11.2

171 19 30
                                    

Wdech, wydech. Wdech, wydech. Calum próbował złapać oddech i uspokoić szaleńcze bicie serca, ale z każdym kolejnym ruchem powietrze wymykało mu się niekontrolowanie z płuc tak, że powoli z braku tlenu robiło mu się słabo. Zacisnął oczy, starając się zachować przytomność, nawet jeśli kształty przed nim zaczynały się rozmywać. Zmusił się do następnego kroku. Wiedział, że traci siły, ale nie mógł się poddać. Nie teraz. Był zbyt blisko celu. Jego klatkę piersiową i bok przeszył nagły, ostry ból i chłopak chwycił się pod żebra, wykrzywiając usta w grymasie cierpienia. Potrząsnął głową, otworzył oczy i ruszył dalej. Jego ciało odmawiało mu już posłuszeństwa, nogi miał jak z waty i z każdą chwilą mógł upaść, ale nie pozwalał sobie na słabość. Po czole spłynęła mu strużka potu, którą otarł wierzchem nadgarstka. Było mu gorąco. Liczył w głowie do dziesięciu, aby zagłuszyć dudnienie krwi w uszach i potworne wyczerpanie. Postawił kolejne dwa kroki, aż w końcu przekroczył białą linię i stanął obok, na trawie, opierając ręce na kolanach. Udało się, pomyślał, Zwycięstwo.

Ktoś stanął nad nim, rzucając na bruneta kojący cień i gdy Calum uniósł oczy, zobaczył Michaela, który ze skrzyżowanymi na piersi rękami uśmiechał się do niego prześmiewczo.

- Te trzy okrążenia były zabójcze, co?- spytał z rozbawieniem, na co Calum odpowiedział mu środkowym palcem.

Wiosna zagościła w Grimville na stałe. Temperatura znacznie wzrosła, dzień był dłuższy i cieplejszy, a słońce przyjemnie świeciło nawet podczas lekkiego deszczu. Był to czas odrodzenia życia na świeżym powietrzu, ale dla uczniów Liberty High oznaczał tyle, co zajęcia wychowania fizycznego na zewnątrz. Tak oto, po raz pierwszy od kilku miesięcy, musieli w ramach rozgrzewki biegać okrążenia wokół boiska do futbolu amerykańskiego. Calum może i był przyzwyczajony do ucieczek przed potworami, ale wtedy napędzała go adrenalina. Teraz była to czyta żądza przetrwania.

Wziął głębszy oddech i już ze spokojniejszym biciem serca wyprostował się. Rzucił okiem na rozciągających się na boisku członków drużyny futbolowej, którzy wciąż wydawali się pełni energii. Odszukał pośród nich Luke'a. Hemmings stał obok Dylana, który mówił coś do niego, jednak po minie Luke'a Calum stwierdził, że blondyn ledwo go słucha, zupełnie jakby nad czymś mocno dumał.

Trener uniósł gwizdek do ust i zarządził koniec rozgrzewki. Tego dnia mieli zrobić krótki sparing- drużyna futbolowa przeciwko pozostałym uczniom. Zbliżał się początek sezonu i trener wykorzystywał każdą okazję, by sprawdzić i doszkolić swoich podopiecznych przed meczem otwarcia. Odbiło się to trochę na Hemmingsie, który całą swoją uwagę skupiał ostatnio na zawodach, jakby to była jedyna rzecz, która miała jakieś znaczenie. Cal wiedział jednak, tak samo, jak wszyscy inni, że ich szkoła miała jedną z najsilniejszych drużyn w obrębie stanu i naprawdę spore szanse na wejście do finału.

Trener krzyknął teraz, aby wszyscy ustawili się na linii, aby mógł wybrać pierwszy skład przeciw swojej drużynie. Calum i Michael podreptali w wyznaczone miejsce, patrząc na siebie porozumiewawczo. Żaden z nich nie chciał grać, woleli posiedzieć na ławce i popatrzeć jak ktoś inny sromotnie przegrywa. Hood jednak nie miał szczęścia. Został wybrany do pierwszego składu, a Michael pożegnał go tylko pocieszającym klepnięciem w plecy, zanim odszedł zadowolony z życia poza boczną linię. Do Caluma podszedł jakiś chłopak, chyba miał na imię Felix, podając mu piłkę. No pięknie, jeszcze ma zaczynać? Spuścił głowę i ruszył na środek boiska, aby ustawić się na swoim miejscu, dokładnie naprzeciwko Luke'a.

Postawił dokładnie piłkę w wyznaczonym miejscu i zgiął kolana w przysiadzie, przenosząc wzrok na przyjaciela przed nim. Uśmiechnął się delikatnie.

Ghostbusters! [5sos]Where stories live. Discover now