4.2

245 22 7
                                    

     Chociaż podróż nie była długa, Ashton był bardziej niż szczęśliwy, mogąc rozprostować nogi. W trakcie jazdy Michael zasnął mu na ramieniu i zaczął się ślinić, więc Irwin nie miał nikogo do rozmowy. Nie chciał budzić przyjaciela, toteż podłożył mu tylko pod usta chusteczkę, aby jego kurtka nie ucierpiała, a sam zajął się książką. Przed nim Calum i Rey zawzięcie dyskutowali, najpierw o muzyce, przechodząc następnie na temat filmów, a nawet komputerów i zajęć z kreatywnego pisania. Nie zdążyli przesłuchać tego obiecanego albumu Twenty One Pilots. Ash nie skupiał się na ich rozmowie, uśmiechał się tylko pod nosem, słysząc podekscytowany głos Caluma. Hood, który na początku wydawał mu się wycofany i nieobecny, nagle stał się całkiem przyjacielski i otwarty, a Ashtona niezmiernie to cieszyło. 
     Wysiadł z autokaru i rozejrzał się wokół. Miasteczko Blackwood było w Liberty High owiane legendą. Starsze roczniki uczniów do tej pory wracały wspomnieniami do tej wycieczki, ale nigdy nie opowiadały o tym, co się w jej trakcie wydarzyło. Na wszelkie pytania młodszych kolegów odpowiadali: „To, co stało się w Blackwood, zostaje w Blackwood" i posyłali im przebiegłe uśmiechy. Dlatego Ash wyobrażał sobie to miejsce jako coś niezwykłego, jakąś magiczną kuźnię wspomnień. Ale tego, co zobaczył, zupełnie się nie spodziewał.
     Wokół nie było praktycznie nic. Całe miasteczko znajdowało się na polu i było otoczone lasem. Po lewej i prawej stronie wyrastały odrobinę zaniedbane, drewniane budynki z kolorowymi szyldami, a na końcu, trochę dalej, stał wielki cyrkowy namiot. Przed Ashtonem przetoczył się kłębek uschniętej trawy.
     Obok chłopaka pojawiła się Rey, otwierając lekko buzię ze zdziwienia.
- Co to ma być?- spytała cicho. Odpowiedź przyszła zza ich pleców.
- Miasteczko cyrkowe.- Michael uśmiechnął się, obejmując przyjaciela i kuzynkę ramionami.- Totalny brak cywilizacji i dobrego jedzenia.
     Rey skrzywiła się. 
- Powiedz, że wziąłeś toster- mruknęła błagalnie. Mike prychnął.
- Oczywiście, że wziąłem toster. Za kogo ty mnie masz?
     Ashton rozejrzał się ponownie, natrafiając wzrokiem na drużynę futbolową i cheerleaderki. Na twarzach chłopców malowały się grymasy niezadowolenia, a dziewczyny były wręcz przerażone. Maggie, jedna z nich, odwróciła się i oparła głowę o ramię Luke'a. Blondyn pogładził ją po plecach, ale wywrócił oczami. 
     Jedna z nauczycielek, pani Thompson, krzyknęła, żeby uczniowie zabrali swoje bagaże i poszli za nią. Ash chwycił plecak biwakowy i ruszył za resztą. Kątem oka dostrzegł, że Rey z trudem poprawia torbę.
- Pomóc ci?- spytał serdecznie, ale dziewczyna szybko pokręciła głową.
- Nie trzeba- odpowiedziała, przyspieszając. Ashton zaśmiał się cicho, widząc determinację przyjaciółki, ale nie oponował. Wiedział doskonale, że Reyna nie lubiła okazywać żadnej słabości i była definicją silnej, niezależnej kobiety. 
- Jak sobie chcesz- odparł po prostu. 
     Pani Thompson zatrzymała się przed jednym z budynków po lewej stronie, tuż obok schodów prowadzących na górne piętro. Pomachała do pani wicedyrektor, aby ta podeszła bliżej i razem zaczęły uciszać wszystkich, co chwilę zajęło. Kiedy już większość uczniów milczała, pani Thompson wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić.
- Przed nami budynek mieszkalny dziewcząt. Pokoje są na pierwszym piętrze, na które wchodzicie tymi schodami. Zaraz pod spodem jest restauracja, która będzie służyć za naszą stołówkę. Posiłki są o ósmej, trzynastej i osiemnastej, godziny macie wywieszone na drzwiach. Chłopcy mają wstęp tylko do jadalni, nie chcę spotkać żadnego na górze w pokojach dziewcząt, rozumiemy się?- Na te słowa uczniowie zaczęli między sobą szeptać, więc nauczyciele ponownie ich uciszyli. Gdy wrzawa ustała, pani Thompson kontynuowała.
