Pov. Riley
Następnego dnia już nie obudził mnie Jimin a ja sama.
Dowiedziałam się poprzedniego dnia wieczorem, że mam rano jakieś badania w szpitalu i muszę na nie iść.
- musisz mnie zawieźć do szpitala.- powiedziałam otwierając drzwi chłopakowi.
Zdziwiony nadal trzymał dłoń na dzwonku.
- nie patrz się tak głupio tylko chodź.- zamknęłam drzwi i wskazałam dłonią na jego samochód.- śmiało.
- dlaczego muszę cię zawiść do szpitala?- zapytał głupio.
Szczerze to nie muszę się tłumaczyć.
- jestem w ciąży. - rzuciłam głupio.- no pospiesz się.
Wsiadłam do pojazdu i czekałam na niego.
On jakby z głową w chmurach wszedł do środka i zawiesił swoją jedną dłoń na oparciu mojego fotela.
- Kto jest ojcem?- zapytał śmiertelnie poważnie.
Nie no on naprawdę jest głupi.
- Ty.- drążyłam dalej.
- Nie pamiętam, żeby coś między nami takiego zaszło.- wypatrzył się w mój brzuch.- ale zajmę się tobą i naszym dzieckiem.
Złapał drugą dłonią za brzuch i lekko pomacał.
- Jezu Park, jadę tylko na badania i jaj sobię z ciebie robiłam. Łykasz wszystko co ci mówią.
Dobrze się zachował, ale przecież nie będę go tak okłamywać, wcześniej robiłam to dla jaj bo nie sądziłam, że on mi uwierzy.
A jednak uwierzył.
- Jezu Kobieto, dlaczego mi to robisz.- wypuścił mocno powietrze.- Już myślałem, że wpadłem.
A okey.
- To zawieź mnie.
- Nie będę na ciebie czekał.- oznajmił.
To nie, później zadzwonię żebyś przyjechał, będziesz jeździć w tę i we tę.
- Dobra.- wyciągnęłam papiery do lekarza.- Pan doktor, sala numer 27. Dobrze wiedzieć.
Mam nadzieję, że nie zajmie mi to dużo czasu, chodź pewnie w kolejce się wyczekam.
- To nie ma już żadnej pani doktor?- zapytał Park.
Dlaczego pyta? I skąd ja mam to wiedzieć, przecież bywam tam raz na rok .
- Nie wiem, ja idę do doktora.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- I jakie to są badania?- drążył temat.- będzie na coś tam patrzył czy tylko papierkowa robota.
I to i to pewnie. Teraz wychodzi na to, że jadę do szpitala nawet nie wiem po co.
- Nie interesuj się za bardzo.- skończyłam temat.
Ale po minie chłopaka można było wywnioskować, że dla niego to nie jest skończony temat.
- Może pójdę z tobą?- kątem oka na mnie spojrzał.
- A po co niby ty tam jeszcze?- zdziwiłam się jego propozycją.- jako kto tam pójdziesz, przecież nie wolno wchodzić ze znajomymi.
- Tak o pójdę, może sam się zapisze na te badania.- powiedział.
Nie ma szans.
- Zapomnij.- zaprzeczyłam.- nigdzie nie idziesz, a przy okazji nie masz czasu na mnie poczekać a co dopiero iść razem ze mną.
Nie ma co wymyślać na siłę. Niech sobie jedzie do firmy, ja nawet sobię jakiś transport sama załatwię.
- Idę z tobą i tyle w temacie.- wjechał na parking.- gdzie ja tutaj jakieś miejsce teraz znajdę. Mogłaś mi powiedzieć, wcześniej byśmy wyjechali.
Nie brałam pod uwagę, że będzie ze mną iść, bo tak to ja bym sobie wysiadła i on mógłby sobie sobie jeździć gdzie chce.
🌻🐤
Hej hej hello