchni, rozpalił ognień w kominku i odłożył na półkę książkę, którą wcześniej czytała Caterina, a z szafy wyciągnął koc, który położył na kanapie. Och, jak bardzo mnie kusiło, żeby owinąć się w niego i usiąść przed kominkiem, zupełnie tak, jak w domu. Oczywiście, pokusa okazała się zbyt wielka, więc już po chwili siedziałam na dywanie, na tyle daleko od kominka, żeby nie było mi zbyt gorąco, lecz na tyle blisko, by móc uważnie obserwować ognień. Słysząc cichy śmiech domyślałam się, że Lorenzo właśnie przyszedł z moją herbatą. Nie myliłam się, podał mi ją i sam również usiadł na dywanie, ciągle patrzył się na mnie rozbawiony.

– To teraz powiedz, co cię gryzie? I czy to ma jakiś związek z paniką, jaką zobaczyłem w twoich oczach, kiedy spytałem się ciebie, co sądzisz o nutach?

Moja mina musiała naprawdę dobrze wyrażać moje zaskoczenie, bo Lorenzo znowu się roześmiał.

– Tak, to głównie o to chodzi, bo... Bo ja naprawdę nie wiedziałam, co ci wtedy powiedzieć.

– Czemu?

– Myślisz, że można zostać znanym śpiewakiem, kiedy nie umie się czytać nut? –  spytałam, nie chcąc mu bezpośrednio mówić o moim braku wykształcenia, ale wiedziałam, że od razu zrozumiał, o co mi chodzi.

– Myślę, że na naukę nigdy nie jest za późno – powiedział, uśmiechając się pocieszająco. – To naprawdę nie jest trudne, jeśli znajdziesz dobrego nauczyciela zamie ci to niewiele czasu.

Westchnęłam cicho i znów wbiłam swój wzrok w płomienie, tańczące na kilku gałęziach. Wypiłam kilka łyków jeszcze ciepłej herbaty owocowej, prawdopodobnie tej samej, którą wcześniej pił Wolfie.

– A śpiewakiem... Ty podobno już jesteś wspaniałym śpiewakiem, rozmawiałem ostatnio z maestro Gluckiem i był zachwycony twoim głosem – powiedział, uśmiechając się nieco złośliwie. – Może zaśpiewałabyś coś, żebym sam mógł ocenić, ile jest w tym prawdy?

– Jeśli naprawdę chcesz... Ale na własną odpowiedzialność – zachichotałam.

Z nim naprawdę fajnie się rozmawiało, miałam wrażenie, że znam go o wiele dłużej, niż jeden dzień. Może to przez naprawdę przyjacielski sposób bycia?

– Gentlemen let me take a stage, and teach you a thing or two. If you want to be rid of your disbelief, your sight must be improved. The magic of a second's glance; the spark between two lower's hands; the world it pulls them close to kiss; that's magic in their fingertips.

– No, no... –  mruknął, patrząc się na mnie dużymi oczami i kiwając głową – masz naprawdę hmm... niespotykany i wyjątkowy głos.

Spojrzałam na niego pytająco, niemal rozbawiona i wypiłam resztę już niemal zimnej herbaty.

– Piękny, delikatny, pełen niemal dziecięcego uroku, a za razem niezwykle kobiecy. Nie chciałbym teraz w żaden sposób obrazić Adeli, również wspaniałej śpiewaczki, ale twój głos pasuje do tej piosenki o niebo lepiej.

Zarumieniłam się, słysząc tyle komplementów.

– Publiczność cię pokocha.

– Byłoby cudownie... –  szepnęłam rozmarzona, wyglądając przez okno. – Jest już późno. Powinnam już isć.

– Odprowadzić cię?

– Nie chcę robić problemu.

– A ja nie chcę, żeby coś ci się stało po drodze – zachichotał, wstając i przynosząc mi mój płaszcz.

Jak obiecał, odprowadził mnie pod same drzwi domu Wilsona, przez całą drogę rozmawiając ze mną o koncercie i rozbawiając komentarzami. Miałam wrażenie, że właśnie znalazłam kolejnego przyjaciela.

Continue Reading

You'll Also Like

280K 10.9K 35
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...
96.3K 5.6K 23
Hongbin to płatny zabójca, który ma jedną zasadę: nie zabija niewinnych. Nim zdecyduje się wykonać zlecenie, obserwuje ofiarę i dokładnie sprawdza je...
457K 24.1K 47
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
2.8M 20.3K 6
„Takich jak my, wszechświat jeszcze nie odkrył." 1 część trylogii "Secret" ~09.12.2020. - 15.06.2021~ Dziękuje za okładkę: @velutinae