- Po drugiej stronie ulicy, za waszymi plecami są pokoje chłopców. Zasada tyczy się również dziewcząt. Żadnych odwiedzin. Teraz zostaną wam przydzielone pokoje i będziecie mieli chwilę czasu na zapoznanie się z miejscem. O trzynastej spotykamy się na stołówce, gdzie zjecie lunch i dostaniecie informacje o przedstawieniach. Możecie chodzić po terenie miasteczka, ale nie wychodzicie poza pole. Linia drzew jest waszą granicą, czy wyraziłam się jasno? 
     Ashton spojrzał w stronę drużyny futbolowej i uwieszonych na nich cheerleaderek. Z każdym kolejnym słowem nauczycielki miny rzedły im coraz bardziej. Irwin wiedział jednak, że wszyscy oni plują na te zasady, a Dylan i jego ekipa, z Lukiem na czele, już planują, jak je obejść.
     Ash z trudem myślał w ten sposób o przyjacielu, ale był świadomy, że Hemmings, jak miły by się nie wydawał, zachowywał się czasami jak cała jego grupa. 
- Proszę teraz, aby chłopcy przeszli na drugą stronę do pana Phillipsa. Dziewczęta zostają ze mną- dodała jeszcze pani Thompson i dała znak, że mają się rozejść. 
     Ash rzucił Reynie pożegnalne spojrzenie i skinął głową na Michaela i Caluma, aby poszli za nim. W sumie nie był do końca pewny, jak to się stało, że zdecydowali być razem w pokoju. Chyba Mike zażartował na ten temat i jakoś tak wyszło, że uznali to za dobry pomysł. Zresztą przyjaźnili się, a to chyba wystarczający powód.
     Przeszli pod drugi budynek, spod którego machał do nich pan Phillips, nauczyciel geometrii. Uczniowie mieli na jego temat bardzo zróżnicowane opinie i Ashton chyba się cieszył, że wybrał trygonometrię. 
     Stanęli we trójkę odrobinę z tyłu, żeby nie zwracać na siebie szczególnej uwagi. Obok nich pojawili się chłopcy z drużyny. Kilku z nich zaczęło się między sobą przepychać, na co Ash wywrócił oczami. 
- Jak się bawicie?- Za nimi pojawił się Luke z serdecznym uśmiechem na twarzy. Calum wykrzywił usta w grymasie.
- Zarąbiście. Zawsze marzyłem, żeby znaleźć się pośrodku niczego- odpowiedział, wywołując u pozostałej trójki rozbawienie. 
- Z kim jesteś w pokoju?- spytał Ash, odkręcając się do Hemmingsa. Blondyn wzruszył ramionami.
- Nie ustalaliśmy tego. Pewnie skończę jak zwykle z Dylanem i Zackiem.
     Powiedział to tak beznamiętnie, że Ashton się aż zdziwił i zrobiło mu się szkoda chłopaka. Widać było, że nie cieszy go wizja spędzenia ponad dwudziestu czterech godzin w obecności kumpli. Irwin wiedział, że Luke jest dużo bardziej przyjacielski od reszty jego ekipy, w sumie był jedyną popularną osobą, za którą Ash przepadał, ale nie miał pojęcia, że sam Hemmings może mieć z nimi jakieś problemy. Przecież zawsze utrzymywał, że to jego przyjaciele.
- Jakby co, możesz dołączyć do nas- zaproponował blondynowi, zanim to przemyślał. Mike i Cal unieśli brwi zdziwieni, ale nie protestowali. Może odczytali sytuację tak samo, jak Ash, a może po prostu nie chcieli być niemili. Luke pokręcił głową z uśmiechem pełnym wdzięczności.
- Dzięki, ale chyba nie skorzystam. Chodzą słuchy, że Clifford strasznie chrapie.
     Ashton zaśmiał się, Calum pokiwał głową, a Michael udał oburzenie.
- Kto ci takich bzdur naopowiadał?
- Reyna- odparł z zadziornym uśmieszkiem Luke i pożegnał ich, wracając do reszty drużyny. Ash skinął mu głową i westchnął ciężko. Zaraz potem poczuł dwie pary oczu przeszywające go spojrzeniem na wskroś. Odwrócił się do Cala i Mike'a.
- No co?- spytał, rozkładając ręce.
- Hemmings? Z nami w pokoju? Serio?- Michael utkwił w nim wymowny wzrok.
- Przydałoby ci się trochę popularności, Clifford- odparł sztywno Ash, czując, że powinien bronić Luke'a i swojej decyzji. Potem odwrócił się do tłumu. 
     Przed nimi ustawiła się już kolejka, a pan Phillips prosił do siebie kolejną grupę.

Ghostbusters! [5sos]Where stories live. Discover now