17.1

78 11 4
                                    

Lato powoli zbliżało się do końca. Ostatnie dni wakacji były niczym blask zachodzącego słońca- ciepłe, złote i słodko-gorzkie. Powoli w powietrzu pojawiały się zwiastuny nadchodzącej chłodnej jesieni. Wydawało się, że te piękne chwile wolności i braku zobowiązań, które pozostały, przelatywały przez palce jak pajęczyny, które na moment zaledwie zahaczają o dłoń, by zaraz ulecieć z wiatrem. Nie dało się ich zatrzymać, pozostało jedynie delektować się nimi, póki trwały.

To właśnie postanowili zrobić Reyna, Michael, Calum, Luke i Ashton. Któregoś dnia, kiedy kolejny raz w te wakacje wygrzewali się na podwórku Irwina, popijając słynną mrożoną herbatę jaśminową jego mamy, doszli do wniosku, że należy im się przygoda, która nie będzie związana z duchami. Chcieli wyjechać, jednak nie mieli zbyt wielu perspektyw. Po dłuższej dyskusji doszli do wniosku, że mogą sobie pozwolić jedynie na biwak. Zdecydowali się spędzić jedną noc w lesie, tuż nad jeziorem Gossamer, tak, żeby móc skorzystać z plaży i słońca. Im dłużej o tym rozmawiali, tym bardziej podekscytowani byli.

Gdy nadszedł dzień biwaku, Michael pierwszy raz od dwóch miesięcy wstał z łóżka przed dziesiątą. Poprzedniego dnia spakował wszystkie potrzebne rzeczy do torby, pozostało mu wrzucić do środka kosmetyczkę i powerbanka, tak na wszelki wypadek. Wiedział, że w razie potrzeby będą mogli liczyć na pomoc Starego Bena, którego zresztą planowali odwiedzić tuż przed rozłożeniem biwaku, ale wolał nie ryzykować. Akurat telefon musiał mieć sprawny.

Zjadł pożywne śniadanie, pożegnał się z rodzicami, zabrał torbę z rzeczami i futerał z gitarą, a następnie, w towarzystwie Reyny, ruszył na przystanek autobusowy. Po drodze spotkali Caluma, a później, już w trakcie drogi autobusem, dołączyli do nich Ashton i Luke. Hemmings również trzymał w dłoni futerał z gitarą.

- Będziesz mi akompaniować, Hemmings?- spytał, przybijając mu piątkę na powitanie, gdy ten zajmował miejsce przed nim.

- Nauczę cię w końcu grać, Clifford- odparł Luke, uśmiechając się szeroko. Ashton ułożył dłonie na oparciu fotela i spojrzał na przyjaciół.

- Powiem wam szczerze, że jestem trochę podekscytowany. Specjalnie wziąłem nowy zielnik, żeby nazbierać i ususzyć zioła!

- Będziesz zbierał kwiatki?- Luke uniósł brew.- Myślałem, że tak robią tylko niepoprawni romantycy.

- Cały ja- odpowiedział mu Ash, trzepocząc zalotnie rzęsami. Na usta Michaela wpłynął głupawy uśmieszek.

- Ja też nie mogę się doczekać- oznajmił- Zawsze marzyłem, by spędzić noc pod gwiazdami z Calumem.

Hood rzucił mu tylko beznamiętne spojrzenie.

- Wiesz, wystarczyło poprosić- odparł, wywołując tym śmiech pozostałej czwórki. Reyna westchnęła teatralnie.

- Gdybym wiedziała, że będę jedyną osobą bez pary do flirtowania w tym gronie, to wzięłabym osobę towarzyszącą- mruknęła żartem. Nie widziała spojrzenia, które posłał jej Luke.

Przyjaciele w dobrych nastrojach dotarli w końcu do celu. Wysiedli na przystanku autobusowym przy dróżce prowadzącej nad jezioro Gossamer i z uśmiechami na twarzy ruszyli w stronę domków stojących wzdłuż ścieżki. Idąc przez mostek, Michael czuł, jak uśmiech wpływa mu na usta.

Do domku Starego Bena dotarli zaraz potem. Mike od razu zauważył, że coś jest nie tak. Chociaż na plaży leżały już nieliczne osoby, wygrzewając się w słońcu, a na brzegu ganiały się hałaśliwe dzieci, wokół domu staruszka panował nienaturalny wręcz spokój. Przyjaciele weszli po skrzypiących pod ich stopami schodkach na werandę. Stanęli przed drzwiami, a Mike uniósł rękę, żeby zapukać, jednak zanim zdążył to zrobić, drzwi same się uchyliły, jakby nigdy nie były zamknięte. Niepewnie zerknął na pozostałą czwórkę.

Ghostbusters! [5sos]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن