8.3

156 18 17
                                    

Ashton musiał przyznać, że Michael miał rację. Lasagne pani Clark rzeczywiście była niesamowita. Idealnie gorąca, delikatnie przypieczona po brzegach, rozpływająca się w ustach... Ash delektował się każdym kęsem.

- To jest dzieło sztuki, proszę pani- oznajmił z rozmarzeniem Luke. Kończył właśnie już drugi kawałek i Irwin miał wrażenie, że gdyby mógł, nie przestawałby jeść. Mama Reyny siedziała uśmiechnięta, ciesząc się, że wszystkim smakuje.

- Dziękuję, Luke- odparła szczerze, patrząc na niego z wdzięcznością i czymś na kształt uwielbienia. Rey wywróciła oczami rozbawiona.

- Ale się podlizujecie- mruknęła, wywołując chichot jej taty i Michaela.

- Cicho tam, ty masz to na co dzień. My doświadczyliśmy nieba po raz pierwszy- odparował Calum, wsadzając do ust kolejną porcję makaronu.

- Powiedzcie, dzieciaki, jakie macie plany na później?- zagaił tata Reyny. Ash z trudem przełknął kawałek, który właśnie żuł, nie wiedząc do końca co odpowiedzieć. W jego głowie pojawiło się tysiąc pomysłów na kłamstwo, ale żaden nie wydawał się właściwy i gdy chłopak miał już zacząć panikować, że wszystko się wyda, z pomocą przyszedł Luke.

- Jesteśmy w komitecie przygotowującym zbiórkę pieniędzy na dom seniora w ramach szkolnego wolontariatu i musimy wymyślić, co zrobimy. Pójdziemy do biblioteki, żeby zaczerpnąć inspirację z poprzednich lat i zostaniemy tam pewnie, żeby popracować- powiedział spokojnie, a Ash aż przestał jeść z wrażenia. To było bardzo dokładne i brzmiało jak zupełna prawda. Nieźle, pomyślał.

- Rzeczywiście, Rey coś wspominała o tej zbiórce- zamyśliła się pani Clark- No cóż, w takim razie życzymy wam powodzenia.

Irwin zauważył, że spojrzenia Luke'a i Rey się spotkały i aż musiał się uśmiechnąć pod nosem. Zaraz też na stole pojawiło się obiecane ciasto marchewkowe. Wszyscy wzięli po kawałku i pochwalili umiejętności Ashtona. Dobrze, że nie wiedzieli, że to jedyne ciasto, jakie chłopak był w stanie przygotować.

Niedługo potem skończyli jeść, chociaż Calum zrobił to z wielkim żalem. Mama Reyny obiecała zaprosić chłopców na obiad jeszcze nie raz, a humor od razu im wrócił. Podziękowali uprzejmie, ubrali ciepłe kurtki i wyszli, kierując się w stronę cmentarza.

- Zbiórka pieniędzy na dom seniorów?- zdziwił się Mike- Hemmings, to jest tak absurdalne, że sam prawie w to uwierzyłem.

- Serio, stary- zwrócił się do blondyna Calum- Jeśli kiedykolwiek trafię przez Clifforda do paki, chcę, żebyś został moim prawnikiem.

- Pokładasz we mnie zbyt wiele nadziei- odparł z uśmiechem Luke, zerkając na Rey. Dziewczyna była wyraźnie zadowolona.

- Mama was pokochała- oznajmiła radośnie- Widziałam to w jej oczach.

- Tym lepiej dla nas- odpowiedział jej Ash. Spędzali ze sobą tyle czasu, że naprawdę wypadałoby, żeby ich rodzice nie mieli nic przeciwko ich znajomości.

Szli prężnym krokiem zaledwie kilkanaście minut, rozmawiając o szkole i nie skupiając się w żadnym stopniu na tym, że zaraz mieli przesłuchać świadka. Śmiali się do siebie, żartowali, ich radosne głosy słyszała pewnie cała ulica. Dopiero gdy znaleźli się na ulicy, przy której znajdował się cmentarz i mały domek grabarza, ucichli.

Ashton odczuł nagle, jak zimno było tego dnia na zewnątrz. Przeszły go dreszcze, opatulił się więc ciaśniej kurtką. Jego myśli zaczęły krążyć wokół sprawy, z którą za moment mieli się zmierzyć. Tak naprawdę, szeryf mógł mieć rację i mogło się okazać, że żadna nadprzyrodzona siła nie miała nic wspólnego z dewastacją grobów, a całe zajście to wynik zwykłego chuligaństwa. Luke i Rey wydawali się jednak przekonani, że słyszeli, jak grabarz mówi o nie-człowieku. Problem polegał na tym, że jeśli było to zwierzę, nikt nie wiedział jakie. W pobliskich lasach nie żyło żadne duże stworzenie, a ostatni wilk okazał się wilkołakiem. Ash wzdrygnął się na samo wspomnienie tych czerwonych ślepi.

Ghostbusters! [5sos]Where stories live. Discover now